Mimo tego, że przynależność do Kościoła katolickiego w Polsce deklaruje ok. 90% społeczeństwa, przekonania i praktyka życia dużej części z nich w wielu istotnych punktach zupełnie rozmija się z katolicyzmem. Co gorsza, rzesza letnich katolików z roku na rok systematycznie rośnie.
Poniższy post, będący wstępem do cyklu wpisów poruszających temat obojętności religijnej katolików, jest próbą ukazania problemu oraz wskazania, jak ogromnym zagrożeniem dla zbawienia dusz jest postawa zwana letnim katolicyzmem. Mam nadzieję, iż treści te choćby w minimalnym stopniu mogą przyczynić się do dobra osób, które formalnie będąc katolikami, z jakiś powodów mentalnie znajdują się daleko od Kościoła i nauki katolickiej.
Kim więc właściwie jest letni katolik i co go charakteryzuje? Myślę, iż istotę postawy zwanej umownie letnim katolicyzmem dobrze oddaje poniższy, co prawda fikcyjny, lecz bardzo symptomatyczny w naszych czasach dialog:
- Wierzysz w Boga?
- Oczywiście, że tak. Jestem katolikiem, podobnie jak moi rodzice i dziadkowie.
- A praktykujesz swoją wiarę uczęszczając co niedzielę do kościoła?
- Owszem, czasem, a w duże święta obowiązkowo chodzę do kościoła. Nie uważam jednak, aby dobrym wyznacznikiem mojej wiary było akurat to, czy co niedzielę chodzę na Mszę i ile daję na tacę. Równie dobrze mogę przecież pomodlić się w domu.
- Jaki jest twój pogląd na możliwość dokonywania aborcji?
- To oczywiście nic przyjemnego ani łatwego. Z całą pewnością istnieją jednak sytuacje, w których kobiety powinny mieć prawo wyboru. Nikt nie powinien np. zmuszać je do rodzenia nieuleczalnie chorych czy będących wynikiem gwałtu dzieci.
- A co sądzisz o mieszkaniu razem przed ślubem i używaniu środków antykoncepcyjnych?
- Pytasz serio? Czy w dzisiejszych czasach takie oczywiste kwestie mogą wzbudzać w kimś jeszcze jakieś kontrowersje? Zresztą nie rozumiem jak można sugerować ludziom, że sprawdzanie się przed ślubem jest czymś niemoralnym. Chyba lepiej żeby młodzi zamieszkali wcześniej razem i używali antykoncepcji niż żeby się później rozwodzili lub szukali lekarza, który dokona aborcji niechcianego dziecka?
- A rozwody i powtórne małżeństwa, czy według ciebie są dopuszczalne?
- Kolejne pytanie rodem z średniowiecza… Przecież to jasne, że nikt normalny biorąc ślub nie robi tego z myślą, że za jakiś czas się rozwiedzie. W życiu jednak różnie bywa i są sytuacje, w których rozwód jest konieczny. Aby twierdzić, że młodzi ludzie, którym nie wyszło w małżeństwie, nie mogą się rozwieść i poszukać kogoś innego, trzeba albo nie mieć w sobie cienia wyrozumiałości albo być zaślepionym fanatykiem religijnym.
- Skoro jesteś katolikiem, to dlaczego w tak wielu kwestiach masz całkiem inny pogląd niż głosi twój Kościół?
- Księża są ludźmi tak samo jak ja. Co innego wiara w Boga, a co innego wchodzenie komuś w prywatność i narzucanie swoich przekonań, których samemu i tak się najczęściej nie zachowuje. Najważniejsze żeby być uczciwym w stosunku do siebie i nie krzywdzić innych. Bóg kocha wszystkich ludzi i patrzy na ich serce. Ludzkie ustalenia o które pytałeś nie mają w relacji z Bogiem większego znaczenia.
Jak widać, letni katolik, mimo deklarowanej przynależności do Kościoła katolickiego, w istocie wyznaje swoją własną religię, której głównym źródłem zasad moralnych oraz powinności w stosunku do Boga jest on sam. W religii „letniokatolickiej” nie ma miejsca na rozważania teologiczne czy zaprzątanie sobie głowy pytaniami, które szybko mogłyby doprowadzić do wniosków, na jak kruchym fundamencie opiera się cała ta konstrukcja myślowa. Letni katolik ocenia więc sprawy wiary i moralności niezwykle powierzchownie i opierając się głównie na swych własnych odczuciach i wyobrażeniach. W religii tej Bóg jest w istocie sprowadzony do roli tego, który ma obowiązek pomagać nam w życiu (a przynajmniej nie przeszkadzać), a po śmierci zapewnić zasłużone przecież „miejsce w domu Ojca”.
Dostrzegając wokół ogromną rzeszę ludzi, którzy w większej lub mniejszej mierze hołdują takim właśnie poglądom, wprost zatrważającą jest myśl, w jak ogromnym niebezpieczeństwie znajdują się ich dusze i na jak wielkie ryzyko wiecznego potępienia są oni z własnego wyboru narażeni. Choć deklarują oni bowiem wiarę w Jezusa Chrystusa, to jednak nie chcą tegoż Chrystusa ani znać, ani Jego wskazać słuchać i dostosowywać do nich swojego postępowania.
Pan Jezus nie powiedział jednak, aby ludzie sami i według własnego uznania tworzyli zasady wiary i moralności, lub wybierali z przykazań Bożych akurat to, co im wygodne. Powiedział za to: „Jeśli wytrwacie w nauce mojej, staniecie się prawdziwie uczniami moimi i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (Mt 7, 24-25). W innym miejscu rzekł zaś: „A jeśli chcesz wnijść do żywota, zachowuj przykazania” (Mt 19, 17).
Pan Jezus nie głosił również nauki, według której każdy wierny z osobna miałby prawo po swojemu interpretować przykazania. Przeciwnie, zadanie nauczania przekazał swoim Apostołom: „Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Św., ucząc je chować wszystko, comkolwiek wam przykazał” (Mt 28, 19-20). W stanowczych słowach nakazał nam również posłuszeństwo nauce Kościoła: „Kto was słucha, mnie słucha, a kto wami gardzi, mną gardzi” (Łk 10, 16).
Pan Jezus nie głosił też nigdy, by zbawienie po śmierci było w zasadzie formalnością i należało się praktycznie każdemu. Przeciwnie, ostrzegał, iż „Kto gardzi mną i słów moich nie przyjmuje, ma przeciw sobie sędziego: nauka, którą głoszę, ta go sądzić będzie w dzień ostateczny” (J 12, 48). Św. Paweł przepowiadał zaś, iż „z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego” (2 Tes 1, 7-9).
Bardzo ważnym jest przy tym uświadomienie sobie faktu, iż zawinione niezrozumienie czy nieznajomość doktryny i moralności katolickiej nie zwalnia katolika z odpowiedzialności za grzechy popełnione w wyniku tej ignorancji:
„Sumienie może być błędnym albo z winy człowieka, albo też nie z winy człowieka. Z winy człowieka jest wtedy błędnym, gdy błąd dałby się usunąć, jeśliby tylko człowiek dołożył w tym celu należytej pilności. Pod względem sumienia błędnego z winy człowieka służy prawidło: grzeszymy wtedy, gdy idziemy za głosem jego, jako też wtedy, gdy jego głosu nie słuchamy. W pierwszym wypadku grzeszymy, ponieważ nie przezwyciężamy błędu, którybyśmy przezwyciężyć mogli, lecz przeciwnie zachowujemy go i działamy, gdy w nim zostajemy. W drugim przypadku grzeszymy także, ponieważ czynimy to, co się sprzeciwia naszemu sumieniu, a to jest zawsze grzechem” (ks. K. Martin, „Katolicka nauka obyczajów”).
W Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 16, 19-31) znajdujemy przypowieść Pana Jezusa o bogaczu i ubogim Łazarzu. Pan Jezus opisuje w niej, jak bogacz w następstwie swego grzesznego życia trafia do piekła, gdzie cierpiąc niewypowiedziane męki prosi patriarchę Abrahama o to, aby znajdujący się w miejscu spoczynku sprawiedliwych Łazarz przyszedł i zwilżył mu choćby usta. Dowiadując się, iż nie jest to w żaden sposób możliwe, prosi więc o posłanie Łazarza do jego żyjących braci, aby ostrzegł ich przed konsekwencją życia z dala od Boga. Abraham odpowiada mu: „Mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają”. „Nie, ojcze Abrahamie [mówi bogacz], ale gdyby kto z umarłych przyszedł do nich, będą pokutę czynili”. Wówczas słyszy w odpowiedzi zatrważające słowa: „Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, choćby też kto z martwych powstał, nie uwierzą”.
Widząc wokół nas tak wielu katolików, którzy mogąc poznać naukę Ewangelii i według niej żyć, z różnych powodów nie chcą tego uczynić, narażając się tym samym na wieczne potępienie, uczyńmy co w naszej mocy, aby i na nich nie wypełniły się ostatnie z przytoczonych słów przypowieści.
Jeśli natomiast słowa te czytasz być może Ty – letni katoliku, zastanów się nad tym, iż życie jest krótkie, a wieczność nie ma końca. Sprawa Twego zbawienia rozgrywa się tu i teraz, a tak naprawdę tylko od Ciebie zależy czy wykorzystasz szansę, którą dał Ci Bóg, czyniąc Cię chrześcijaninem. Po śmierci drugiej szansy nie dostaniemy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz