Współczesna praktyka udzielania Komunii Św. na rękę, oficjalnie wprowadzona w Kościele po II Soborze Watykańskim jako usankcjonowanie szerzącego się w niektórych krajach nadużycia, od wybuchu tzw. „pandemii” zatacza coraz szersze koła również w Polsce. Jak wszyscy zapewne pamiętamy, dążenie do rozpowszechnienia w Polsce tej praktyki najczęściej nie wypływało ze strony wiernych czy kleru parafialnego, lecz było inspirowane i narzucane przez biskupów. Oni to właśnie z wysokości katedr przekonywali, iż Komunia na rękę nie tylko jest piękną starożytną praktyką Kościoła, ale również zapewniali, iż w niczym nie umniejsza ona – w stosunku do tradycyjnego sposobu rozdawania Ciała Pańskiego – czci Pana Jezusa obecnego w Sakramencie Eucharystii. Czy jednak jest tak w istocie, a zastrzeżenia wobec tej praktyki wynikają jedynie z przesady kościelnych konserwatystów i uprzedzeń wobec nowej liturgii jeszcze bardziej skrajnych tradycjonalistów? Spróbujmy więc odpowiedzieć na to pytanie, skupiając się na jednym bardzo konkretnym aspekcie tego zagadnienia, a mianowicie na kwestii, która z form udzielania Komunii Św. (a mówiąc szerzej, która z liturgii) zapewnia większą ochronę przed przypadkowym znieważeniem Ciała Pańskiego.
Natura chleba
Poruszając ten temat, na początku musimy poczynić pewną ważną uwagę. W rozważaniach o sposobie udzielania Komunii Św. nie powinno bowiem być sprawą sporną ani podlegającą wątpliwości, iż naturą chleba, w tym przeznaczonego do Mszy Św., jest to, iż ma on tendencję do kruszenia się. Choć z pewnością można starać się tę właściwość ograniczać (np. używając dobrej jakości komunikantów i spożywając je w odpowiednim czasie), to jednak nie da się jej zupełnie wyeliminować. Stąd hostie eucharystyczne są narażone, zwłaszcza przy nieostrożnym obchodzeniu się z nimi, na odpadanie od nich drobnych cząstek, tzw. partykuł.
Aby lepiej uzmysłowić sobie ten, znany z pewnością z autopsji każdemu kapłanowi fakt, warto choćby zapoznać się z przeprowadzonymi w tej mierze doświadczeniami, które w klarowny sposób ukazują, jak wiele małych okruszyn zostaje na powierzchni, na którą położony jest komunikant. Pod tym oraz tym adresem możemy znaleźć odnośniki do tego typu „eksperymentów”. Z jednego z nich pochodzą również poniższe zdjęcia, obrazujące odpadanie partykuł od komunikanta.
Ryzyko upadku partykuł w obu formach udzielania Komunii Św.
Zdając sobie sprawę z właściwości chleba eucharystycznego nie sposób zaprzeczyć temu, iż rozdawanie Komunii Św. na rękę komunikującego stwarza niebagatelnie większe ryzyko odpadnięcia od Hostii partykuł, aniżeli ma to miejsce w przypadku rozdawania Komunii św. do ust. W tradycyjnym sposobie udzielenia Komunii św., gdzie Hostia od momentu wyjęcia jej z cyborium przez kapłana do położenia na języku komunikującego nie ma kontaktu z niczym, prawdopodobieństwo wykruszenia partykuł jest niewielkie. Dodatkowo w „drodze” jaką odbywa Hostia jest ona chroniona poprzez patenę komunijną, która ma zabezpieczać przed przypadkowym upadkiem samą Hostię jak i ewentualne odpadające partykuły. W zasadnie jedynymi sytuacjami, w których podczas udzielania Komunii Św. do ust może dość do wykruszania partykuł i pozostawania ich na innych powierzchniach, jest upadek Ciała Pańskiego mimo zachowania wszystkich przewidzianych w tradycyjnych obrzędach zasad. Są to jednak sytuacje sporadyczne.
W przypadku rozdawania Komunii Św. na rękę ryzyko pozostawiania partykuł na innych powierzchniach jest nawet nie tyle nieporównanie większe, ale wręcz nieuchronne. Nie dość bowiem, iż „droga” Hostii od cyborium do rąk komunikującego nie jest zabezpieczana pateną, to Hostia jest kładziona na jedną rękę, a następnie brana do ust drugą, co siłą rzeczy powoduje, iż okruszyny Chleba eucharystycznego w wyniku sił fizycznych nieuchronnie w dużej ilości przypadków będą odpadać od Hostii. Ktoś zwróci jednak być może uwagę, że to nie problem, wszak istnieją zalecenia Konferencji Episkopatu Polski, iż „zaraz po spożyciu Ciała Pańskiego [wierni] powinni uważnie obejrzeć dłonie oraz zebrać i spożyć ze czcią każdą widoczną okruszynę, która mogła oderwać się od Hostii”. Problem w tym, iż zapis ten jako zupełnie niepraktyczny i oderwany od rzeczywistości najczęściej nie tylko nie jest znany, ale przede wszystkim nie jest w żaden sposób respektowany w praktyce udzielania Komunii na rękę. Praktyka jest bowiem taka, iż wierni przyjmujący Komunię na rękę bardziej aniżeli na oglądaniu swych dłoni koncentrują się na właściwym założeniu maseczki, poprawianiu strojów i zajęciu miejsca w ławce… Oczekiwanie, by właśnie w tym momencie wierny pamiętał i skupiał się na wyszukiwaniu na swych dłoniach partykuł jest nie tylko nakładaniem na wiernych dziwacznego liturgicznego obowiązku, którego spełnienia nie sposób przecież wyegzekwować, ale świadczy również o zupełnym pogubieniu polskich biskupów. Z jednej strony wprowadzają oni bowiem praktykę, która prowadzi do nieposzanowania Ciała Pańskiego, z drugiej zaś próbują zrzucić z siebie odpowiedzialność za konsekwencje Komunii na rękę, mówiąc: „Przecież kazaliśmy wiernym dokładnie oglądać swoje ręce!”. Nieważne, iż w posoborowym Kościele, od dziesiątek lat praktykującym Komunię na rękę, praktycznie nikt tak nie czyni. Nieważne, iż bez cienia wątpliwości bardzo wielu wiernych nie będzie tego przestrzegać. Mimo tego wszystkiego biskupi zdają się wołać: „My umywamy ręce od winy za zbezczeszczanie Eucharystii!”.
Poniższy film ukazuje praktykę udzielania Komunii na rękę w przeciętnej polskiej parafii A.D. 2022 (źródło). Doskonale widać na nim jak „wielką” wagę przykładają wierni przyjmujący Komunię na rękę do uważnego oglądania swoich dłoni i zbierania wykruszonych partykuł. Podobne obrazy dostarcza każdy inny dowolny film ukazujący tę praktykę.
Zakres ochrony Eucharystii w tradycyjnym i nowym rycie
Warto w tym miejscu zastanowić się również, czy niebezpieczeństwo niekontrolowanego pozostawania partykuł w przypadkowych miejscach podczas udzielania Komunii Św. na rękę jest tylko pewnym wyłomem w posoborowej liturgii, której przepisy co do zasady należycie zapewniają ochronę Ciała Pańskiego pod postacią chleba, o czym przecież zapewniają jej twórcy od samego początku powstania Nowej Mszy. Już w dwa lata po wprowadzeniu reformy liturgicznej Kongregacja Nauki Wiary wydała bowiem deklarację „O partykułach eucharystycznych”, w której stwierdzano, iż „Rubryki Mszału Rzymskiego Św. Piusa V zawierały bardzo szczegółowe wskazówki, jak zbierać partykuły i oczyszczać korporał, patenę, cyborium, palce celebransa. Institutio Generalis Missalis Romani [Wprowadzenie Ogólne do nowego Mszału (OWMR) - SC] troszczy się tak samo o szacunek należny konsekrowanym fragmentom Hostii, ale upraszcza stare rubryki, aby zachować z nich to, co istotne, co jest konieczne dla uniknięcia jakiegokolwiek braku szacunku”. Spójrzmy więc do jakich skutków prowadzi to uproszczenie i prześledźmy dwa znamienne przykłady.
Upadek Hostii
Jak była o tym mowa przed chwilą, mimo środków mających zabezpieczyć Hostię przed przypadkowym upadkiem, również w tradycyjnej liturgii może dość do sytuacji, gdy takie zdarzenie może mieć miejsce. W takiej sytuacji kapłan jest nie tylko zobowiązany do podniesienia Hostii, ale również jest zobligowany do zabezpieczenia miejsca upadku oraz podjęcia czynności, które wykluczą sytuację, iż wykruszone partykuły będą deptane przez chodzące w tym miejscu osoby. Jest to rozwiązanie wysoce roztropne, gdyż trudno założyć, iż np. podczas udzielania Komunii Św. kapłan, który upuścił Ciało Pańskie, jest w stanie „na szybko” i bez cienia błędu orzec, czy na danej powierzchni znajdują się partykuły. Kościół w takiej sytuacji założył raczej, iż takie partykuły siłą rzeczy muszą się tam znaleźć i udzielił swym kapłanom instrukcji, co należy wówczas uczynić, aby do jednego mającego już miejsce nieszczęścia nie dokładać kolejnego zła.
Dla porównania zobaczmy, co w analogicznej sytuacji ma obowiązek zrobić kapłan odprawiający Nową Mszę: „Jeśli upadnie Hostia lub jakaś jej cząstka, należy ją podnieść z czcią” (OWMR nr 280). Porównując to stwierdzenie z przepisami obowiązującymi w tej mierze w tradycyjnej liturgii trzeba mieć wiele złej woli aby bronić twierdzenia, iż nowa liturgia „troszczy się tak samo o szacunek należny konsekrowanym fragmentom Hostii”. Nie ma tutaj bowiem nawet odrobimy troski o oderwane od Hostii w wyniku upadku partykuły eucharystyczne. Po prostu traktuje się je tak, jakby ich w ogóle tam nie było, albo jak gdyby nie było one już Ciałem Chrystusa.
Zachowania kapłana po konsekracji
Po podobnych wniosków prowadzi również analiza zachowań, do których wezwany jest kapłan po dokonaniu konsekracji eucharystycznej. Otóż w tradycyjnej liturgii po wypowiedzeniu słów przeistoczenia, odkąd trzymany w dłoniach kapłana chleb staje się Ciałem Pana Jezusa, kapłan jest zobowiązany, aż do momentu puryfikacji po Komunii Św., do trzymania złączonych palców dotykających Ciało Pańskie we wszystkich momentach, w których nie mają one styczności z Hostią. W ten sposób liturgia zapobiega sytuacji, w której kapłan odprawiający Mszę Św. mógłby nieopatrznie pozostawić pozostające na jego palcach partykuły (które trudno wszak wówczas zauważyć) na różnych powierzchniach, które do momentu puryfikacji będzie nieuchronnie dotykał.
A jak to jest w Nowej Mszy? Wprowadzenie Ogóle mówi: „Ilekroć przylgnie do palców jakaś cząstka Hostii, zwłaszcza po łamaniu Chleba i Komunii wiernych, kapłan powinien otrzeć palce nad pateną, a jeśli to konieczne, obmyć je. Ma również zebrać cząstki znajdujące się poza pateną" (OWMR nr 278). Jak widzimy, i w tym wypadku owo uproszczenie rubryk tylko i wyłącznie w deklaracjach ich twórców prowadzi do tych samych skutków co przepisy tradycyjnej liturgii. W odróżnieniu od tradycyjnych przepisów, nowe zasady liturgiczne nie zakładają bowiem, iż partykuły raczej osiądą na palcach kapłana po zetknięciu z Ciałem Pańskim i nie nakładają już na kapłana obligatoryjnego obowiązku zważania na to prawdopodobne ryzyko. W efekcie zaobserwować możemy całą plejadę zachowań kapłanów odprawiających Novus Ordo Missae po dokonaniu konsekracji. I tak jedni po odłożeniu na patenę Hostii będą ocierać palce nad pateną, inni będą wycierać je o puryfikaterz, inni natomiast nie będą w ogóle wykonywać żadnego z tych zachowań, uznając zapewne, iż na ich palcach nie zostały żadne partykuły. Wszystko zaś w świetle przepisów i zgodnie z subiektywnym odczuciem. Czy jednak owo odczucie może być zawsze bezbłędne i nie rodzi ryzyka osadzania gdziekolwiek partykuł, skoro – podobnie jak w przypadku Komunii na rękę – trudno spodziewać się, aby odprawiający Mszę kapłan był w stanie rzetelnie i bez przyglądania się ocenić, czy na jego palcach nie zostały maleńkie okruszyny Chleba eucharystycznego?
Standard NOM. Prymas Polski - abp Polak konsekruje chleb |
Odkłada Ciało Pańskie na patenę i kładzie ręce na ołtarzu |
Po czym w normalny sposób bierze w ręce kielich (źródło) |
Pan Jezus nieobecny w partykułach?
W świetle przytoczonych wyżej faktów wydaje się całkiem jasne, iż wedle obiektywnych kryteriów nie tylko praktyka Komunii na rękę, ale cała posoborowa liturgia rodzi dużo większe ryzyko nieposzanowania Ciała Pańskiego aniżeli ma to miejsce podczas udzielania Komunii Św. do ust i innych obrzędów tradycyjnej liturgii katolickiej. Skoro tak, to nieuchronnie rodzi się pytanie, z jakiego powodu reformatorzy liturgiczni wprowadzali i wprowadzają tego rodzaju zmiany, których skutki nie trudno przecież przewidzieć?
Najprościej byłoby odpowiedzieć, iż zapewne nie wierzą oni już w realną obecność Jezusa Chrystusa w sakramencie Eucharystii. Byłoby to jednak zbyt duże uproszczenie, w dodatku nie odpowiadające rzeczywistości, gdyż w oficjalnych dokumentach posoborowego Rzymu nie znajdziemy takiej heretyckiej nauki. Nie oznacza to jednak, iż w wypowiedziach niektórych zwolenników refom w Kościele nie znajdziemy poglądów jeśli nie otwarcie kwestionujących, to bagatelizujących prawdę o transsubstancjacji.
Jak się wydaje, takie bagatelizowanie może zwłaszcza dotyczyć partykuł eucharystycznych, których ze względu na ich drobną postać nie można już rzekomo uważać za postać chleba, a więc i za Ciało Chrystusa. Wychodząc naprzeciw takiej argumentacji, przytoczmy jeden z kanonów XIII sesji Soboru Trydenckiego traktujących o Eucharystii:
„Gdyby ktoś przeczył temu, że w czcigodnym sakramencie Eucharystii pod każdą postacią i w każdej oddzielonej cząstce obecny jest cały Chrystus – niech będzie wyklęty”.Nauka ta była następnie powielana i wykładana przez szereg teologów katolickich w wielu dziełach z zakresu dogmatyki i sakramentologii, czego przykładami są dwa poniższe cytaty, nie pozostawiające chyba wątpliwości w omawianej kwestii:
„Chrystus jest obecny cały i niepodzielny z Bóstwem i człowieczeństwem pod każdą, choćby najdrobniejszą cząstką każdej z obu postaci. Jak każda okruszyna chleba jest chlebem, a każda kropla wina jest winem, tak każda cząstka konsekrowana jest Ciałem i Krwią Chrystusa. Podobnie jak dusza w człowieku jest w całym ciele i we wszystkich jego członkach, tak i Chrystus jako Bóg-Człowiek jest obecny pod każdą odrobiną obu postaci.” (ks. W. Kalinowski , J. Rychlicki „Dogmatyka katolicka”)
„Nie tylko pod całą postacią hostii konsekrowanej i wina konsekrowanego jest cały Chrystus, ale i pod każdą cząstką postaci chleba i wina (po połamaniu postaci chleba i podzieleniu postaci wina) jest cały Chrystus obecny. Bo Chrystus jest w miejsce chleba i wina, gdyż istota chleba została przemieniona w ciało, a istota wina w Krew Chrystusa. A pod każdą cząstką chleba i wina była cała istota chleba i wina, gdyż i najmniejsza cząstka chleba jest chlebem i najmniejsza cząstka wina jest winem” (ks. M. Sieniatycki „Dogmatyka katolicka”).
Czy więcej znaczy tyle samo oraz kwestia pylenia chleba
Przyznać tutaj jednak należy, iż wśród apologetów Komunii na rękę oraz nowej liturgii dość rzadko, przynajmniej w Polsce, pojawiają się głosy kwestionujące obecność Pana Jezusa w partykułach eucharystycznych. Częściej spotkać się można za to z argumentacją, iż również w tradycyjnej liturgii nie sposób przecież w stu procentach zabezpieczyć wszystkich partykuł przed upadkiem (np. podczas wyjmowania z cyborium), a tym bardziej nie da się niekiedy uniknąć pylenia chleba eucharystycznego, czego efekt w skrajnych przypadkach może być nawet widoczny na ubraniach komunikującego. W istocie – powiedzą oni – skoro w obu przypadkach nie da się w pełni uchronić partykuł przed upadkiem, nie ma więc zasadniczej różnicy między ochroną partykuł w obu rytach i w obu formach komunikowania.
Odpowiadając należy przyznać, iż istotnie, zapewne nie da się w zupełności i w każdym wypadku zabezpieczyć Hostii przed niekontrolowanym odrywaniem się od niej partykuł. Rzecz jednak w tym, iż ryzyko takie da się dużej mierze wyeliminować, co też od wieków czynił Kościół szczegółowo regulując postępowanie kapłana wobec Najświętszych Postaci. Wierząc w to, iż nie chodzi tutaj o ochronę drobinek chleba, lecz o zabezpieczenie czci Ciała Pana Jezusa, Kościół z jednej strony niejako uprzedzająco nakazywał kapłanom zachowania mające zapobiegać nawet niecelowemu znieważaniu Ciała Pańskiego, z drugiej zaś – o czym również była wcześniej mowa – określał szczegółowe zasady postępowania w razie wystąpienia takiej sytuacji. Jednym słowem: Kościół robił wszystko co możliwe, aby z jak największą czcią obchodzić się z Postaciami Eucharystycznymi. Absolutnie nie można zaś tego samego powiedzieć o nowym rycie Mszy. Rezygnacja z wielu przepisów liturgicznych w zakresie ochrony kultu eucharystycznego doprowadziła bowiem do sytuacji, iż ryzyko nieuszanowania Ciała Pańskiego niebotycznie wzrosło, a w wielu przypadkach ewentualność zniewagi Eucharystii jest wręcz wpisana w naturę nowych obrzędów. Gdzie jest więc tutaj analogia? Jak niepomiernie błędnym jest w tym wypadku rozumowanie, iż skoro nie jestem w stanie osiągnąć celu w 100%, to zrezygnuję z środków pozwalających mi go osiągnąć w 99%, a ograniczę się do tego co podstawowe i wystarczające do realizacji 50% celu uznając, iż to przecież wszystko jedno! Nie, w tym wypadku to zdecydowanie nie jest „wszystko jedno”, gdyż chodzi tutaj o „cel” najważniejszy z możliwych, nie ma bowiem na ziemi nic cenniejszego i godnego czci aniżeli Pan Jezus w sakramencie Eucharystii.
Jeśli zaś chodzi o wspomniane pylenie chleba eucharystycznego, to warto w tym miejscu odwołać się do przytoczonego wyżej dokumentu Kongregacji Nauki Wiary o partykułach:
„Przez termin "partykuły" należy rozumieć te fragmenty, które odłączyły się od Hostii po konsekracji. Nie może to być pył ani małe oderwane fragmenty, które mogły znajdować się pomieszane z hostiami jeszcze przed konsekracją [podkr. - SC]. Uczeni autorzy od zawsze stanowczo doradzali kapłanom, aby ich intencja konsekrowania nie dotyczyła drobin nieprzeznaczonych do Komunii i ogólnie do kultu eucharystycznego (por. Cappello, Tractatus canonico-moralis de Sacramentis, Vol. I, 19333, s. 271)”.Jak więc jasno widać, pył eucharystyczny znajdujący się w cyborium w czasie konsekracji w istocie nie jest materią sakramentu Eucharystii i nie powinien być źródłem skrupułów w tym względzie. Drugą kwestią jest to, czy nawet jeśli po pewnym czasie część konsekrowanej Hostii uległaby naturalnemu spyleniu, to czy ów pył stanowi nadal materię sakramentalną. Kongregacja Nauki Wiary stwierdza, iż „nie jest możliwe dokładne określenie, od jakiej wielkości możemy i powinniśmy uważać je [partykuły - SC] za postacie sakramentalne”, jednak przytacza św. Tomasza z Akwinu, który dość jednoznacznie stwierdza, iż Ciało i Krew Chrystusa nie ostoi się w postaciach eucharystycznych m.in. „przy takim rozproszkowaniu chleba, bądź też rozlaniu wina, że już nie istnieją ich postacie”.
Trzeba również zauważyć, iż wypadek pylenia eucharystycznego chleba, pomijając nawet kwestię momentu jego powstania i tego, czy jest materią sakramentu Eucharystii, jest kwestią zupełnie nieporównywaną wobec widocznych gołym okiem partykuł, które mogą oderwać się od Hostii. O ile bowiem rozrzucaniu partykuł dość łatwo zapobiec, o tyle w wypadku pylenia ochrona przed tym zjawiskiem jest dużo trudniejsza, jeśli nie niemożliwa. Bóg zaś z pewnością nie oczekuje od ludzi rzeczy niewykonalnych, nakazując im jednak czynić wszystko to, w danej sytuacji może przyczynić się do ochrony danego dobra.
Podsumowanie
W dyskusjach dotyczących udzielania Komunii Św. na rękę dość łatwo ulec emocjom i popaść w argumentację opartą nie na obiektywnej ocenie rzeczy lecz na własnych odczuciach, które kompletnie nie wnoszą nic konstruktywnego w dyskusję o rzeczywistym problemie z nią związanym. Można np. dowodzić, iż „to Bóg wymyślił, że przychodzi w chlebie, wiedząc, że chleb tak się kruszy. Gdyby Jezus chciał ochrony drobinek, to przyszedłby w jabłkach albo szynce, albo w czymś innym”. Można też twierdzić, iż „Jezus, wydając się w moje dłonie, nie traktuje ich jako czarne, brudne i niegodne, uruchamiając przy tym licznik sprofanowanych partykuł. Mój Bóg nie brzydzi się moich rąk”. Podobne teorie, które za fasadą ironii i wręcz niesmacznych porównań próbują sprowadzić rzecz do absurdu, są w istocie ucieczką od odpowiedzi na zasadnicze w tej kwestii pytania. Czy wierząc, iż w każdej cząsteczce eucharystycznego chleba jest obecny cały Chrystus, z pełną świadomością mogę pozwolić sobie na zachowania, które doprowadzą do nieposzanowania Ciała Pańskiego? Czy wierząc w realną obecność Pana Jezusa w każdej cząsteczce Eucharystii mogę oddzielać lub przeciwstawiać miłość do Boga trosce o ochronę najmniejszych części Chleba eucharystycznego? Jakim prawem wreszcie przypisuję sobie – wbrew Tradycji Kościoła – prawo do twierdzenia, iż dla Boga nie ma znaczenia nasza troska lub jej brak o jak największą ochronę Najświętszych Postaci?
Zaczynając rozmawiać o Komunii na rękę i czci Najświętszego Sakramentu wyrażonej w liturgii warto więc chyba odłożyć na boku argumenty oparte na emocjach i skupić się na tym co najistotniejsze. Nie chodzi tutaj bowiem o czyjekolwiek odczucia czy zadowolenie, lecz o cześć i szacunek wobec Wcielonego Boga ukrytego nawet w najmniejszej cząsteczce eucharystycznego Chleba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz