17 stycznia hierarchia Kościoła posoborowego w Polsce już po raz 25. obchodziła tzw. Dzień Judaizmu w Kościele katolickim. Z okazji tego wydarzenia „dzieci Soboru” na czele ze swymi pasterzami w sielankowej atmosferze dialogowały więc z wyznawcami judaizmu, wzajemnie poklepywali się po plecach i modlili się, pragnąc tym samym dać przykład otwartości na inne religie, która – jak sami muszą przyznać – nie jest w zadowalającym dla nich stopniu zaimplementowana w życiu polskich parafii.
Z okazji tego wydarzenia przewodniczący Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem Konferencji Episkopatu Polski, bp Rafał Markowski, wygłosił krótkie wprowadzenie w tegoroczne obchody Dnia Judaizmu, w których zawarł idee przyświecające tej inicjatywie oraz podjął się próby jej obrony wobec krytycznych wobec niej głosów. Spójrzmy więc co ma do zaoferowania katolikom bp Markowski promując dialogowanie z żydami i zastanówmy się, czy zaprezentowania przez niego wizja jest rozsądna oraz spójna z Ewangelią i tradycyjnym nauczaniem Kościoła.
Judaizm powrotem do źródeł?
Odpowiadając na pytanie o powody ustanowienia i obchodzenia od ćwierćwiecza Dnia Judaizmu bp Markowski wyraźnie podkreśla, iż obchody te pozwalają katolikom posoborowym „uświadomić sobie, gdzie są korzenie chrześcijaństwa”. Następnie, przywołując postać ojca wierzących – Abrahama oraz przypominając, iż „zaczątki wiary Kościoła pojawiają się już u patriarchów, u Mojżesza i proroków”, a Objawienie Starego Testamentu otrzymaliśmy niejako od Żydów, konkluduje, iż „w ten sposób widzimy, gdzie leży źródło z którego wypływa chrześcijaństwo. Potrzeba powrotu do tego źródła jest o tyle istotna i ważna, iż stanowi pogłębienie i odświeżenie naszej wiary”.
Z pozoru takie słowa mogą wydać się słuszne i roztropne, wszak czymś nader pożądanym w życiu człowieka jest poznawać swoje korzenie oraz dziedzictwo przeszłych pokoleń. Aby jednak uznać obchody Dnia Judaizmu za wyraz owego powrotu do źródeł należy przyjąć, iż współczesny judaizm jest religią tożsamą z religią Żydów Starego Przymierza. Czy jest tak jednak w istocie?
Najważniejszą cechą religii wyznawanej przez Żydów przed przyjściem Chrystusa Pana było z pewnością to, iż była ona wówczas jedyną prawdziwą i opartą na Bożym Objawieniu religią. Bóg zawierając przymierze z Abrahamem, następnie dając przykazania Mojżeszowi i przez wieki kierując narodem żydowskim uczynił ze starotestamentalnego Izraela lud, w którym do czasu przyjścia na świata Odkupiciela miała być zachowana wiara w prawdziwego i jedynego Boga. W zasadzie plemienna i zawierająca wiele symboli rzeczywistości, która miała dopiero nadejść, religia żydowska była jednak w planie Bożym etapem przejściowym i czekała swego wypełnienia w osobie Mesjasza – Syna Bożego oraz w zapoczątkowanym przez Niego dziele zbawienia ludzkości. Owo wypełnienie Starego Testamentu dokonało się w momencie Wcielenia Jezusa Chrystusa, który poprzez swoją śmierć odkupił wszystkich ludzi i ustanowił Nowy Izrael – Kościół katolicki, który jako jedyny w autorytecie Bożym przekazuje ludziom Objawienie Boże i udziela środków pomocnych do zbawienia. Niestety wielu spośród Żydów wbrew wyraźnym znakom i cudom odrzuciło Jezusa Chrystusa jako Mesjasza, wzgardziło Jego nauką i ustanowionym przez Niego Kościołem. W tym sposób, pozostając zaślepionymi na Bożą prawdę, kontynuowali tradycje religijne swego narodu, odcinając się tym samym od asystencji Ducha Świętego i tracąc prawo do określania swej religii jako religii Bożej. Wymownym symbolem kresu religii Starego Testamentu było zburzenie świątyni jerozolimskiej w r. 70 i ustanie składnia przepisanych w prawie mojżeszowym ofiar, który to stan trwa wśród Żydów po dziś dzień.
Taka jest właśnie geneza współczesnego judaizmu, w dialogu z którym współcześni modernistyczni biskupi upatrują szansy na „powrót do źródeł chrześcijaństwa”. Jak widzimy, judaizm w istocie nie jest jednak religią tożsamą z religią Żydów Starego Przymierza. Co więcej, odrzucając Syna Bożego Jezusa Chrystusa i tkwiąc w ogromnym błędzie wciąż upatrując zapowiadanego w Starym Testamencie Mesjasza, współcześni żydzi nie mają najmniejszego autorytetu aby objaśniać katolikom Pisma oraz być tymi, którzy mogliby dać nam w wierze coś, czego już nie posiadamy. Jako uczniowie Chrystusa mamy wszak nauczanie Pana Jezusa i Nowy Testament, który będąc słowem Bożym wyjaśnia nam wiele z proroctw i zapowiedzi Starego Testamentu. Jako członkowie Kościoła mamy również głosy jego Magisterium oraz świętych Ojców i Doktorów Kościoła, które na wieki dały wszystkim wierzącym jasną wykładnię Pisma Świętego, w tym Starego Testamentu, który jako część Objawienia Bożego jest współcześnie powierzony przez Boga Kościołowi katolickiemu.
W kontekście Dnia Judaizmu możemy również, nieco sarkastycznie zapytać, czy bp Markowski w ramach „powrotu do źródeł” ma zamiar wraz z żydami studiować księgę, na której w dużej mierze opiera się religia współczesnych żydów, czyli Talmud. Na zachętę przytoczmy – za badaczem Talmudu, ks. J.B. Pranajtisem („Chrześcijanin w Talmudzie”), pewien „ciekawy” fragment tej księgi: „Księga Zohar uczy, że Jezus zdechł jak zwierzę i został pogrzebany w owej <„kupie nieczystości, na której leżą porzucone zdechłe psy i zdechłe osły i gdzie są pochowani synowie Ezawa (chrześcijanie) i Ismaela (Turcy), także Jezus i Mahomet, nieobrzezany i nieczysty, którzy są psami zdechłemi, zostali w niej pogrzebani>".
Dni judaizmu szansą na ewangelizację?
Dziwiąc się, że wśród katolików pojawiają się głosy krytyczne wobec Dnia Judaizmu bp Markowski stwierdza: „Dialog międzyreligijny prowadzony w prawdzie i w szczerości, z szacunkiem i pokorą, zawsze pomaga nam wskazać co nas łączy i co nas dzieli, ale jednocześnie uświadomić sobie naszą własną tożsamość i siłę Ewangelii. A zatem jeżeli mamy spełniać i realizować wezwanie Chrystusa „idźcie i głoście”, to jak mamy je czynić, jeżeli nie poprzez dialog ze światem i religiami niechrześcijańskimi”.
Słysząc odwoływanie się bp Markowskiego do wezwania misyjnego Pana Jezusa i wiedząc, jaką formę przybierają Dni Judaizmu, rodzi się jednak spostrzeżenie, że bp Markowski albo niebywale „grzeszy” naiwnością, albo też zupełnie opacznie rozumie słowa Ewangelii. Przyjmując bowiem, iż celem Dni Judaizmu ma być nauczanie Żydów prowadzące do ich nawrócenia i ochrzczenia (Mk 16, 15-16) wydaje się absurdem, iż katolicka strona tych dni dialogu robiąc w ich czasie wiele, począwszy od nazywania żydów starszymi braćmi w wierze, poprzez podkreślanie bogactw religii żydowskiej na wspólnych modlitwach kończąc, nigdy jednak nie zrobi jednego: nie próbuje wykazać żydom prawdziwości posłannictwa Chrystusa i konieczności nawrócenia na religię katolicką. Cóż to bowiem za głoszenie, które pomijając trudne i mogące rodzić opór kwestie podkreśla to co wspólne i poprzez swoją postawę raczej utwierdza drugą stronę w jej błędnych przekonaniach?
Postać rzeczy zmienia się jednak w momencie, jeśli głoszenie niechrześcijanom o którym mówi bp Markowski nie jest wcale wezwaniem do ich nawrócenia, lecz prowadzącą do wzajemnego ubogacania prezentacją swojej postawy religijnej. W tej optyce „głosić Ewangelię” nie znaczy „nawracać” lecz prezentować swój punkt widzenia i doświadczenia religijne dając innym szansę zaczerpnięcia z nich, oczekując jednocześnie od drugiej strony tego samego.
Skonsternowany katolik może w tym miejscu zapewne stwierdzić, iż nie godzi się przypisywać katolickim biskupom takich właśnie intencji. Aby więc przekonać się, iż nie tylko polscy biskupi, ale cały posoborowy Kościół dialogując z żydami oficjalnie wyrzekł się ich instytucjonalnego nawracania, wspomnijmy opublikowany 11 XII 2015 r. dokument Komisji ds. Stosunków z Żydami Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, w którym bezpośrednio stwierdzono, iż Kościół nie prowadzi ani nie zachęca do żadnej instytucjonalnej misji skierowanej konkretnie do Żydów, co wynika z tego, iż są oni rzekomo „nosicielami Słowa Bożego” (B. Huculak, "Watykan dzisiaj"). Jest to zresztą pokłosie wcześniejszej posoborowej teologii, pod wpływem której w wielkopiątkowych modlitwach za żydów Kościół posoborowy nie modli się już za ich nawrócenie, lecz prosi Boga, „aby pomógł im wzrastać w miłości ku Niemu i w wierności Jego przymierzu” oraz aby „lud, który niegdyś był narodem wybranym, mógł osiągnąć pełnię odkupienia”.
Problem w tym, iż dialogowania z żydami przy jednoczesnym wyrzeczeniu się prowadzenia wobec nich akcji misyjnej nie da się w żaden sposób pogodzić ani ze słowami Pana Jezusa, na które – jak na ironię – powołuje się właśnie bp Markowski: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk16, 15-16). Postawa posoborowej hierarchii jest również niezgodna z nieomylnym nauczaniem Kościoła, który choćby na Soborze Florenckim orzekł, iż trwanie w religii żydowskiej stanowi bezpośrednią przeszkodę do osiągnięcia zbawienia.
Czy istnieje alternatywa?
Odrzucając ową niekatolicką postawę wróćmy jednak na koniec do wątpliwości bp. Markowskiego, który retorycznie pytał, w jaki inny niż dialogowanie sposób mielibyśmy realizować wezwanie Chrystusa do głoszenia Ewangelii? Odpowiedź na to pytanie wydaje się dość prosta: czerpać z tego co zawsze czynił Kościół, wykorzystując przy tym – na wzór św. Maksymiliana Kolbe – wszelkie godziwe i możliwe do wykorzystania środki do niesienia światła Ewangelii. Nikt nie zabrania przecież biskupom ustanowienia choćby dnia modlitw o nawrócenie żydów, nikt nie powstrzymałby ich przed głoszeniem „w porę i nie w porę” konieczności porzucenia błędnych religii i przynależności do Kościoła, nie kto inni jak oni mają również niebywałe możliwości ku temu, aby organizować choćby tematyczne konferencje i debaty apologetyczno-ewangelizacyjne, które – biorąc pod uwagę współczesne możliwości – mogłyby przez lata trafiać do wielu niechrześcijan szczerze szukających Boga. Łaska Boża z pewnością działałaby wówczas w wielu duszach cuda i prowadziła je do Chrystusa. Dlaczego tego nie robią? Odpowiedź wydaje się niestety tak samo prosta, jak i przerażająca: wyznawana przez nich, zrodzona na Soborze Watykańskim II religia nie jest tożsama z religią katolicką….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz