2 sty 2022

Bractwo Kapłańskie św. Piotra. W pułapce fałszywego posłuszeństwa

 


W ostatnim czasie pojawiły się pogłoski o tym, iż papież Franciszek, po zdecydowanym ograniczeniu sprawowania i rozpowszechniania Mszy Św. Wszechczasów za sprawą Traditionis Custodes, planuje wykonać kolejny krok ku zupełnemu wyrugowaniu z życia Kościoła tradycyjnej liturgii. Następnym etapem tego planu ma być ustanowienie w podległych Rzymowi zgromadzeniach sprawujących tradycyjną liturgię delegatów, których zadaniem byłoby doprowadzenie do przyjęcia przez te wspólnoty liturgii posoborowej.
Informacja ta wywołała poruszenie i larum w wielu mediach przychylnych zachowaniu autentycznej liturgii rzymskiej. Istotnie, działania Franciszka na polu „walki liturgicznej” zasługują na głosy krytyki i największego oburzenia. W kontekście zgromadzeń podległych do niedawna komisji „Ecclesia Dei” mało kto pyta jednak o to, czy sytuacja w której mogą się one wkrótce znaleźć nie jest przypadkiem prostą konsekwencją postawy wobec kryzysu Kościoła, którą przyjęły one u swego zarania. Do ciekawych wniosków prowadzi nas w tej mierze przypadek największego z tych zgromadzeń – Bractwa Kapłańskiego św. Piotra (FSSP).

Założenie Bractwa Kapłańskiego św. Piotra wiąże się ściśle ze święceniami biskupimi czterech kapłanów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X (FSSPX) przez abp. Marcela Lefebvre’a i współkonsekratora bp. Antonio de Castro Mayera, których dokonali oni 30 VI 1988 r. Wkrótce po tym wydarzeniu, nazwanym przez Rzym aktem schizmatyckim, oraz nałożeniu na abp. Lefebvre’a oraz nowo konsekrowanych biskupów ekskomuniki, kilkunastu kapłanów Bractwa św. Piusa X wraz z grupą kleryków opuściło jego szeregi aby z aprobatą papieża założyć nowe zgromadzenie kapłanów sprawujących tradycyjną liturgię rzymską. Jako że kapłani ci od lat formowani byli przez abp. Lefebvre’a, doskonale znali istotę posoborowego kryzysu w Kościele oraz zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw na jakie narażał on katolików na całym świecie. I choć musieli również wiedzieć o tym, iż abp Lefebvre wyświęcając biskupów nie podważał władzy papieskiej i prawa Jana Pawła II do rządzenia Kościołem, ani też nie miał intencji tworzenia Kościoła równoległego, to uznali najwyraźniej, że życie z piętnem schizmatyka w odseparowaniu od oficjalnych struktur kościelnych jest czymś nie do przyjęcia. Postanowili więc poddać się władzom kościelnym i prowadzić swoją działalność w ramach nakreślonych im przez Rzym.

Trudno przypuszczać aby na początku istnienia FSSP jego członkowie drastycznie różnili się w ocenie stanu Kościoła od członków swego macierzystego zgromadzenia. Tym co miało ich odróżniać od FSSPX nie było bowiem ani zaaprobowanie używania w nowym zgromadzeniu zmienionej liturgii, ani też wyrzeknięcie się „błędów lefebryzmu”. Wyróżnikiem tym było za to zachowanie, mimo istniejącego kryzysu w Kościele, posłuszeństwa papieżowi w odniesieniu do zakresu prowadzonej przez nowe Bractwo działalności. 

Wraz z odejściem od abp. Lefebvre’a założycieli Bractwa św. Piotra bardzo szybko między oboma, w pewien sposób konkurującymi między sobą środowiskami wytworzył się pewien antagonizm oraz nastąpiła wyraźna polaryzacja stanowisk. Członkowie Bractwa św. Piusa X zarzucali dysydentom, iż mając świadomość roli, jaką w kryzysie Kościoła odgrywa jego najwyższa hierarchia z papieżami na czele, praktycznie bezwarunkowo powierzyli swoje losy tej właśnie hierarchii, która jeszcze kilkanaście lat wcześniej chciała skazać na zapomnienie Mszę Wszechczasów oraz wszystko to, co nie pasowało do wizji Kościoła posoborowego. W ich rozumieniu założyciele FSSP popełnili błąd dzieląc środowisko Tradycji katolickiej w imię rzekomej konieczności podporządkowania się władzom kościelnym w momencie, gdy władze te zainfekowane są wieloma współczesnymi błędami i herezjami, które w bezpośredni sposób wpływają na ich decyzje w zarządzaniu Kościołem. Z drugiej strony członkowie FSSP coraz bardziej utwierdzali się na stanowisku, iż pragnąć pozostać katolikami wiernym Tradycji nie można oddzielać się od struktur Kościoła ani w praktyce ignorować nauczania i poleceń papieży, choćby z niektórymi z nich trudno się było pogodzić. Stąd coraz mocniej wybrzmiewały z tych środowisk głosy o niemożliwym do zaakceptowania teologicznie stanowisku FSSPX oraz o jego schizmatyckim charakterze.
Afirmowanie przez włączone w oficjalne struktury kościelne FSSP ogromnej wagi posłuszeństwa w Kościele oraz wyraźne dystansowanie się od „schizmatyckiego” FSSPX, w nieunikniony sposób musiały z czasem doprowadzić do zmiany stanowiska teologicznego FSSP wobec wielu przejawów współczesnego kryzysu w Kościele. Trudno bowiem na dłuższą metę wyobrazić sobie sytuację, iż tak mocno podkreślając konieczność niemal bezwzględnej uległości współczesnym papieżom, jednocześnie choćby w duchu można być przeświadczonym, iż papieże ci popełniają katastrofalne i szkodliwe dla dusz błędy w nauczaniu i zarządzaniu Kościołem.

Doskonałym przykładem takiej zmiany jest stanowisko FSSP wobec nowej Mszy. Jeszcze jako członkowie FSSPX przyszli „petryści” musieli zgadzać się z powszechnym w tym zgromadzeniu przekonaniem, iż Nowa Msza jako zawierająca liczne zmiany i pominięcia, wraz z towarzyszącą jej teologią, jest liturgią sprotestantyzowaną, szkodliwą i nie możliwą do zaakceptowania. Abp Lefebvre, a wraz z nim członkowie FSSPX stali i do dziś stoją bowiem na stanowisku, iż reformy liturgicznej Pawła VI nie można postrzegać wyłącznie w aspekcie prawnie przysługujących papieżowi zmian o charakterze dyscyplinarnym. Ich zdaniem posoborowe zmiany liturgiczne dotykają wyrażonej w liturgii doktryny Kościoła, której czystości papież nie ma prawa naruszać. Stąd kapłani FSSPX nigdy nie odprawiają Nowej Mszy oraz odradzają wiernym czynne uczestnictwo w zreformowanych obrzędach.

Od zakładających FSSP kapłanów nikt nie wymagał początkowo odprawiania Nowej Mszy. Musieli oni jedynie, na co na krótko przystał w pewnym momencie sam abp Lefebvre, uznać ważność i prawomocność nowych obrzędów. Z czasem jednak w nowym zgromadzeniu pojawiały się tendencje wyraźnie odbiegające od linii wyniesionej w tej mierze z FSSPX. W około 10 lat po powstaniu FSSP niektórzy jego kapłani domagali się od swych przełożonych prawa do odprawiania w pewnych okolicznościach Nowej Mszy. Próbującemu się temu sprzeciwić ówczesnemu przełożonemu Bractwa św. Piotra, ks. Josefowi Bisigowi (byłemu członkowi FSSPX), stanęły jednak na przeszkodzie władze rzymskie. Rozstrzygając tę kwestię zdecydowały one, iż żaden przełożony FSSP nie może zabronić członkom wspólnoty sprawowania również nowej liturgii. Będąc posłusznymi tej decyzji, późniejsi przełożeni FSSP nie próbował już, przynajmniej oficjalnie, odmawiać swym kapłanom prawa do sprawowania Nowej Mszy. Jak można jednak przypuszczać, ewolucja zgromadzenia poszła w tym kierunku, iż postawa taka zaczęła wynikać nie tylko z wymuszonego posłuszeństwa wobec decyzji Rzymu, ale ze zmiany nastawienia wobec Nowej Mszy w dużej części zgromadzenia.

Aby to zobrazować, wtrącę w tym miejscu kilka osobistych wspomnień wiązanych z polskimi kapłanami FSSP. Otóż kilkanaście lat temu będąc studentem jednej z krakowskich uczelni uczęszczałem przez pewien czas na Msze Św. odprawiane przez ks. W. Grygiela z FSSP w Kościele pw. św. Wojciecha na Rynku Głównym. Miałem wówczas okazję poznać ówczesnego diakona, a obecnego Przełożonego Generalnego FSSP, ks. Andrzeja Komorowskiego. Z jego to właśnie ust usłyszałem, gdy odpowiadając jednemu z wiernych na pytanie o możliwość uczestnictwa w Mszach w kaplicach FSSPX stwierdził, iż jest to absolutnie niedopuszczalne i – tu cytuję dosłownie – „lepiej iść na modernistycznie sprawowany NOM niż do kaplicy FSSPX”. Jak wyraźnie widać z tej wypowiedzi, dla ks. Komorowskiego przynajmniej wówczas Nowa Msza sama w sobie i to wydaniu skrajnym, modernistycznym, nie była poważniejszym problemem, a z pewnością nie była problemem doktrynalnym porównywalnym z rzekomo niegodnie sprawowaną liturgią katolicką w FSSPX. Zdanie to podzielał z pewnością również ks. Grygiel, który w rozmowie ze mną bez ogródek stwierdził, iż jego zdaniem Nową Mszę również „można sprawować bardzo pięknie i bardzo godnie”. Od takiego myślenia pozostał już tylko krok do pełnego przyjęcia NOM poprzez jego sprawowanie. Choć nie wiadomo mi aby ks. Grygiel odprawiał Nową Mszę, to faktem jest, iż okazjonalnie sprawuje ją inny kapłan FSSP w Polsce, ks. Marcin Kostka.

Ktoś może mi jednak w tym miejscu zarzucić, iż przypadki te nie mogą świadczyć o całym zgromadzeniu. Znana jest bowiem choćby sprawa sprzed kilku miesięcy, gdy arcybiskup francuskiej diecezji Dijon wyrzucił z posługi w niej kapłanów FSSP odmawiających koncelebrowania NOM. Doceniając postawę tych kapłanów trzeba jednak zauważyć, iż w kontekście całej linii postępowania FSSP ich postawa jest w gruncie rzeczy niekonsekwentna. Skoro bowiem ich zgromadzenie od początku niezwykle mocno i w opozycji do FSSPX podkreślało swą wierność papieżowi i podległym mu biskupom, a następnie uznało Nową Mszę jako legalny wyraz kultu Kościoła oraz wyrzekło się publicznej polemiki względem wobec reform soborowych i posoborowych, to można słusznie zapytać na jakiej podstawie członkowie tegoż Bractwa opierają swoje nieposłuszeństwo woli biskupa, który przyjął ich w swej diecezji? Być może argumentowali to tym, iż sprawowanie zmienionej liturgii nie jest częścią „charyzmatu” ich zgromadzenia i mają prawo, będąc zgromadzeniem na prawie papieskim, odmówić wykonania takiego polecenia biskupa. Co stanie się jednak w sytuacji, gdy sam Franciszek lub jego następca poprosi członków Bractwa o sprawowanie, obok tradycyjnej liturgii, również Nowej Mszy lub wręcz określi termin, w którym będą oni musieli zupełnie porzucić tradycyjną Mszę rzymską? Co stanie się jeśli istnie czołobitne deklaracje o braku zastrzeżeń wobec Nowej Mszy oraz nauki Soboru, które również ostatnio podpisywali prominentni członkowie FSSP, nie wystarczą do tego aby mieć względny spokój działając w ramach Kościoła posoborowego?

Wydaje się, iż dla zgromadzenia od ponad trzydziestu już lat niosącego na sztandarach swą wierność i posłuszeństwo współczesnym papieżom, jedynym logicznym wyjściem w tej sytuacji będzie nic innego jak stanięcie za posoborowym stołem, a w razie konieczności również schowanie do szafy „zakazanych” Mszałów trydenckich. Czy jednak jest to wyjście jedyne? Z pewnością nie. Sprzeciw wobec takiego polecenia wymagałby jednak dużego przeorientowania myślenia członków FSSP o granicach posłuszeństwa wobec władzy kościelnej i być może przyznania, iż to jednak abp Lefebvre miał rację w roku 1988...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz