27 paź 2024

Czy kapłan wymawiając "una cum" nie mówi Panu Bogu prawdy?




Kwestia wypowiadania przez kapłana imion aktualnie piastujących swój urząd papieża oraz ordynariusza miejsca w Kanonie Mszy św. stanowi jeden z punktów niezgodny między przedstawicielami różnych opcji tradycjonalistycznych w Kościele. Jak się wydaje, szczególnie dużo kontrowersji w tej sprawie wzbudza postawa kapłanów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, którzy nie podważając legalności posoborowej hierarchii i wypowiadając formułę una cum, jednocześnie odcinają się od wprowadzanej przez nią od kilkudziesięciu lat rewolucji doktrynalnej i liturgicznej. Jakiś czas temu zdecydowanej krytyki takiej postawy podjął się na swoim blogu przedstawiciel tzw. ruchu oporu, ks. Jacek Bałemba, pisząc m.in.:

„Kwestia una cum dotyczy kapłana odprawiającego Mszę Świętą i jego jedności z papieżem. Chodzi o jedność tej samej wiary – katolickiej i apostolskiej – jak mówią słowa Kanonu Rzymskiego, wypowiadane przez kapłana podczas odprawiania Mszy Świętej (…) Jeśli kapłan jest ortodoksyjny, a więc obiektywnie wyznaje integralnie wiarę katolicką, a na Stolicy Apostolskiej zasiada człowiek nie wyznający wiary katolickiej, wówczas kapłan, odczytując w Kanonie słowa una cum, nie mówi Panu Bogu prawdy. Obiektywnie bowiem nie ma jedności wiary. Jest obiektywna różnica wiar”.

Komentarz ten nawiązywał do drugiego zdania początkowej modlitwy Kanonu (Te igitur), która w tłumaczeniu na język polski (za przekładem Mszału Rzymskiego benedyktynów tynieckich) brzmi następująco:

„Składamy Ci je [dary, daniny, święte ofiary nieskalane – przyp. aut.] przede wszystkim za Kościół Twój święty katolicki, racz go obdarzyć pokojem, strzec, jednoczyć i rządzić nim na całym okręgu ziemskim wraz ze sługą Twoim, papieżem naszym N. i biskupem naszym N., jak również ze wszystkimi wiernymi stróżami wiary katolickiej i apostolskiej”.


Tłumaczenie modlitwy Te igitur, zamieszczone w książce Skarb Tradycji. Przewodnik po Mszy Świętej


    Opierając się na literalnym sensie tego tłumaczenia naprawdę może dziwić opinia ks. Bałemby, iż katolicki „kapłan, odczytując w Kanonie słowa una cum, nie mówi Panu Bogu prawdy”. Nie znajdziemy w nim bowiem wyrażenia, iż kapłan odprawiający Mszę św. jest w jedności wiary z papieżem. W modlitwie tej znajdziemy za to prośbę, aby Bóg obdarzył pokojem, strzegł, jednoczył i rządził Kościołem, wraz z (una cum) aktualnymi papieżem i biskupem. Jest to więc raczej wyznanie tego, iż kapłan uznaje władzę zasiadających na swych stolicach biskupów Rzymu oraz miejscowej diecezji, za których aktualnie się modli. Zgodnie z tym tłumaczeniem nie ma w tej modlitwie Kanonu również słów bezpośrednio wskazujących, iż aktualny papież jest owym „wiernym stróżem wiary katolickiej i apostolskiej”. Wyrażenie „jak również ze wszystkimi…” czyni tutaj wyraźne rozgraniczenie między słowami „papieżem i biskupem” oraz „wszystkimi wiernymi stróżami wiary”. Oczywiście absurdem byłoby zakładać, iż Kościół układając tę modlitwę chciał wyłączyć spośród zbioru „wiernych stróżów wiary katolickiej i apostolskiej” papieża i biskupów. Przeciwnie, to oni jako pierwsi powinni nimi być! Tym niemniej słowa modlitwy nie zawierają stwierdzenia, iż „papież (aktualnie Franciszek) jest wiernym stróżem wiary katolickiej i apostolskiej”. A to – w kontekście krytyki ks. Bałemby – czyni sporą różnicę. Odczytując polską treść modlitwy Te igitur można więc przyjąć, iż integralnie katolicki kapłan, dostrzegający modernistyczny kryzys hierarchii Kościoła, jednak nie mija się z prawdą wypowiadając una cum. Modląc się za Kościół słowami Kanonu, zanosi bowiem modlitwę za uznawanych przez siebie za legalnych (choć pogrążonych w błędach) papieża i biskupa z jednej, oraz za „wszystkich wiernych stróżów wiary katolickiej i apostolskiej” z drugiej strony.

    Rzecz jasna trzeba pamiętać o tym, iż interpretacja tekstów liturgicznych nie jest tak prosta jak zaprezentowana przeze mnie analiza literalnego sensu tłumaczenia przytoczonej wyżej modlitwy. Stąd szukając odpowiedzi na pytanie, czy kategoryczne stwierdzenia przedstawiciela tzw. ruchu oporu mają oparcie w faktach, sięgnijmy do kilku katolickich opracowań z zakresu liturgiki, w których znajdziemy komentarze do modlitw Kanonu rzymskiego. Posłużę się w tym miejscu pozycjami czterech kapłanów: F. Cozela („Msza Święta”), M. Gihra („Ofiara Mszy Świętej”) J. Brinktrine („Msza Święta”) oraz A. Nojszewskiego („Liturgia rzymska”).

Na początku warto przytoczyć, co każdy z nich pisał w kontekście samych słów una cum famulo tuo Papa nostro...

F. Cozel:

„«Wraz ze sługą Twoim Papieżem naszym N. i Biskupem naszym N.»”

Zaraz po modlitwie za cały Kościół św. zanosi kapłan modlitwę za Głowę tego Kościoła, za Papieża. Od czasu, jak sam Jezus Chrystus, Boski Założyciel Kościoła, modlił się za pierwszą Głowę Jego, Piotra: «Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara» (Łk 22,32) wszystkie liturgie od najdawniejszych czasów zawierają tę modlitwę za Papieża (…) łączność z Papieżem jest jakby oznaką prawowierności i łączności z Kościołem samym”.

M. Gihr:

„Sam ogólny owoc ofiarny przypada pojedynczym członkom Mistycznego Ciała Chrystusowego w tym pełniejszej mierze, im się oni więcej przyczyniają do ogólnego dobra Kościoła; dlatego w tym miejscu składa się jeszcze ofiarę i zanosi modlitwę w szczególności i wyraźnie za widzialną głowę całego Kościoła i za biskupa diecezji, w której odprawia się Msza św. (…) Przystoi, by się w całym Kościele modlono i składano ofiarę za papieża (…) Z nim łączą się pojedynczy pasterze i pojedyncze owczarnie tak ściśle, jak promienie ze słońcem, jak gałęzie z pniem, jak strumyki ze źródłem”.

J. Brinktrine:

„Część druga [modlitwy Te igitur, zaczynając się od słów In primis – przyp. aut.] zawiera resztki starej modlitwy odmawianej przez wiernych, a mianowicie modlitwy wstawienniczej za Kościół i papieża”.

A. Nojszewski:

„Zaraz po modlitwie za Kościół, wspomnienie się czyni za głowę Kościoła, papieża. Od czasu gdy sam Zbawiciel dał przykład, iż w szczególności i przede wszystkim za Piotra modlić się należy, przez wszystkie aż dotąd następne wieki, zawsze prawdziwi synowie Kościoła, pierwsze uczucia serca, za nim i jego następców, wznoszą i wznosili do Boga (…) na Zachodzie memento za papieża nigdy żadnemu nie ulegało sporowi i wątpliwości (…) Uważano, że prawowierność i łączność z papieżem za jedno się bierze (…)”.

Bardzo ciekawe i godne podkreślenia są przy tym uwagi ks. Nojszewskiego odnoście samego słowa una. Są one w kontekście współczesnych sporów wokół una cum tym istotniejsze, iż można czasem odnieść wrażenie, iż wiele osób interpretuje wyrażenie una cum (…) papa nostro w ten sposób, jakoby miało ono znaczyć (analogicznie do często przytaczanego wyrażenia ut unum sint – aby byli jedno) „w jedności z naszym papieżem”. Tymczasem – co można już zauważyć z samego przytoczonego wyżej tłumaczenia zawierającej je modlitwy – użyte w tym kontekście znaczy ono „wraz z (….) papieżem”.

„«Una», pospołu. Przysłówek ten tak nierozdzielną dwóch lub więcej przedmiotów wprowadza łączność, że jednego od drugiego oderwać, owszem nawet pojąć nie można; bo jeden drugiego dopełnia i razem stanowią, jeżeli nie fizyczną, przynajmniej moralną całość. Stosowniej tu żaden inny wyraz użyty być nie mógł; wiadomo bowiem, że Kościół katolicki bez papieża to rzecz niezrozumiała, że sprawa papieża to sprawa Kościoła; jedno bez drugiego jest niepojęte. To ścisłe w tej modlitwie zespolenie z Kościołem papieża, pokazuje starodawną pierwszych wieków wiarę, że «gdzie papież, tam Kościół»”.

    Jak widać wyraźnie z powyższych cytatów, wyrażenie una cum famulo tuo Papa nosto jest z jednej strony przede wszystkim modlitwą za papieża, z drugiej zaś wyznaniem, iż „prawowierność i łączność z papieżem za jedno się bierze”, gdyż wiadomo, że „Kościół katolicki bez papieża to rzecz niezrozumiała, że sprawa papieża to sprawa Kościoła”. Owszem, kapłan w założeniu ma łączyć się z papieżem „tak ściśle, jak promienie ze słońcem, jak gałęzie z pniem, jak strumyki ze źródłem”, a trudno mówić o ściślejszym w tym wypadku zjednoczeniu niż zjednoczenie w wierze. W powyższych cytatach nie znajdujemy jednak wzmianki o tym, jakoby słowa una cum były kategorycznym stwierdzeniem ortodoksji papieża, z którym wypowiadający je kapłan jednoczy się w wierze. Stąd można by odwrócić problem zarysowany przez ks. Bałembę i – jak się zdaje słusznie – zapytać, czy katolicki kapłan, który mimo wszystkich błędów Franciszka uważa go za legalnego następcę św. Piotra, ma prawo nie wymieniać jego imienia w Kanonie Mszy św.?

    Być może rzecz ma się jednak inaczej i mimo dość jednoznacznego literalnego znaczenia przytoczonej modlitwy Kanonu, użyte tam wyrażenie „jak również ze wszystkimi wiernymi stróżami wiary katolickiej i apostolskiej”, do którego wprost nawiązywał przecież ks. Bałemba, odnosi się również do papieża. W wyniku takiej interpretacji rzeczywiście można by przyznać, iż kapłan wymawiający una cum pośrednio przyznaje, że aktualny papież jest wiernym stróżem wiary katolickiej i apostolskiej.   

Komentarz ks. J. Brinktrine do tych słów modlitwy Te igitur istotnie wspiera taki tok rozumowania:

„Słowa catholicae et apostolicae fidei cultores należy odnosić do wszystkich w ogóle katolików, a nie, jak sądzono, tylko do tych, którzy w jakiś szczególny sposób przyczynili się do rozszerzenia wiary katolickiej”.

„Jungmann (…) przez [te – przyp. aut.] słowa kanonu (…) rozumie pasterzy Kościoła. Argument, jaki tutaj wysuwa (jak Capelle), nie jest przekonywający. Uważa on, że w innym wypadku powstałaby tautologia, gdyż Kościół, wspominany poprzednio, składa się z ogółu wiernych, wobec tego zapewne nie o nich tu chodzi. Z pewnością nie myślano o tautologii wypowiadając ten dodatek, raczej widziano w nim wyjaśnienie słów poprzednich: Kościół, papież (biskup), wszyscy wierni”.

Inne interpretacje tego wyrażenia znajdziemy za to u pozostałych trzech przywoływanych wcześniej autorów.

F. Cozel:

„Wreszcie kapłan modli się: «i ze wszystkimi prawowiernymi, powszechnej i apostolskiej wiary wyznawcami». Niektórzy liturgiści przez te słowa: «fidei cultoribus» rozumieją wszystkich wyznawców prawdziwej wiary Chrystusowej, ale tak z kontekstu i wedle ściślejszego znaczenia tego słowa, jak też wedle starego liturgicznego zwyczaju i porządku, i wedle zdania wielu poważnych liturgistów, w modlitwie tej kapłan osobno, szczególniej poleca wszystkich pracowników w owczarni Chrystusowej, a zwłaszcza kapłanów, którzy pracą swoją około owieczek Chrystusowych przyczyniają się do ich zbawienia, a przez to i do utrzymania, powiększenia i upiększenia Kościoła Chrystusowego, bo wszystkich razem wyznawców wiary katolickiej, polecał kapłan na samym początku, modląc się za cały kościół katolicki”.

M. Gihr:

„W końcu modlimy się jeszcze za «wszystkich wiernych stróżów wiary katolickiej i apostolskiej». Jak same te słowa wskazują, jest tutaj mowa o takich osobach które nie tylko są prawowierne, tj. słowem i czynem wyznają czystą, nieskalaną, i niesfałszowaną wiarę, lecz jednocześnie są powołane do tego, by zaszczepić, pielęgnować, rozszerzać i umacniać prawdziwą wiarę, która jest «katolicka i apostolska», i to powołanie swoje starają się spełnić. Do takich należy zaliczyć w pierwszym rzędzie biskupów i kapłanów, albowiem są oni pasterzami i nauczycielami (…) nic nie staje na przeszkodzie, ażeby mogły być jednocześnie odniesione lub rozszerzone jeszcze na wszystkich tych, którzy (…) w jakiś inny sposób przyczyniają się do rozszerzenia wiary”.

A. Nojszewski:

„Et omnibus orthodoxis atque catholicae et apostolicae fidei cultoribus (…) powyższe wyrazy (…) zawsze uważane były jako niezbędne dopełnienie prośby za Kościół. Jest to memento ogólne za pracowników winnicy Chrystusa, którzy nauką i pracą około zbawienia bliźnich, przyczyniają się do utrzymania lub powiększenia Kościoła świętego. A że ta rola dostaje się zwykle pokoleniu kapłańskiemu, więc to prośba za kapłanów (…) chociaż są liturgiści, którzy te ostatnie sześć wyrazów, do wszystkich w ogóle wiernych odnoszą, jednak porządek, w jakimś niegdyś w dyptychach kościelnych kapłani byli zapisywani, wysokie nadto stanowisko, jakie wszędzie, a szczególniej przy ołtarzu zajmowali, wreszcie samo dosłowne wyrazu cultores znaczenie, każe to memento, to miejsce, samemu niżej biskupa duchowieństwu stojącemu zostawić”.

Same powyższe cytaty dowodzą, iż nie ma wśród liturgistów jednoznaczniej opinii, która pozwalałaby twierdzić, iż ostatnie słowa modlitwy Te igitur odnoszą się również do wszystkich członków Kościoła, w tym do papieża. Równie dobrze, a w moim odczuciu dużo bardziej spójnie i logicznie, jest odnieść je do niewymienionych wcześniej w Kanonie kapłanów. 

    Nie da się więc bez wątpliwości dowieść, czy to na podstawie interpretacji tekstu modlitwy, czy też w oparciu o opinie liturgistów, iż kapłan wypowiadający w Kanonie imię Franciszka „nie mówi Panu Bogu prawdy”. Zastanawiać może wobec tego, po co ks. Bałemba ogłasza takie właśnie kategoryczne tezy, narażając czytelników swych blogów, wśród których jest z pewnością wielu katolików korzystających z posługi kapłanów wypowiadających una cum, na niepotrzebne zakłopotanie czy skrupuły. Inną kwestią jest to, iż ks. Bałemba zdaje się w tym wypadku również nie pamiętać – jak się okazuje bardzo selektywnie –  o tym, iż teksty liturgiczne nie są definicją dogmatyczną, która wymaga wielkiej precyzji i nie powinna być podatna na interpretacje. Skoro bowiem ze swojej rygorystycznej interpretacji una cum wyciąga on tak daleko posunięte wnioski, iż nie wypowiada imion papieża i biskupa w Kanonie, to czy konsekwentnie nie powinien on np. wstrzymać się od wymawiania fragmentu kolejnej modlitwy Kanonu: „Pomnij, Panie (…) na wszystkich tu obecnych, których wiara jest Ci znana i oddanie jawne”? Czy ma on bowiem pewność co do tego, że oddanie Bogu wszystkich uczestników odprawianej przez niego Mszy św. jest istotnie jawne? A skoro nie ma co do tego pewności, to czy wypowiadając te słowa nie naraża się przypadkiem na to, że nie mówi wówczas Panu Bogu prawdy?

Fałszywy dylemat zarysowany w ostatnim zdaniu chyba wystarczająco dobitnie pokazuje, do jakich absurdów prowadzi traktowanie pewnych tekstów liturgicznych bardziej jako deklaracji doktrynalnej aniżeli jako modlitwy. Ortodoksyjny kapłan wymawiając una cum modli się po prostu za Franciszka jako papieża, o którym wie, iż jest pogrążony w wielu błędach, tak samo jak później modli się za uczestników Mszy św. mając przecież świadomość tego, że wśród nich mogą znajdować się osoby, których oddanie Bogu w żadnej mierze nie jest jawne.

Czy wobec tego wszystkiego nie prościej, ale i uczciwiej ze strony ks. Bałemby byłoby przyznać, iż albo ważnie wyświęcony kapłan katolicki uznaje Franciszka za papieża i wymawia jego imię w Kanonie, albo też oświadcza, iż jest sedewakantystą, a Franciszek to antypapież? To jednak – jak się zdaje – wykracza poza linię nakreśloną przez bp. R. Williamsona związanym z nim kapłanom.


25 kwi 2024

Katolik wobec Novus Ordo Missae #7 Papieże jak strażnicy rytu wschodniego

 


W kontekście rozważania tego czy, a jeśli tak to w jakim zakresie papieże mają prawo wprowadzać modyfikacje liturgiczne, wart odnotowania jest pewien istotny fakt. Otóż papieże rzymscy, jako Najwyżsi Pasterze całego Kościoła powszechnego, również w odniesieniu do rytów wschodnich wyraźnie określali swoją rolę jako strażników liturgii w jej tradycyjnym kształcie, a nie jej kreatorów. I tak samo jak bulla Quo primum stwierdzała nienaruszalność tradycyjnej liturgii Kościoła łacińskiego, tak samo dokumenty innych papieży podkreślały, iż zobowiązują się oni do niezmieniania tradycyjnych rytów wschodnich. Znakomitą ilustracją tego będzie cytat z encykliki papieża Piusa XII Orientales omnes Ecclesias, wydanej w 350. rocznicę przyłączenia do Kościoła katolickiego schizmatyckiego Kościoła rusińskiego na ziemiach polskich. W dokumencie tym, przedstawiając historyczne tło zawarcia tzw. Unii Brzeskiej, Pius XII pisał:


Nasi poprzednicy zawsze dokładali najwyższych starań, by prawny obrządek ruski otoczyć opieką i zachować. Kiedy episkopat ruski prosił papieża za pośrednictwem posłanych do Rzymu biskupów włodzimierskiego i łuckiego, by Jego Świątobliwość raczył w swym własnym i swoich następców imieniu zatrzymać w całości i bez zmian i zatwierdzić obrzędy sakramentalne i ceremonie Kościoła wschodniego, oraz zatwierdzić je w tym stanie, w jakim posługiwano się nimi w czasie zawierania Unii, jak również by raczył stwierdzić, że ani On sam, ani Jego następcy nigdy nie wprowadzą w nie żadnych zmian” – Klemens VIII przychylił się do ich prośby i wydał przepis zakazujący dokonywania takich zmian.”1


Na kanwie tego cytatu rodzi się kolejna refleksja. Skoro byłoby tak, jak twierdzą niektórzy, iż liturgia Mszy Świętej to sprawa dyscyplinarna, którą można zmieniać, to jak wytłumaczyć, iż pragnący pojednać się Kościołem biskupi ruscy tak mocno obstawali przy zachowaniu nietkniętym swojego obrządku? Skąd u nich, posługujących się przecież czcigodną i sięgającą daleko przed czasy schizmy wschodniej liturgią, tak mocne przeświadczenie o jej nienaruszalnym charakterze? Być może ktoś próbowałby to wytłumaczyć obawą biskupów ruskich przed latynizacją ich tradycji liturgicznej. Gdybyśmy jednak nawet karkołomnie przyjęli, że przyczyna ta jest rzeczywistym wytłumaczeniem tak wielkiej czci dla swego rytu wśród unitów, to jak wytłumaczyć fakt, że papież w imieniu swoim i swych następców zobowiązał się nie wprowadzać żadnych zmian w rycie Kościoła rusińskiego? Gdyby papieże zdecydowali się na tak poważny krok i deklarację w materii dyscyplinarnej, czyli z natury takiej, która podlega i to nieraz dość często zmianom, to byłoby to z pewnością zachowaniem czyniącym wyłom w prawie papieży do sprawowania władzy jurysdykcyjnej nad całym Kościołem powszechnym. Jeszcze trudniej oskarżać przy tym papieży, iż składając uroczyście wobec Rusinów wspomnianą przysięgę – rzekomo dotyczącą jedynie dyscypliny kościelnej – w rzeczywistości okłamywali ich, zdając sobie sprawę, że może być ona w dowolnym momencie odwołana przez któregokolwiek z ich następców. Czy raczej nie jest tak, iż zakaz zmiany rytu Kościoła wschodniego wydany przez Klemensa VIII, podobnie jak analogiczne rozporządzenie Piusa V w odniesieniu do rytu rzymskiego, wynikał z postrzegania liturgii w jej tradycyjnym kształcie jako ważnego depozytu naszej wiary, który powinien pozostać nienaruszony?


Historia Unii Brzeskiej w jej liturgicznym kontekście przynosi również inną analogię do dziejów liturgii rzymskiej. Jak pisałem wcześniej, bulla Quo primum, zakazując zmiany tradycyjnej liturgii rzymskiej, nie wiązała i nie mogła wiązać następców Piusa V we wprowadzaniu pewnych, uzasadnionych modyfikacji w Mszale Rzymskim, nie zmieniających jednak istoty rytu. Podobnie rzecz miała się z liturgią wschodnią. Klemens VIII, przyrzekając w imieniu swoim i swoich następców, iż w liturgii wschodniej nie zostaną wprowadzone żadne zmiany, rzecz jasna nie wyłączył tym oświadczeniem prawa papieży do aprobowania i zatwierdzania drobnych zmian w liturgii Mszy Św. Doskonale tłumaczy to Pius XII w cytowanej przed chwilą encyklice:


W podanym tu krótkim przeglądzie historycznym występuje dbałość Stolicy Apostolskiej o zachowanie obrządku ruskiego w całości społeczeństwa i w poszczególnych jego członkach. Nikt jednak nie powinien dziwić się jeśli, ze względu na specjalne warunki, taż Stolica, pozostawiając ów obrządek nietkniętym w jego istocie – zgodziła się na wprowadzenie pewnych zmian pomniejszych lub je na pewien czas zatwierdziła. Tak na przykład nie zgodziła się na wprowadzanie żadnych zmian liturgicznych nawet w tym, co wprowadzono ostrożnie i na próbę, za wyjątkiem kilku, wprowadzonych przez samych biskupów ruskich na synodzie zamojskim.

Kiedy jednak niektórzy zawzięci zwolennicy schizmy usiłowali samowolnie przywrócić dawne i częściowo już zapomniane zwyczaje – pozornie z motywów troski o nienaruszalną całość swego obrządku, a w rzeczywistości by w ten sposób łatwiej odciągnąć nieuświadomioną ludność od wiary katolickiej – papieże rzymscy, idąc za obowiązkiem sumienia. napiętnowali publicznie ich podstępne i skryte zamiary i przeciwstawili się ich niegodziwym knowaniom, zarządzając, iż „nie wolno bez zgody Stolicy Apostolskiej wprowadzać w obrzędy świętej liturgii żadnych innowacji, nawet w zamiarze przywrócenia ceremonii, które wydawałyby się bardziej zgodne z obrzędami, zatwierdzonymi przez tąż Stolicę; innowacje te można wprowadzać tylko z bardzo ważnych powodów i powagą Stolicy Apostolskiej”.

Zresztą jest rzeczą wykluczoną jakoby Stolica Apostolska zamierzała szkodzić zachowaniu i czystości tego obrządku; rzecz ma się przeciwnie: Kościół ruski raczej zawdzięcza jej jak najbardziej religijną cześć dla swych starożytnych pomników liturgicznych. Wyraźnym dowodem czynnej życzliwości dla obrządku ruskiego jest nowe rzymskie wydanie ksiąg świętych, zaczęte w czasie Naszego pontyfikatu, i częściowo obecnie wykończone; dokonując tego na prośbę biskupów ruskich, Stolica Apostolska pragnie ich obrzędy liturgiczne dostosować do ich starożytnych i czcigodnych pamiątek."

 

Zestawiając bullę Quo primum Piusa V z dokumentem Klemensa VIII i dostrzegając wspomniane w ostatnich akapitach analogie między nimi, nie sposób utrzymać – popularnego w niektórych kręgach twierdzenia – że sformułowania Quo primum o zakazie zmiany Mszału to tylko używane w prawniczym języku kościoła figury retoryczne. Niedorzecznością byłoby bowiem twierdzić, że Pius V ustanawiając na zawsze kanon Mszy Świętej w rycie rzymskim pisał w istocie na wyrost, a jego słowa w żaden sposób nie wiązały kolejnych papieży, a jednocześnie zgadzać się z Piusem XII, który z atencją wspomina Klemensa VIII, zakazującego zmiany rytu wschodniego. Skoro Klemens VIII mógł ogłosić jako nienaruszalny w swej istocie starożytny ryt wspólnoty do tej pory pozostającej w schizmie, to tym bardziej miał takie prawo Pius V, ogłaszając nienaruszalnym ryt Matki i Nauczycielki wszystkich Kościołów.


----------------------------

1Pius XII, Orientales omnes Ecclesias, pod adresem: http://rodzinakatolicka.pl/pius-xii-orientales-omnes-ecclesias-o-kosciele-unickim/ (IV 2024).

14 kwi 2024

Katolik wobec Novus Ordo Missae #6 Czy bulla "Quo primum" wiąże innych papieży?

 


Kluczowym dokumentem papieskim odnoszącym się do prawomocności zmian liturgicznych jest bulla „Quo primum tempore” papieża Piusa V z roku 1570. Bulla ta, wprowadzająca odnowiony Mszał rzymski, była wydana na polecenie Soboru Trydenckiego, o czym pisał sam Pius V: „pośród innych dekretów Świętego Soboru Trydenckiego, powierzono nam również obowiązek zrewidowania i ponownego wydania świętych ksiąg, a mianowicie (…) Mszału”1. Czyniąc obligatoryjnym (poza wyjątkami) dla wszystkich kapłanów obrządku rzymskiego wydany przez siebie Mszał, papież stwierdzał m.in.:


(…) odtąd będzie bezprawiem na zawsze w całym świecie chrześcijańskim śpiewanie lub recytowanie Mszy św. według formy innej, niż ta przez Nas wydana (...)

przez tę obecną Konstytucję, która będzie mieć moc prawną po wsze czasy, nakazujemy i polecamy, pod groźbą kary Naszego gniewu, aby nic nie było dodane do Naszego nowo wydanego Mszału, nic tam pominięte, ani cokolwiek zmienione. (...)

niniejsza Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na zawsze pozostanie ważna, i będzie mieć moc prawną (...)”.


Przytoczenie powyższych fragmentów bulli w kontekście prawa papieży do dokonywania zmian liturgicznych często spotyka się z argumentem, iż w gruncie rzeczy nie mają one większego znaczenia i to z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze, z uwagi na zasadę „Par in partem potestatem non habet” („Równi nie mają władzy nad sobą nawzajem”) nie jest możliwym, aby jeden papież zamknął możliwość działania swoim następcom w obszarach, które pochodzą z ustanowienia kościelnego. W myśl tego rozumowania, wyrażenia bulli Piusa V takie jak „na zawsze”, „po wsze czasy” czy „nigdy” należy postrzegać jako pewne figury retoryczne, które należy rozumieć w sensie „póki kolejny papież nie postanowi inaczej”. Po drugie, działania niektórych papieży panujących po Piusie V zadają kłam teorii, jakoby jego bulla była nienaruszalna, gdyż kilkakrotnie wprowadzili oni zmiany w Mszale wydanym przez Piusa V.

Odnosząc się do tych argumentów należy przyznać, iż istotnie kilku następców Piusa V wprowadzało modyfikacje w Mszale Rzymskim, a wymieniona zasada ma zastosowanie również w obrębie władzy kościelnej Przy bliższej analizie problemu okazuje się jednak, że fakty te w niczym nie uprawniają nas do uznania bulli Piusa V za dokument mający obecnie znaczenie wyłącznie historyczne.

Przytaczając zasadę „par in partem potestatem non habet” w odniesieniu do najwyższej władzy w Kościele, po pierwsze powinniśmy pamiętać o tym, iż „Należy z jak największą ostrożnością rozważyć pełne znaczenie tej zasady. Jeżeli papież (…) może rozwiązać to, co inny papież dzięki tej samej władzy związał, powinien użyć tego prawa tylko dla najbardziej istotnych przyczyn: przyczyn, które skłoniłyby jego poprzednika do unieważnienia jego własnego prawa2. Po drugie, należy dodać, iż o ile zasada ta z pewnością ma zastosowanie w przypadku wydawania przez papieży rozporządzeń dyscyplinarnych i odnoszących się do bieżącego życia Kościoła, o tyle nie może odnosić się do spraw wiary. Papież może np. zmienić dyscyplinę postną czy też w inny sposób uregulować procedurę wyboru swoich następców. Są to materie pozostawione regulacji Kościoła i nikt nie może powiedzieć, iż ich zmiana powoduje zagrożenie dla wiary. Inaczej jest natomiast w przypadku obszarów, które bezpośrednio dotyczą spraw wiary i zostały jasno zdefiniowane przez Kościół. Papież nie ma prawa np. orzec – wbrew definicji I Soboru Watykańskiego – iż dogmat o nieomylności dotyczy spraw wiary, ale już nie moralności, czy też stwierdzić – wbrew nieomylnemu nauczaniu Piusa XII – że prawdą wiary jest tylko to, że dusza Najświętszej Maryi Panny została z pewnością wzięta do nieba. Jak na tym tle przedstawia się sprawa kodyfikacji rytu Mszy św? Mając w pamięci choćby wspomniane w poprzedniej części tekstu Kanon 13 Sesji VII Soboru Trydenckiego oraz Trydenckie Wyznanie Wiary nie sposób utrzymać teorii, jakoby ryt Mszy św. był sprawą wyłącznie dyscyplinarną, niemającą ścisłego związku z prawdami wiary. Z drugiej strony należy powiedzieć, iż nie można stawiać znaku równości między rytem sakramentu a definicją dogmatyczną: „Trzeba bowiem odróżnić orzeczenie dogmatyczne od rytu. Już jedno orzeczenie jest konieczne i wystarczające do potwierdzenia doktryny. Msza natomiast jest rytem, tzn. zbiorem znaków (gestów i słów), z których każdy, choć konieczny, nie jest sam w sobie wystarczający i musi łączyć się z wszystkimi innymi, aby potwierdzać doktrynę”3. Ryt Mszy świętej jest więc materią najwyższej wagi ale jednocześnie bardzo „wrażliwą”, gdyż jako całość przekazując Tradycję i potwierdzając doktrynę musi być pozbawiony cienia dwuznaczności i niejako być odpornym na dowolność i zmienność myśli ludzkiej. Co daje gwarancję tego, iż ryt Mszy świętej jest doskonały i nie zawiera żadnych błędów? Kościół miał tutaj zawsze jedną odpowiedź: starożytność rytu i jego trwanie przez pokolenia. Co „uodparnia” ryt na nierozważne zmiany, które mogłyby w konsekwencji narazić na szwank wiarę? Przylgnięcie do przekazanych nam przez Kościół, uświęconych Tradycją obrzędów, które będąc doskonałymi w swym rodzaju nie potrzebują modyfikacji i zastępowania ich innymi. W tym też kontekście należy patrzeć na przytoczone, jakże kategoryczne stwierdzenia bulli Quo primum.

Pius V ogłaszając bullę i wydając Mszał wyraźnie zaznaczył, iż mając na względzie „kwestię zachowania nieskazitelnym publicznego kultu Kościoła”, nie wprowadza niczego nowego, lecz przeredagowuje Mszał aby oddać jego pierwotną formę: „Postanowiliśmy więc przekazać to zadanie (przeredagowania Mszału – A.W.) wybranemu komitetowi uczonych; a oni, porównując na każdym etapie swojej pracy i z najwyższą uwagą starożytne kodeksy z Naszej Watykańskiej Biblioteki oraz odpowiednie (oryginalne lub poprawione) kodeksy z innych źródeł, konsultując to ponadto z pismami uznanych starożytnych autorów, którzy zapisali nam w testamencie treści dotyczące odprawianych świętych rytów, odtworzyli w ten sposób sam Mszał w pierwotnej formie i rycie świętych Ojców”. Skoro więc Pius V bullą Quo primum ogłosił Kościołowi nic innego, jak odnoszące się do Mszy Świętej „przyjęte i uznane obrzędy Kościoła katolickiego, zwyczajowo stosowane przy uroczystym udzielaniu sakramentów”, których nie można zmieniać na inne nowe (Sobór Trydencki), to miał również pełne prawo zastrzec, iż będzie ona ważna po wsze czasy i nie będzie mogła być unieważniona.

Nie oznaczało to rzecz jasna, iż zapisy bulli uniemożliwiały kolejnym papieżom wprowadzanie drobnych poprawek czy zmian, które nie naruszały struktury rytu i nie zmieniały jego wymowy teologicznej: 

„Należy zaznaczyć bardzo wyraźnie że papież [Pius V w bulli Quo primum] nie tyle mówi o pewnej stronie technicznej Mszy świętej, którą promulguje na ten czas, tylko mówi nam o regule wiary, która jest zawarta w Mszale Rzymskim i która będzie obowiązywała wszystkich, ponieważ ta reguła wiary jest tym, co odzwierciedla uchwały Soboru Trydenckiego (...). I dlatego też w tych kwestiach, które dotyczą wiary nie wolno w żaden sposób wycofać tego co poprzednik wprowadził. Stąd też jeśli weźmiemy jakikolwiek stary Mszał, np. z czasów pontyfikatu Jana XXIII to zobaczymy na początku takiego wydania najpierw bullę Quo priumum Piusa V, później szereg następnych bull, które ewentualnie wprowadzały pewne małe zmiany, modyfikacje w Mszale albo dodawały jakieś święta aż do Jana XXIII. Za każdym razem mimo małych modyfikacji mamy do czynienia z tym samym Mszałem. Przeciętny kapłan używający starożytnego Mszału Rzymskiego może bez większych problemów użyć edycji starszej (…) i odnajdzie się w tym Mszale”4.

Należy przy tym jednak podkreślić, że zmiany te były dokonywane niezwykle ostrożnie i w duchu tego, co określił Pius V. I tak na przykład papież Klemens VII wprowadzając w 1604 r. nowe wydanie Mszału (Cum Sanctissimum), zawierające pewne poprawki i uściślenia, stwierdzał: Ulepszenia te jednak, wypływające niejako z tych samych źródeł i zasad, wydają się raczej uzupełniać znaczenie (…) niż wprowadzać coś nowego5. Godnymi przytoczenia w tym miejscu są słowa ks. G. Hesse, który to – na przykładzie reform papieża Piusa X – znakomicie scharakteryzował zmiany w Mszale Rzymskim dokonywane przez następców Piusa V:

„Wszyscy papieże, którzy przyszli po Piusie V aż do Jana XXIII czuli się zobowiązani przez Piusa V. Tych kilku następców Piusa V, którzy ośmielili się zmienić kilka rubryczek albo krótkie modlitwy w mszale, wytłumaczyło się, twierdząc, że [w istocie] niczego nie zmienili. Pius X w 1907 roku zreformował rubryki mszalne. Co takiego zrobił? Na przykład uwydatnił niedziele. W starej kategoryzacji dni liturgicznych mieliśmy kategorię "świąt", które miały odpowiednią oprawę muzyczną, chorałową. Mieliśmy "duplex", w którym śpiewano wszystkie antyfony, "semi duplex", w którym śpiewano tylko połowę z nich i "simplex", w którym śpiewano tylko pierwsze słowa antyfon. Pius X wyniósł niedzielę z kategorii "semi duplex" do kategorii "duplex I klasy", ale tylko materialnie. Przed Piusem X większość „zielonych” niedziel, czyli niedziel po Zesłaniu Ducha Świętego, "dominica post pentacostem", było zajętych przez świętych patronów. Kapłani w niedziele musieli zakładać czerwony czy biały ornat, zamiast czcić niedzielę. Pius X bardzo słusznie stwierdził, [że] kiedy w 1570 roku św. Pius V opublikował swój mszał, nie było tylu świętych co dzisiaj w kalendarzu liturgicznym. Większość niedziel było odprawianych. Mieliśmy więc zachowane okresy liturgiczne. Ale [w czasach] św. Piusa X kalendarz liturgiczny był tak naładowany świętami, że niekiedy przez całe lato nie było ani jednej mszy w zielonym [ornacie]. Pius X uznał, że nie tego życzył sobie św. Pius V. Wyniósł więc niedzielę z kategorii "semi duplex" do praktycznej "duplex I klasy". Od tej pory tylko najważniejsze święta mogły sprawić, że niedziela była drugorzędna, upamiętniana a nie sprawowana. Ale św. Pius X nie ośmielił się zmienić nawet nazw niedziel. Aż do Jana XXIII wszystkie niedziele były "semi duplex", mimo że w praktyce nie były. Pius X był więc bardzo ostrożny, kiedy dotykał mszału i rubryk. W dokumencie, w którym wyjaśnia te zmiany, niemal przeprasza za to, że ośmiela się zmieniać coś tak świętego jak Mszał Rzymski. [Czy kilku papieży, którzy podobnie jak Pius X dokonywali zmian w Mszale] zaprzątałoby sobie głowę pisaniem dokumentów, gdyby nie czuli się zobligowani przez tego pierwszego?”6.

Z pewnością nie jest więc tak, że oceniając dziś prawomocność posoborowej zmiany liturgii Kościoła, możemy pominąć bullę Quo primum krótkim stwierdzeniem, że ona już nie obowiązuje, a Paweł VI miał prawo – jako głowa Kościoła – ustanowić nową liturgię. Quo primum, kodyfikując starożytny ryt rzymski, nie jest bowiem w dziejach liturgii rzymskiej niczym kometa na firmamencie nieba, która nie wiadomo skąd pojawia się i równie szybko znika, a wszyscy mogą o niej zapomnieć. Przeciwnie, bulla ustanawiająca „po wsze czasy” ryt rzymski jest nie tylko wypełnieniem nieomylnego nauczania Soboru Trydenckiego, ale również wpisuje się w szereg świadectw wszystkich wieków chrześcijaństwa, świadczących o tym, iż Kościół zawsze bronił i troszczył się o zachowanie liturgii w jej tradycyjnym kształcie. Tych zaś, którzy nonszalancko twierdzą, że treści zawarte w bulli Quo primum nie mają zastosowania, wypada zapytać, który z papieży przed Paweł VI swymi słowami lub czynami dowodził, iż ma prawo zasadniczo zmieniać tradycyjną liturgię Kościoła i zastępować ją swą własną? A takie właśnie prawo przywłaszczył sobie Paweł VI.


----------------------------------------------

1Cytaty z tekstu bulli Quo primum za: K. Stehlin, W obronie prawdy katolickiej, s. 304-307.

2O. R. Dulac, Zakres obowiązywania bulli Quo primum tempore św. Piusa V, w: W obronie prawdy…, s. 312.

3Ks. J.M. Gleize, II Sobór Watykański w pytaniach i odpowiedziach, s. 64.

4Ks. K. Najmowicz, nagranie pt. Nowa Msza nie jest skoncentrowana na Bogu, jest skoncentrowana na człowieku, pod adresem: https://www.cda.pl/video/506344788 (IV 2024).

5 M. Davies , Rozwój rytu rzymskiego, pod adresem: https://scriptorium361.wordpress.com/2017/01/02/rozwoj-rytu-rzymskiego/ (IV 2024).

6Fragment wywiadu z ks. G. Hesse. Z racji tego, że była to wypowiedź ustna, z cytowanego fragmentu wypowiedzi nie przytaczałem dygresji lub słów charakterystycznych dla języka mówionego. W nawiasach kwadratowych umieściłem moje dopowiedzenia, które w niczym nie zmieniają sensu słów ks. Hesse, a odbiorcy ułatwiają zrozumienie całości jego wywodu. Pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=-Tin4p_q064&list=PLLhGDHLwrHLEZipC5iWtLU20rtg1ZKAYr&index=2&t=2629s (IV 2024).


11 lut 2024

Katolik wobec Novus Ordo Missae #5 Sobór Trydencki a zmiana rytów Kościoła

 


Najważniejsze i posiadające największą wagę doktrynalną orzeczenia Kościoła odnoszące się do prawomocności wprowadzania przez papieży zmian w liturgii pochodzą z wieku XVI i wiążą się z Soborem Trydenckim i jego następstwami.

Pierwszym z nich jest kanon 13 Sesji VII (O sakramentach w ogólności) Soboru Trydenckiego. Jego treść w tłumaczeniu na język polski brzmi następująco:

Gdyby ktoś mówił, że przyjęte i uznane obrzędy Kościoła Katolickiego, zwyczajowo stosowane przy uroczystym udzielaniu Sakramentów, mogą być lekceważone lub dowolnie i bez grzechu pomijane, lub zmieniane na inne nowe przez któregokolwiek Pasterza Kościołów – niech będzie wyklęty”1.

Kanon ten w swej treści wyraźnie zaznacza, iż żaden z pasterzy Kościoła (a więc nawet Najwyższy Pasterz - papież2) nie ma prawa zmieniać na inne nowe obrzędów Kościoła stosowanych podczas udzielania sakramentów (a więc i rytu Mszy Św.)3. Jeśli chodzi o treść, kanon ten jest więc w istocie powtórzeniem i uszczegółowieniem tego, co na ten sam temat mówili (wspominani w poprzednim tekście z tej serii) papież Wigiliusz czy papieże składający przysięgę koronacyjną.

Zupełnie wyjątkowa jest przy tym ranga doktrynalna tegoż kanonu Soboru Trydenckiego. Wskazuje na to przede wszystkim ekskomunika, którą Sobór nakłada tym kanonem na osoby uznające za słuszne potępione w nim poglądy. Skoro bowiem Kościół zdecydował się zastosować wobec nich najcięższą z możliwych kar i to używając tak stanowczej formuły („Gdyby ktoś mówił, że (…) niech będzie wyklęty”), to wyraźnie dowodzi to faktu, iż mamy tutaj do czynienia z materią tyczącą się spraw doktrynalnych (obszar wiary i moralności), a nie jedynie z bieżącym rozstrzygnięciem dyscyplinarnym4. Przemawia za tym również fakt, iż kanon ten znajduje się w Dekrecie Pierwszym VII Sesji Soboru, w którym to znajdują się wyłącznie kanony o charakterze doktrynalnym, w odróżnieniu od kanonów Sesji Drugiej, zawierających rozstrzygnięcia dyscyplinarne i administracyjne (takie rozróżnienie było przyjęte jako model działania Soboru również w innych sesjach). Swoistym tego potwierdzeniem jest fakt, iż „powszechnie uznane zbiory orzeczeń doktrynalnych Kościoła zawierają wszystkie kanony z tyczącego się spraw wiary dekretu I sesji VII – w tym rzeczony kanon 13. (…) Próżno zaś szukać w wymienionych wyżej zbiorach orzeczeń o charakterze czysto dyscyplinarnym”5.

W kontekście tego kanonu pojawiają się jednak niekiedy opinie, iż nie może odnosić się on do papieża – najwyższego prawodawcy w Kościele, lecz jego sformułowanie miało na celu po prostu ukrócenie samowoli liturgicznej biskupów. Interpretacja taka nastręcza jednak pewnych trudności. Po pierwsze, jest ona niezgodna z literalnym brzmieniem kanonu 13., wszak użyte w nim wyrażenie „quemcumque” („jakiegokolwiek”) wyklucza występowanie wyjątków od ogólnie przyjętej zasady. Po drugie, uznając za słuszną taką interpretację należałoby przyznać, że Ojcowie soborowi wykazali się daleko idącym brakiem precyzji w definiowaniu wyjątkowo ważnej materii. Jak inaczej określić bowiem sytuację, w której Ojcowie Soboru mogąc np. stwierdzić, iż „obrzędy Kościoła (…) nie mogą być zmienianie przez jakiegokolwiek pasterza Kościołów z wyjątkiem Najwyższego Pasterza”, mając to właśnie na myśli, z niewiadomych przyczyn „zapominają” dodać wyrażenia „z wyjątkiem…”, pozostawiając tym samym pole do odmiennych interpretacji kanonu mającego charakter doktrynalny. Warte odnotowania są tutaj słowa ks. Leszka Królikowskiego IBP, który tak pisał o kanonie 13.: „Po pierwsze, jest to kanon dogmatyczny, a nie tylko dyscyplinarny. Zdarza się, że papieże udzielają jakiegoś przywileju „po wsze czasy“, ale przyszły papież może taki przywilej w zasadzie unieważnić (czego zresztą unikano i dokonywano tylko, jeśli zdecydowanie zmieniły się warunki). Ale tutaj mamy do czynienia z dogmatyczną i definitywną wypowiedzią Kościoła, ważną na zawsze, obowiązującą każdego, a zwłaszcza głównego depozytariusza wiary – papieża. Po drugie, zakaz, o którym mówi ten kanon, dotyczy KTÓREGOKOLWIEK z pasterzy Kościoła. Nie czyni się tu wyjątku dla jakiejś kategorii, ale wręcz słowem „quemcumque“ („którykolwiek“) niczym kwantyfikatorem ogólnym podkreśla się uniwersalność zakazu. Dlatego też i sami papieże podlegają temu zakazowi. Po trzecie, w nas interesującej części, kanon zakazuje nie tylko wprowadzania nowych rytów, ale nawet głoszenia, że jakiś pasterz Kościoła mógłby taki nowy ryt wprowadzić, zastępując nim „przyjęte i uznane w Kościele obrzędy (ritus)”6.

Znakomitym ukazaniem tego, do jak poważnej materii odnosi się wspomniany przed chwilą kanon Soboru Trydenckiego, jest tzw. trydenckie wyznanie wiary (Professio Fidei Tridentina z 1564 r.)7. W tym właśnie, nieomylnym ze swej istoty wyznaniu wiary, znajdujemy następujący fragment:

Wyznaję także, że siedem jest w prawdziwym i właściwym tego słowa znaczeniu sakramentów Nowego Prawa, ustanowionych przez Pana naszego Jezusa Chrystusa dla zbawienia rodzaju ludzkiego, chociaż nie w tym sensie, by wszystkie były każdemu niezbędne wszystkie są każdemu niezbędne. Są nimi: chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, pokuta, sakrament chorych, kapłaństwo i małżeństwo (…) Przyjmuję także przyjęte i potwierdzone przez katolicki Kościół obrzędy używane podczas uroczystego sprawowania wszystkich wyżej wymienionych sakramentów”8.

Jak łatwo zauważyć, ostatnie zdanie jest niemal dosłownym odwołaniem się do wspomnianego kanonu 13 Sesji VII Soboru Trydenckiego. Jest ono również niezbitym dowodem potwierdzającym, iż zachowanie tradycji liturgicznej Kościoła nie jest sprawą opcji lub czasowej dyscypliny, lecz wynika z wiary katolickiej, której święta liturgia jest nośnikiem. Jeśli byłoby inaczej, kwestia „przyjęcia i uznania” tradycyjnych rytów sakramentów z pewnością nie miałaby prawa znaleźć się w trydenckim wyznaniu wiary i to w sposób wyrażony aż tak wyraźnie i bezpośrednio. Warto zaznaczyć, że trydenckie wyznanie wiary jest dokumentem dość krótkim, w którym, poza symbolem nicejsko-konstantynopolitańskim, wprost wymienione są najważniejsze postanowienia Soboru Trydenckiego. Co do konieczności uznawania pozostałych postanowień Soboru, Professio Fidei Tridentina stwierdza: „Podobnie wszystko inne, co przez święte kanony i powszechne sobory, a przede wszystkim święty Synod Trydencki i powszechny Sobór Watykański, zostało podane, określone i wyjaśnione zwłaszcza o prymacie Rzymskiego Biskupa i nieomylnym jego nauczaniu bez wahania przyjmuję i wyznaję”9. Czyż fakt, iż w trydenckim wyznaniu wiary niemal dosłownie odwołano się właśnie do kanonu 13 Sesji VII Soboru nie jest najlepszym dowodem na to, iż chodzi tutaj o materię najwyższego rzędu, a próba zamiany tradycyjnej liturgii na nową, niemającą oparcia w Tradycji, jest w istocie działaniem przeciwko wierze?


-------------------------------------------------

1Pod adresem: https://verbumcatholicum.com/2020/05/17/nauka-kosciola-katolickiego/.

2Ks. Gregory Hesse wyjaśniał to następująco: „Per quemcumque oznacza "jakiegokolwiek", a nie "jakiegoś". Nie potrzebuję soboru, z całym szacunkiem dla Ojców Kościoła i Ojców Soboru Trydenckiego, nie potrzebuję Soboru Trydenckiego, aby wiedzieć, że nie wolno mi zmieniać obrzędów wedle własnego widzimisię i własnych upodobań. Nie potrzeba było soboru, aby stwierdzić, że zwykłemu księdzu nie wolno zmieniać mszy. (...) Sobór Trydencki nie zajmował się trywialnymi, oczywistymi definicjami. I w przeciwieństwie do Vaticanum II Ojcowie Soboru Trydenckiego znali łacinę. Doskonale wiedzieli więc, dlaczego napisali "per quemcumque pastorem"! "Quiscumque" nie znaczy "jakiś", oznacza "jakikolwiek". "Quiscumque" znaczy "jakikolwiek". A zatem "per quemcumque" oznacza więc "przez jakiegokolwiek" pasterza. "Jakiegokolwiek", czyli również papieża”. Pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=-Tin4p_q064&list=PLLhGDHLwrHLEZipC5iWtLU20rtg1ZKAYr&index=2&t=2536s

3Wyrażenie kanonu „przyjęte i uznane obrzędy (…) stosowane przy uroczystym udzielaniu sakramentów”, które z pozoru mogłoby sprawiać wrażenie, że kanon ten dotyczy jedynie jakiś wyjątkowych celebracji liturgicznych, zapewne zostało użyte dla podkreślenia, iż kanon nie odnosi się do sytuacji, gdy w nadzwyczajnych przypadkach szafarz sakramentu jest niejako zmuszony okolicznościami do użycia form skróconych, z pominięciem niektórych obrzędów przepisanych przez Kościół i co do zasady obligatoryjnych.

4M. Rzepka, Kanon 13 Sesji VII Soboru Trydenckiego, konstytucja Quo primum a zakres zmian z liturgii, w: „Goniec Tradycji”, nr 1/2020, s. 6-11.

5Ibidem

6Ks. L. Królikowski, Kilka uwag na marginesie Motu Proprio „Summorum Pontificum”, pod adresem: https://xportal.pl/?p=36370 (IX 2020).

7O powadze tego wyznania wiary (zwanego wyznaniem wiary Pawła IV, trydenckim, potrydenckim) najlepiej świadczy fakt, że niemal 300 lat od jego spisania złożył je papież Pius IX wraz z Ojcami Soborowymi z okazji rozpoczęcia Soboru Watykańskiego.

8Cytaty za: Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, Poznań 1997, s 644.

9Ibidem


31 sty 2024

Katolik wobec Novus Ordo Missae #4 Co przysięgali papieże?

 


Pisząc o prawomocności zmian liturgicznych dokonanych po II Soborze Watykańskim, nie sposób pominąć kwestii, jak na przestrzeni wieków podchodzono w Kościele do wprowadzania nowinek liturgicznych. Uświadomienie sobie tych faktów jest szczególnie istotne dla nas, wychowanych w dobie posoborowej, dla których zmiana liturgii Kościoła jest nieodległą, ale jednak historią, z którą oswajani byliśmy od najmłodszych lat. Będąc urodzonymi w momencie, gdy liturgia posoborowa już okrzepła, a wspomnienie tradycyjnej Mszy w relacjach naszych rodziców i dziadków sprowadzało się najczęściej do stwierdzeń o „księdzu odwróconym plecami do ludzi” oraz o tym, jak to „dawniej na Mszy nic nie rozumiałem, a teraz rozumiem wszystko”, niezwykle trudno jest nam uprzytomnić sobie wprost rewolucyjny wymiar zmiany rytu Mszy św. Tymczasem sięgnięcie do świadectw historii i Tradycji jasno dowodzi, jak obce duchowi Kościoła jest uskuteczniane po Soborze swoiste znieczulanie wiernych na dokonywanie drastycznych zmian liturgicznych.

Wiedząc o tym, że liturgia rzymska kształtowała się przez wieki i nabrała pełnego, ostatecznego wyrazu po Soborze Trydenckim, wydawać by się mogło, iż głosy podkreślające jej nienaruszalny charakter pojawiły się zapewne dopiero w okresie potrydenckim. Tymczasem nic bardziej mylnego. Otóż „papież Innocenty I (402-417) w następujący sposób uzasadniał swe żądanie zachowania jedności rytu w liście do biskupa Gubbio: Nie ma bowiem nikogo, kto nie wiedziałby i nie uznawał, że to, co zostało przekazane Kościołowi rzymskiemu przez Piotra, Księcia Apostołów, i jest zachowywane po dziś dzień, powinno być zachowywane przez wszystkich oraz że nie powinno być do tego dodawane ani wprowadzane nic, czemu brakowałoby autorytetu lub co zdawałoby stanowić naśladownictwo z innego [źródła]1. Z kolei panujący w latach 540-555 papież, św. Wigiliusz, w swym liście do Profutura podkreślał, że liturgii, przynajmniej w Kanonie, nie można zmieniać, gdyż pochodzi z podania apostolskiego2. Słowa te pomagają zrozumieć jak zuchwałe, żeby nie powiedzieć bezczelne, są współczesne naszym czasom twierdzenia, iż ustanawianie nowych modlitw eucharystycznych jest pożyteczne i znajduje uzasadnienie w starożytności chrześcijańskiej. Skoro bowiem już dla żyjącego ok. 400 lat po śmierci ostatniego z Apostołów, 59. papieża w dziejach Kościoła (Wigiliusz), Kanon rzymski jest nienaruszalną częścią wyrażonej w liturgii Tradycji Kościoła, to jakim sposobem może on nagle przestać nosić takowe znamię po upływie kolejnych 1500 lat, dla 262. papieża w historii (Paweł VI)?

Bardzo wymowne jest przy tym podkreślenie, że umiłowanie i najwyższa cześć dla przekazanej katolikom liturgii było właściwe nie tylko pasterzom Kościoła, ale również wiernemu ludowi tamtych czasów. Kilkadziesiąt lat po pontyfikacie wspomnianego papieża Wigiliusza, papież Grzegorz, nazwany później Wielkim, prawdopodobnie w związku z zajęciem ziem półwyspu apenińskiego przez Longobardów, dodał do Kanonu piękną w swej treści, jednozdaniową modlitwę3. Zmiana ta, nie wiążąca się przecież z usunięciem czegokolwiek w Kanonie rzymskim, a tym bardziej z zastąpieniem go inną modlitwą, wywołała w Rzymie zamieszki tak silne, iż zagrażały one nawet życiu samego papieża4. Jak podaje ks. K. Gamber, z ostrą krytyką spotkała się również decyzja Grzegorza Wielkiego, który w samej tylko liturgii papieskiej, wzorując się na rycie bizantyjskim, przesunął obrzęd łamania chleba z końca Kanonu na początek liturgii Komunii56. Podobne przykłady7 dają nam świadectwo tego, że dla katolików okresu, gdy Kościół zaledwie kilka pokoleń wcześniej wyszedł z katakumb, liturgia Mszy św. była ważnym elementem konstytuującym ich wiarę. Z pewnością gdyby nie mieli oni przekonania, iż naruszenie tradycyjnej liturgii Mszy św. może pociągnąć za sobą uszczerbek dla wiary, relacje z takich „buntów” nie dotarłyby do naszych czasów. Rodzi się w związku z tym również inna, smutna refleksja. Jak bowiem ocenić stan wiary już nie tylko społeczności katolickiej jako ogółu, ale przede wszystkim jej hierarchii, skoro sprzeciw wobec rewolucji liturgicznej lat 60. XX w. sprowadzał się do reakcji kilku biskupów, pojedynczych księży i garstki wiernych?

Świadectwa Tradycji Kościoła odnoszące się do zmiany liturgii znajdujemy również w kolejnych wiekach. Jednym z najbardziej znanych i często (choć niekiedy niemerytorycznie8) przytaczanym tekstem odnoszącym się do tego zagadnienia jest przysięga koronacyjna papieży, składana od czasów papieża Agatona (678-681) aż do pontyfikatu Bonifacego VIII (1294-1303)9. Treść owej przysięgi znajduje się w pochodzącym z przełomu VII i VIII w. zbiorze wzorów aktów urzędowych sporządzonych w kancelarii papieskiej, znanych pod nazwą Liber diurnus Romanorum Pontificum10. Współcześnie tekst przysięgi koronacyjnej papieży znamy z odkrywanych począwszy od XVII w. rękopisów Liber diurnus. Występuje w nich ona pod różnymi nazwami (Professio Pontifica czy też Indiculum Pontificis), nieznacznie się między sobą różniącymi. Ze znanych nam odpisów Liber diurnus wiemy, iż papieże w czasie swej koronacji przyrzekali m.in., iż nie będą zmieniać niczego z przekazanej im Tradycji oraz zachowają nienaruszone otrzymane od poprzedników zwyczaje i naukę Kościoła.

Odnoszące się do tego fragmenty Liber diurnus w oryginalnym, łacińskim opracowaniu ks. J. Garniera z 1680 r. brzmią następująco:

Nihil de traditione, quam a probatissimis praedecessoribus meis canonice traditam et servatam reperi, diminuere vel mutare, aut aliquam novitatem admittere”

oraz

Disciplinam et ritum Ecclesiae, sicut inveni, et a sanctis praecessoribus meis traditum reperi, inlibatum custodire”.





Z uwagi na brak autorytatywnych tłumaczeń na język polski owego dzieła, powstrzymuję się od dosłownego przytaczania po polsku tekstu przysięgi, nie chcąc również opierać się na przedrukowywanych w niektórych pozycjach oraz udostępnianych w Internecie próbach cytowania tekstu przysięgi11. Zdaję sobie również sprawę, iż np. wyrażenia „disciplinam et ritum Ecclesiae (…) inlibatum custodireniekoniecznie odpowiadająintuicyjnemu” tłumaczeniu „dyscyplinę i ryt Kościoła zachować nieskazitelnie” we współczesnym, kościelnym znaczeniu tych słów. Jak wynika bowiem z innego opracowania Liber diurnus (E. De Rozière'a), oznaczają one raczej „powszechny system sacrum” obowiązujący w Kościele katolickim.

Nie zatrzymując się jednak nad tymi subtelnościami oraz wiedząc przy tym, iż papieże przez wieki przysięgali nie zmieniać niczego z przekazanej im Tradycji, niezwykle ważnym jest w tym momencie podkreślenie, iż istniejące w Kościele od wieków prawa liturgiczne, a do takich zalicza się z pewnością ryt Mszy świętej Kościoła rzymskiego, są jednym z najważniejszych środków, za pomocą których przekazywana jest nam Tradycja. W Encyklopedii Kościelnej czytamy, iż Tradycja (Podanie) wyraża się przede wszystkim: „a) w publicznych formułach wyznania wiary, czyli w tak zwanych symbolach wiary, a w nowszych czasach jeszcze w powszechnie używanych w Kościele katechizmach; b) w powszechnie wykonywanej i znanej praktyce, tak liturgicznej jak dyscyplinarnej, o ile w niej wyraża się i presupponuje wiara w jaką prawdę objawioną”12. Wynika stąd niezbicie, iż składający przysięgę papieże, przysięgając nie zmieniać niczego z przekazanej im Tradycji, przysięgali tym samym, że nie zmienią w katolickiej liturgii niczego, co mogłoby prowadzić do umniejszenia wiary.

Z uwagi na to, iż przysięga ta była składana przez biskupów Rzymu przez kolejne sześć wieków, jej znaczenie jako świadectwa stosunku papieży do wprowadzania nowinek, również tych liturgicznych, jest niebagatelne. Ks. P. Kramer pisał o tym następująco:

„Niekiedy osoby broniące nowej liturgii odwołują się do pewnych teologów jak np. Tanquereya, którzy twierdzili, że papież – jako jedyny – ma prawo zmieniać obrzędy liturgiczne. Należałoby im zadać pytanie: czy papieże mogliby mylić się w swym uroczystym wyznaniu wiary składanym przez 600 lat? Bowiem pierwszym publicznym aktem, jakiego dokonywali papieże od czasów św. Agatona, było uroczyste wyznanie wiary i przysięga składana przed koronacją papieską, w której uroczyście przysięgali i wyznawali, że nie będą mieli władzy i nie zmienią dyscypliny oraz liturgii Kościoła. Wzywali gniewu Bożego na siebie, w przypadku, gdyby ośmielili zmianę taką wprowadzić lub na nią zezwolić. (...)

Przez 600 lat, od czasów św. Agatona do Bonifacego VIII, kolejni biskupi Rzymu składali tę uroczystą przysięgę. Wyjaśniali niekiedy, że papież ma władzę zmienić przepisy dyscyplinarne Kościoła, zmienić je stosownie do obecnych jego potrzeb. Jednak dokonywanie niewielkich modyfikacji obrzędu to jedno – czymś zupełnie innym jest natomiast wprowadzanie do niego drastycznych zmian, znoszenie go całkowicie i zastępowanie nowym. Wszyscy papieże przez 600 lat uroczyście wyznawali, że nie posiadają do tego prawa. (…) przysięga koronacyjna jest świadectwem tradycji, wedle której papieże nie mają władzy znoszenia uświęconych zwyczajem i zaaprobowanych obrzędów oraz zastępowania ich czymś innym”13.

Ten sam autor przytacza również pogląd papieża Innocentego III (1216), według którego nie powinno się okazywać posłuszeństwa papieżowi, gdyby ten chciał wprowadzić zmiany w powszechnych zwyczajach Kościoła. Wspomina przy tym opinie dwóch wybitnych teologów (kard. Juan Torquemada i Franciszek Suárez), zdaniem których zmiana przez papieża liturgii Kościoła mogłaby wiązać się z popadnięciem przez niego w schizmę14. Ten ostatni (Suárez) pisał bowiem, iż papież może stać się schizmatykiem, „jeśli nie chce zachować jedności i więzi z całym ciałem Kościoła, jeśli usiłuje ekskomunikować cały Kościół albo – jak pisze Kajetan – jeśli usiłuje znieść wszystkie obrzędy kościelne, które są potwierdzone przez tradycję apostolską”15.


-------------------------------------------------

1Ks. K. Gamber, Reforma liturgii rzymskiej – organiczny rozwój czy destrukcja, Warszawa 2020, s. 65-66.

2Ks. A. Nojszewski, Liturgia rzymska, Warszawa 1914, s. 14.

3Chodzi tutaj o drugą część modlitwy Hanc igitur, zaczynającą się od słów „diesque nostros…”. Za: J. Brinktrine, Msza Święta, Warszawa 1957, s. 159.

4Ks. Gregory Hesse, pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=-Tin4p_q064&list=PLLhGDHLwrHLEZipC5iWtLU20rtg1ZKAYr&index=2&t=2536s

5Ks. K. Gamber, Reforma liturgii rzymskiej..., s. 68.

6Ks. Nojszewski opisuje to samo tymi słowy: „Św. Grzegorz poczynił był pewne zmiany w liturgii: skrócił np. w graduale, offertorium, communio, całe psalmy, na antyfonę i parę wierszy; kyrie eleison, bez liczby dawniej odmawiane, ujął w tę formę, która jest dzisiaj; „Pater noster”, modlitwę Pańską, odmawianą po łamaniu Hostii, jak to się dzieje w liturgii ambrozjańskiej i mozarabickiej, a nawet prawdopodobnie aż poza Komunię niewłaściwie wyrzuconą, nakazał zaraz po Kanonie jak dziś odmawiać. Nowości te wywołały oburzenie ogólne i krzyki, a echo ich doszło aż do Sycylii. Powtarzano sobie, że Grzegorz zmienia obrzędy, że pożycza od Greków i wprowadza dotąd nieznane modlitwy i ceremonie. Ażeby uspokoić umysły, naprawić to choć fałszywe zgorszenie, pisze św. doktor obszerny list do biskupa Syrakuz, w którym zwycięsko odpiera niesłuszne zarzuty”. Za: Ks. A. Nojszewski, Liturgia rzymska, s. 20-21,

7Gdy św. Augustyn-zaprowadził śpiewanie Psalmów podczas składnia ofiar w kościele hippońskim, zaraz jakiś Hilarius vir tribunitius, z taką powstał gwałtownością, tyle narobił hałasu i zgorszenia, krzycząc niby to na samowolę świętego biskupa, że święty był zmuszony odpierać napad i zgorszenie naprawiać, umyślną rozprawą „contra Hilarium”. Za: Ks. A. Nojszewski, Liturgia rzymska, s. 26.

8Np. ks. L. Villa w książce Paweł VI błogosławiony? przytacza treść przysięgi, twierdząc, że Paweł VI ją składał. Nie odpowiada to jednak rzeczywistości, gdyż obowiązujący w dniu koronacji Pawła VI ceremoniał nie przewidywał składania takiej przysięgi.

9Ks. P. Kramer, Samobójcze w skutkach wypaczanie wiary wyrażonej w liturgii, pod adresem: https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1039.

10Podręczna encyklopedia kościelna, tom XXIII-XXIV, Warszawa 1911, s. 319.

11Przykład takiego przekładu znaleźć można np. pod adresem: https://www.bibula.com/?p=14495.

12Encyklopedia kościelna podług teologicznej encyklopedji Wetzera i Weltego, tom XX, Warszawa 1894, s.8.

13Ks. P. Kramer, Samobójcze w skutkach...

14Ibidem.

15Ks. K. Gamber, Reforma liturgii rzymskiej..., s. 67.


4 sty 2024

Katolik wobec Novus Ordo Missae. #3 Rozwój tradycyjnej liturgii a powstanie nowej Mszy

 


Nie ulega wątpliwości, iż na przestrzeni wieków liturgia Mszy Św. ulegała zmianie, zaś papieże, na mocy swego urzędu, posiadają prawo do zatwierdzania ksiąg liturgicznych. Sztandarowym przykładem sytuacji, kiedy następca św. Piotra na długo przed Vaticanum II kształtował ład liturgiczny, m.in. czyniąc obowiązkowymi pewne obrzędy, do tej pory nie mające wymiaru powszechnego w Kościele, a nawet zakazując pewnych tradycji liturgicznych, jest bez wątpienia XVI-wieczna reforma liturgiczna papieża Piusa V. Stąd rodzi się pytanie, na jakiej podstawie mielibyśmy twierdzić, że akurat zmiany rytu wprowadzone przez Pawła VI są w gruncie rzeczy bezprawne i nie mogą wiązać w sumieniu katolika? Czy przyjmowanie jednej reformy, a kwestionowanie drugiej nie jest w istocie świadectwem obcemu katolicyzmowi subiektywizmu? Punktem wyjścia w odpowiedzi na to pytanie jest zrozumienie procesu kształtowania się liturgii rzymskiej oraz uświadomienie sobie znaczenia, jakie posiadały święte obrzędy w życiu i teologii katolickiej mniej więcej do połowy XX w.

W różnego typu rozmowach i dyskusjach o posoborowych zmianach w liturgii niekiedy daje się słyszeć stwierdzenia, iż w Kościele niemal od zarania Jego istnienia istniało wiele rytów liturgii Mszy Św., a nowy ryt Mszy jest po prostu jednym z nich. Jak dodadzą przy tym zwolennicy takiej opinii, ryt Pawła VI w swej istocie nie będąc ani lepszym, ani gorszym od pozostałych, jest po prostu od nich w pewnych aspektach różny i dostosowany do mentalności i potrzeb współczesnego człowieka. Czy takie wyjaśnienie jest jednak wystarczające? Otóż istotnie należy przyznać, że w Kościele katolickim istniało i istnieje wiele różnych uznanych i czcigodnych obrządków, które w największym zarysie dzielą się na wschodnie i zachodnie. Koniecznym jest jednak dodanie przy tym, iż są to ryty sięgające swymi korzeniami pierwszych wieków chrześcijaństwa i uświęcone Tradycją, a żaden z nich nie był „produktem chwili”, powstałym z dnia na dzień w opozycji do tego, co istniało w danym Kościele lokalnym wcześniej. O żadnym z tych rytów, mimo znacznych różnic od rytu rzymskiego (co ma miejsce zwłaszcza w przypadku rytów wschodnich), nie można również powiedzieć, aby celowo pomijał aspekt ofiarny Mszy Św. czy jakikolwiek inny istotny element doktryny eucharystycznej, mając na celu przypodobanie się innowiercom. Uwagi te odnoszą się również do rytu matki i nauczycielki wszystkich Kościołów, tj. do rytu Kościoła rzymskiego. Myliłby się bowiem ten, kto dostrzegając różnice między klasycznym rytem rzymskim a rytem posoborowym domniemywałby, iż podobne zmiany występowały zapewne w przeszłości, skąd można by wnosić, że należy raczej mówić o różnych formach rytu rzymskiego w różnych wiekach, a nie o jednym rycie rzymskim. W rzeczywistości od czasów pierwotnego Kościoła nigdy nie było tak, aby w pewnym momencie elementy konstytuujące ryt rzymski jako taki zostały usunięte i zastąpione nowymi. Jak pisałem, zmiany rzecz jasna miały miejsce. Polegały one jednak zwłaszcza na tym, iż m.in. w celu lepszego wyrażania prawd wiary i oddania Bogu czci w sposób coraz bardziej doskonały, na przestrzeni wieków dodawano do niezmiennego w swej istocie rytu Mszy Św. modlitwy i obrzędy, które doskonale służyły temu celowi. W ten właśnie sposób ryt rzymski z wieku na wiek wzrastał w swym pięknie, dostojeństwie i godności, przybierając swą finalną postać w XVI w., za sprawą reformy Piusa V, która oczyściła ryt rzymski z nieuzasadnionych naleciałości i nadała mu jedną, obligatoryjną i ostateczną formę. Ks. M. Gihr w swym monumentalnym dziele o Mszy Św. tak pisał o kształtowaniu się liturgii rzymskiej: 

„Kościół z niebiańską mądrością i artyzmem nadał z biegiem czasu drogiemu kamieniowi swej ofiary jak najwspanialszą oprawę, otaczając ją kosztowną ozdobą świętych modlitw, śpiewów, czytań i ceremonii ku chwale Bożej i zbudowaniu wiernych. (…) «Liturgia Mszy św. stała się już w biegu pierwszych wieków prawdziwym dziełem sztuki, które musi w każdym z nas wywołać podziw niekłamany, o ile je całkowicie zrozumiemy i z miłością ocenimy. Właściwą czynność ofiarną otacza najprzód wieniec modlitw, z których znaczna liczba sięga najgłębszej starożytności chrześcijańskiej. Ich niewymuszona prostota dopasowuje się jak najlepiej do słów biblijnych, przez które dokonuje się sama tajemnica. Dokoła tego stałego jądra, czyli tzw. kanonu, który otrzymał później tylko nieliczne dodatki i tak pozostał niezmienny, kształtuje się drugi wieniec modlitw i czytań» (…) «Chociaż kierownictwo Ducha Bożego w Kościele jest bardzo widoczne we wszystkich, nawet drugorzędnych sprawach, jednak nigdzie wyższy wpływ nie zaznaczył się w sposób bardziej wyraźny, jak w katolickiej liturgii mszalnej, która jakkolwiek jest dziełem monumentalnym, przedstawia tym niemniej w swym obecnym wykończeniu przepiękną, doskonale zamkniętą w sobie całość, wspaniały klejnot sztuki, budzący podziw w każdym myślącym człowieku». (…) Rzymska liturgia mszalna została wykończona przed wielu wiekami jako prześliczna budowla artystyczna o harmonijnym, organicznym układzie. Najświętsze, czci najgodniejsze, pełne siły oraz namaszczenia modlitwy i pieśni powiązane w genialnym układzie ze sobą i z jak najbardziej odpowiednimi a pełnymi głębokiego znaczenia czynnościami i ceremoniami, łączą się w niej w jedną piękną całość, która Boskiemu misterium ofiarnemu służy za szatę ochronną i za dostojną ozdobę”1. 

Z kolei polski liturgista, ks. A. Nojszewski stwierdza, iż 

„Od św. Grzegorza wielkiego [V/VI w.AW], który do dzisiejszej prawie formy i rozmiarów przyprowadził naszą liturgię, aż do św. Piusa V-go, bardzo małym i nieznaczącym zmianom uległy obrzędy i modlitwy w jej skład wchodzące. Ten ostatni wielki święty i wielki papież, naleciałości, które w ciągu tysiąca lat się wślizgnęły, usunął, te tylko zostawiając, które wzniosłością, znaczeniem i wysoką dawnością zdobyły sobie prawo obywatelstwa. Odtąd kongregacja obrzędów czuwa, aby nie tylko żadna zmiana, ale rzec można, żadna jota do naszych obrzędów Mszy Św. nie weszła”2.

Liturgiści, podkreślając starożytne pochodzenie i wzniosłość rytu rzymskiego, szli jednak dalej, dowodząc, iż doskonałości i uniwersalnego charakteru rytu rzymskiego nie da się porównać z żadnym innym, nawet najbardziej czcigodnym obrządkiem: 

„Jak Kościół rzymski stoi ponad wszystkimi innymi Kościołami, „jako Matka i Mistrzyni wszystkich Kościołów” (Trid., sess. XXII, c.8), tak samo jego liturgia przewyższa wszystkie inne. Także do form kultu wytworzonych przez Kościół na przestrzeni wieków odnosi się często używane powiedzenie, które charakteryzuje jego naukę: Legem credendi lex statuat supplicandi. Zarówno Kościół rzymski, jak i jego liturgia mają od początku charakter uniwersalny. Liturgie innych Kościołów, choćby bardzo dawnych i bardzo sławnych, w porównaniu z liturgią Kościoła rzymskiego mają charakter partykularny. Obrządek rzymski posiada ponadto wewnętrzne, jemu tylko właściwe zalety: ścisłość i jasność wyrażeń, głębię treści, wierne zachowanie dawnych form, a zarazem zdolność do przyjmowania nowych form kultu, umiarkowanie obce wszelkiej przesadzie. Nic też dziwnego, że liturgia rzymska rozpowszechniła się po całym świecie. Poza obrządkiem rzymskim nie ma formy kultu, w której by częściej sprawowano Świętą Ofiarę, łączącą to, co najniższe, z tym, co najwyższe, ziemię z niebem. (…) A zatem Msza rzymska stanowi dzieło sztuki o wielkiej harmonii i pięknie. Żadna inna liturgia nie umiała tak podporządkować poszczególnych części części głównej, tzn. konsekracji eucharystycznej, jak potrafiła to uczynić liturgia rzymska. W żadnej nie ma takiej jedności i świadomości celu”3.

Jak widzimy, sięgający swymi korzeniami czasów apostolskich ryt rzymski, mimo upływu wieków pozostawał w swej istocie niezmienny (w tym zwłaszcza najważniejsza część Mszy Św. - Kanon). Modlitwy i obrzędy, które najpierw wprowadzane na mocy prawa zwyczajowego, by po czasie jako skodyfikowane i obligatoryjne stać się częścią rytu rzymskiego w jego ostatecznym wyrazie, nie były w żadnym razie wyrazem zmiany rytu, lecz jego integralnego rozwoju. W ten sposób Ofiara Eucharystyczna zyskała w Kościele rzymskim formę niezrównaną, tchnącą swą starożytnością i niepowtarzalną w swej symbolice i precyzji teologicznej. Nie dziwi więc, że wielcy mężowie ducha nazywali Mszę rzymską „najpiękniejszą po tej stronie nieba”. O niej bowiem, jak o niczym innym na tej ziemi, możemy powiedzieć, że jest wyrazem doskonałości.

Mając świadomość jak wielkim skarbem dla Kościoła jest ryt rzymski, w umyśle szczerze katolickim rodzi się niedowierzanie, iż ktokolwiek kochający Kościół mógłby pragnąć pozbawienia Kościoła tegoż skarbu na rzecz jakieś nowej liturgii, stworzonej doraźnie i mającej rzekomo być bardziej odpowiednią dla współczesności: 

„Katolik, widzący w żywej liturgii Kościoła Rzymskiego zasadnicze elementy, które pozostają nienaruszone od 1400 lat, może odczuwać jedynie miłość do tych świętych obrzędów, uświęconych przez stulecia. Wszelkie brutalne traktowanie takich form musi powodować głęboki ból u tych wszystkich, którzy znają je i używają. Otrzymali je bowiem od Boga, za pośrednictwem Chrystusa oraz Kościoła. Nie miałyby one jednak takiej siły przyciągania, gdyby nie zostały uświęcone również przez pobożność wielu minionych pokoleń, które modliły się tymi samym słowami i znajdowały w nich źródło radości oraz pociechę w smutkach”4.

Cytat z poprzedniego akapitu, podkreślający boskie pochodzenie rytu rzymskiego i jego zrośnięcie się z życiem wielu pokoleń katolików, dla których był on szkołą wiary i elementem ich tożsamości, rzuca nam pewne światło w odpowiedzi na pytanie o prawomocność posoborowych zmian w liturgii. Jak uczy teologia katolicka, Pan Jezus mówiąc do św. Piotra: „Paś baranki moje. (...) Paś owce moje”5, dał w jego osobie wszystkim kolejnym papieżom nie tylko władzę nad hierarchią kościelną i wiernymi, ale również zobowiązał ich do zapewnienia owczarni Chrystusowej zdrowego pokarmu duchowego, tj. nieskażonej nauki katolickiej i godnego czci Bożej kultu. Jest w tym kontekście zupełnie jasne, iż tak samo jak papież nie może zmieniać nauki Chrystusowej, tak też nie ma prawa pozbawiać wiernych dóbr duchowych, płynących z uświęconej Tradycją i powstałej pod natchnieniem Ducha Św. liturgii. Zdając sobie z tego sprawę, papieże pamiętali przy tym, iż ze względu na wymiar doktrynalny liturgii Mszy Św., każde jej nierozważne naruszenie mogłoby narazić na szwank wiarę ludu katolickiego. Stąd rola papieży w kształtowaniu rytu rzymskiego do II połowy XX wieku nigdy nie była rolą twórcy i kreatora rytu, który według własnego uznania i nie bacząc na Tradycję dowolnie zmieniałby liturgię. Przeciwnie, jak pisał M. Davies „Modlitwy Mszy Świętej i rubryki rządzące jej celebracją stanowią w istocie kodyfikację praktyk funkcjonujących już na mocy zwyczaju”6. Stąd w ścisłym sensie nie możemy mówić o „Mszy Grzegorza Wielkiego”, czy też „Mszy Piusa X”. Zarówno bowiem w V, jak i w XX w. była to ta sama Msza Św. Wszechczasów, oparta na tej samej teologii i zawierająca ten sam Kanon Rzymski. Tym, co różniło Mszę rzymską czasów Grzegorza I od liturgii rzymskiej doby Piusa X to zwłaszcza te obrzędy i modlitwy, które na przestrzeni wieków zostały do niej dołączone na mocy zwyczaju, a które później papieże aprobowali i czynili obowiązkowymi7.

Jak bardzo kontrastuje z tym fakt, iż powszechnie używaną dziś w Kościele obrządku rzymskiego liturgię, zgodnie z rzeczywistością i w pełnym znaczeniu tego słowa możemy określić mianem „liturgii posoborowej” (w domyśle – innej od przedsoborowej) czy Mszy Pawła VI. Z bólem należy przy tym przyznać, że określenia te są jak najbardziej trafne, ponieważ o rycie tym w żadnej mierze nie można powiedzieć iż „modlitwy i rubryki rządzące jego celebracją stanowią w istocie kodyfikację praktyk funkcjonujących już na mocy zwyczaju”. Przeciwnie, jest to ryt stworzony w ciągu zaledwie kilku lat, którego autorzy nie bacząc na wielowiekową tradycję liturgiczną Kościoła rzymskiego, zastąpili uświęcone Tradycją i będące prawem wiary dla katolików modlitwy i obrzędy na inne, oparte na – najdelikatniej mówiąc – bardzo wątpliwej teologii. Przywołując choćby takie elementy nowego rytu jak ołtarz versus populum, języki narodowe, praktyczne zniesienie Kanonu rzymskiego czy wyrzucenie z części stałych Mszy Św. wszelkich odniesień do przebłagalnego charakteru Mszy, słusznie możemy stwierdzić – parafrazując cytowane słowa M. Davisa – iż modlitwy i rubryki rządzące celebracją rytu Pawła VI stanowią w istocie kodyfikację na gruncie katolickim praktyk funkcjonujących od XVI w. w rytach protestanckich.


-------------------------------------------------

1Ks. M. Gihr, Ofiara Mszy Świętej, tom II, s. 129-130.

2Ks. A. Nojszewski, Liturgia rzymska, s. 16.

3J. Brinktrine, „Msza Święta”, ss. 13, 257.

4Cytat z kard. Gasquet za: M. Davies, „Zniszczenie Mszy Świętej czyli Godly Order Cranmera”, s. 165-166

5J 21, 16-17

6M. Davies, „Zniszczenie Mszy Świętej czyli Godly Order Cranmera”, s. 166.

7Dobrze ilustruje to historia wprowadzenia do rytu rzymskiego Ostatniej Ewangelii: „Prolog Ewangelii św. Jana jest przepisany dla Mszy rzymskiej od czasów Piusa V. Jednak zwyczaj czytania go na końcu Mszy św. istniał już wcześniej. Pierwszą wiadomość o tym podaje Durandus (….). Zdaje się, że zwyczaj ten stał się bardziej powszechny dopiero w XV w. (…) W wielu diecezjach istniał zwyczaj odmawiania go podczas nabożeństwa o pogodę i zwyczaj ten, sięgający XII w., był może właściwą przyczyną, dla której Ewangelię św. Jana odmawiano od XV w. coraz powszechniej przy każdej Mszy św. Niekiedy wierni czynili nawet fundacje Mszy św. zastrzegając sobie odczytywanie tej Ewangelii przy końcu Mszy. W ten sposób Pius V tylko usankcjonował zwyczaj dawno istniejący”. J. Brinktrine, „Msza Święta”, ss. 249-250.