Nie ulega wątpliwości, iż na przestrzeni wieków liturgia Mszy Św. ulegała zmianie, zaś papieże, na mocy swego urzędu, posiadają prawo do zatwierdzania ksiąg liturgicznych. Sztandarowym przykładem sytuacji, kiedy następca św. Piotra na długo przed Vaticanum II kształtował ład liturgiczny, m.in. czyniąc obowiązkowymi pewne obrzędy, do tej pory nie mające wymiaru powszechnego w Kościele, a nawet zakazując pewnych tradycji liturgicznych, jest bez wątpienia XVI-wieczna reforma liturgiczna papieża Piusa V. Stąd rodzi się pytanie, na jakiej podstawie mielibyśmy twierdzić, że akurat zmiany rytu wprowadzone przez Pawła VI są w gruncie rzeczy bezprawne i nie mogą wiązać w sumieniu katolika? Czy przyjmowanie jednej reformy, a kwestionowanie drugiej nie jest w istocie świadectwem obcemu katolicyzmowi subiektywizmu? Punktem wyjścia w odpowiedzi na to pytanie jest zrozumienie procesu kształtowania się liturgii rzymskiej oraz uświadomienie sobie znaczenia, jakie posiadały święte obrzędy w życiu i teologii katolickiej mniej więcej do połowy XX w.
W różnego typu rozmowach i dyskusjach o posoborowych zmianach w liturgii niekiedy daje się słyszeć stwierdzenia, iż w Kościele niemal od zarania Jego istnienia istniało wiele rytów liturgii Mszy Św., a nowy ryt Mszy jest po prostu jednym z nich. Jak dodadzą przy tym zwolennicy takiej opinii, ryt Pawła VI w swej istocie nie będąc ani lepszym, ani gorszym od pozostałych, jest po prostu od nich w pewnych aspektach różny i dostosowany do mentalności i potrzeb współczesnego człowieka. Czy takie wyjaśnienie jest jednak wystarczające? Otóż istotnie należy przyznać, że w Kościele katolickim istniało i istnieje wiele różnych uznanych i czcigodnych obrządków, które w największym zarysie dzielą się na wschodnie i zachodnie. Koniecznym jest jednak dodanie przy tym, iż są to ryty sięgające swymi korzeniami pierwszych wieków chrześcijaństwa i uświęcone Tradycją, a żaden z nich nie był „produktem chwili”, powstałym z dnia na dzień w opozycji do tego, co istniało w danym Kościele lokalnym wcześniej. O żadnym z tych rytów, mimo znacznych różnic od rytu rzymskiego (co ma miejsce zwłaszcza w przypadku rytów wschodnich), nie można również powiedzieć, aby celowo pomijał aspekt ofiarny Mszy Św. czy jakikolwiek inny istotny element doktryny eucharystycznej, mając na celu przypodobanie się innowiercom. Uwagi te odnoszą się również do rytu matki i nauczycielki wszystkich Kościołów, tj. do rytu Kościoła rzymskiego. Myliłby się bowiem ten, kto dostrzegając różnice między klasycznym rytem rzymskim a rytem posoborowym domniemywałby, iż podobne zmiany występowały zapewne w przeszłości, skąd można by wnosić, że należy raczej mówić o różnych formach rytu rzymskiego w różnych wiekach, a nie o jednym rycie rzymskim. W rzeczywistości od czasów pierwotnego Kościoła nigdy nie było tak, aby w pewnym momencie elementy konstytuujące ryt rzymski jako taki zostały usunięte i zastąpione nowymi. Jak pisałem, zmiany rzecz jasna miały miejsce. Polegały one jednak zwłaszcza na tym, iż m.in. w celu lepszego wyrażania prawd wiary i oddania Bogu czci w sposób coraz bardziej doskonały, na przestrzeni wieków dodawano do niezmiennego w swej istocie rytu Mszy Św. modlitwy i obrzędy, które doskonale służyły temu celowi. W ten właśnie sposób ryt rzymski z wieku na wiek wzrastał w swym pięknie, dostojeństwie i godności, przybierając swą finalną postać w XVI w., za sprawą reformy Piusa V, która oczyściła ryt rzymski z nieuzasadnionych naleciałości i nadała mu jedną, obligatoryjną i ostateczną formę. Ks. M. Gihr w swym monumentalnym dziele o Mszy Św. tak pisał o kształtowaniu się liturgii rzymskiej:
„Kościół z niebiańską mądrością i artyzmem nadał z biegiem czasu drogiemu kamieniowi swej ofiary jak najwspanialszą oprawę, otaczając ją kosztowną ozdobą świętych modlitw, śpiewów, czytań i ceremonii ku chwale Bożej i zbudowaniu wiernych. (…) «Liturgia Mszy św. stała się już w biegu pierwszych wieków prawdziwym dziełem sztuki, które musi w każdym z nas wywołać podziw niekłamany, o ile je całkowicie zrozumiemy i z miłością ocenimy. Właściwą czynność ofiarną otacza najprzód wieniec modlitw, z których znaczna liczba sięga najgłębszej starożytności chrześcijańskiej. Ich niewymuszona prostota dopasowuje się jak najlepiej do słów biblijnych, przez które dokonuje się sama tajemnica. Dokoła tego stałego jądra, czyli tzw. kanonu, który otrzymał później tylko nieliczne dodatki i tak pozostał niezmienny, kształtuje się drugi wieniec modlitw i czytań» (…) «Chociaż kierownictwo Ducha Bożego w Kościele jest bardzo widoczne we wszystkich, nawet drugorzędnych sprawach, jednak nigdzie wyższy wpływ nie zaznaczył się w sposób bardziej wyraźny, jak w katolickiej liturgii mszalnej, która jakkolwiek jest dziełem monumentalnym, przedstawia tym niemniej w swym obecnym wykończeniu przepiękną, doskonale zamkniętą w sobie całość, wspaniały klejnot sztuki, budzący podziw w każdym myślącym człowieku». (…) Rzymska liturgia mszalna została wykończona przed wielu wiekami jako prześliczna budowla artystyczna o harmonijnym, organicznym układzie. Najświętsze, czci najgodniejsze, pełne siły oraz namaszczenia modlitwy i pieśni powiązane w genialnym układzie ze sobą i z jak najbardziej odpowiednimi a pełnymi głębokiego znaczenia czynnościami i ceremoniami, łączą się w niej w jedną piękną całość, która Boskiemu misterium ofiarnemu służy za szatę ochronną i za dostojną ozdobę”1.
Z kolei polski liturgista, ks. A. Nojszewski stwierdza, iż
„Od św. Grzegorza wielkiego [V/VI w.AW], który do dzisiejszej prawie formy i rozmiarów przyprowadził naszą liturgię, aż do św. Piusa V-go, bardzo małym i nieznaczącym zmianom uległy obrzędy i modlitwy w jej skład wchodzące. Ten ostatni wielki święty i wielki papież, naleciałości, które w ciągu tysiąca lat się wślizgnęły, usunął, te tylko zostawiając, które wzniosłością, znaczeniem i wysoką dawnością zdobyły sobie prawo obywatelstwa. Odtąd kongregacja obrzędów czuwa, aby nie tylko żadna zmiana, ale rzec można, żadna jota do naszych obrzędów Mszy Św. nie weszła”2.
Liturgiści, podkreślając starożytne pochodzenie i wzniosłość rytu rzymskiego, szli jednak dalej, dowodząc, iż doskonałości i uniwersalnego charakteru rytu rzymskiego nie da się porównać z żadnym innym, nawet najbardziej czcigodnym obrządkiem:
„Jak Kościół rzymski stoi ponad wszystkimi innymi Kościołami, „jako Matka i Mistrzyni wszystkich Kościołów” (Trid., sess. XXII, c.8), tak samo jego liturgia przewyższa wszystkie inne. Także do form kultu wytworzonych przez Kościół na przestrzeni wieków odnosi się często używane powiedzenie, które charakteryzuje jego naukę: Legem credendi lex statuat supplicandi. Zarówno Kościół rzymski, jak i jego liturgia mają od początku charakter uniwersalny. Liturgie innych Kościołów, choćby bardzo dawnych i bardzo sławnych, w porównaniu z liturgią Kościoła rzymskiego mają charakter partykularny. Obrządek rzymski posiada ponadto wewnętrzne, jemu tylko właściwe zalety: ścisłość i jasność wyrażeń, głębię treści, wierne zachowanie dawnych form, a zarazem zdolność do przyjmowania nowych form kultu, umiarkowanie obce wszelkiej przesadzie. Nic też dziwnego, że liturgia rzymska rozpowszechniła się po całym świecie. Poza obrządkiem rzymskim nie ma formy kultu, w której by częściej sprawowano Świętą Ofiarę, łączącą to, co najniższe, z tym, co najwyższe, ziemię z niebem. (…) A zatem Msza rzymska stanowi dzieło sztuki o wielkiej harmonii i pięknie. Żadna inna liturgia nie umiała tak podporządkować poszczególnych części części głównej, tzn. konsekracji eucharystycznej, jak potrafiła to uczynić liturgia rzymska. W żadnej nie ma takiej jedności i świadomości celu”3.
Jak widzimy, sięgający swymi korzeniami czasów apostolskich ryt rzymski, mimo upływu wieków pozostawał w swej istocie niezmienny (w tym zwłaszcza najważniejsza część Mszy Św. - Kanon). Modlitwy i obrzędy, które najpierw wprowadzane na mocy prawa zwyczajowego, by po czasie jako skodyfikowane i obligatoryjne stać się częścią rytu rzymskiego w jego ostatecznym wyrazie, nie były w żadnym razie wyrazem zmiany rytu, lecz jego integralnego rozwoju. W ten sposób Ofiara Eucharystyczna zyskała w Kościele rzymskim formę niezrównaną, tchnącą swą starożytnością i niepowtarzalną w swej symbolice i precyzji teologicznej. Nie dziwi więc, że wielcy mężowie ducha nazywali Mszę rzymską „najpiękniejszą po tej stronie nieba”. O niej bowiem, jak o niczym innym na tej ziemi, możemy powiedzieć, że jest wyrazem doskonałości.
Mając świadomość jak wielkim skarbem dla Kościoła jest ryt rzymski, w umyśle szczerze katolickim rodzi się niedowierzanie, iż ktokolwiek kochający Kościół mógłby pragnąć pozbawienia Kościoła tegoż skarbu na rzecz jakieś nowej liturgii, stworzonej doraźnie i mającej rzekomo być bardziej odpowiednią dla współczesności:
„Katolik, widzący w żywej liturgii Kościoła Rzymskiego zasadnicze elementy, które pozostają nienaruszone od 1400 lat, może odczuwać jedynie miłość do tych świętych obrzędów, uświęconych przez stulecia. Wszelkie brutalne traktowanie takich form musi powodować głęboki ból u tych wszystkich, którzy znają je i używają. Otrzymali je bowiem od Boga, za pośrednictwem Chrystusa oraz Kościoła. Nie miałyby one jednak takiej siły przyciągania, gdyby nie zostały uświęcone również przez pobożność wielu minionych pokoleń, które modliły się tymi samym słowami i znajdowały w nich źródło radości oraz pociechę w smutkach”4.
Cytat z poprzedniego akapitu, podkreślający boskie pochodzenie rytu rzymskiego i jego zrośnięcie się z życiem wielu pokoleń katolików, dla których był on szkołą wiary i elementem ich tożsamości, rzuca nam pewne światło w odpowiedzi na pytanie o prawomocność posoborowych zmian w liturgii. Jak uczy teologia katolicka, Pan Jezus mówiąc do św. Piotra: „Paś baranki moje. (...) Paś owce moje”5, dał w jego osobie wszystkim kolejnym papieżom nie tylko władzę nad hierarchią kościelną i wiernymi, ale również zobowiązał ich do zapewnienia owczarni Chrystusowej zdrowego pokarmu duchowego, tj. nieskażonej nauki katolickiej i godnego czci Bożej kultu. Jest w tym kontekście zupełnie jasne, iż tak samo jak papież nie może zmieniać nauki Chrystusowej, tak też nie ma prawa pozbawiać wiernych dóbr duchowych, płynących z uświęconej Tradycją i powstałej pod natchnieniem Ducha Św. liturgii. Zdając sobie z tego sprawę, papieże pamiętali przy tym, iż ze względu na wymiar doktrynalny liturgii Mszy Św., każde jej nierozważne naruszenie mogłoby narazić na szwank wiarę ludu katolickiego. Stąd rola papieży w kształtowaniu rytu rzymskiego do II połowy XX wieku nigdy nie była rolą twórcy i kreatora rytu, który według własnego uznania i nie bacząc na Tradycję dowolnie zmieniałby liturgię. Przeciwnie, jak pisał M. Davies „Modlitwy Mszy Świętej i rubryki rządzące jej celebracją stanowią w istocie kodyfikację praktyk funkcjonujących już na mocy zwyczaju”6. Stąd w ścisłym sensie nie możemy mówić o „Mszy Grzegorza Wielkiego”, czy też „Mszy Piusa X”. Zarówno bowiem w V, jak i w XX w. była to ta sama Msza Św. Wszechczasów, oparta na tej samej teologii i zawierająca ten sam Kanon Rzymski. Tym, co różniło Mszę rzymską czasów Grzegorza I od liturgii rzymskiej doby Piusa X to zwłaszcza te obrzędy i modlitwy, które na przestrzeni wieków zostały do niej dołączone na mocy zwyczaju, a które później papieże aprobowali i czynili obowiązkowymi7.
Jak bardzo kontrastuje z tym fakt, iż powszechnie używaną dziś w Kościele obrządku rzymskiego liturgię, zgodnie z rzeczywistością i w pełnym znaczeniu tego słowa możemy określić mianem „liturgii posoborowej” (w domyśle – innej od przedsoborowej) czy Mszy Pawła VI. Z bólem należy przy tym przyznać, że określenia te są jak najbardziej trafne, ponieważ o rycie tym w żadnej mierze nie można powiedzieć iż „modlitwy i rubryki rządzące jego celebracją stanowią w istocie kodyfikację praktyk funkcjonujących już na mocy zwyczaju”. Przeciwnie, jest to ryt stworzony w ciągu zaledwie kilku lat, którego autorzy nie bacząc na wielowiekową tradycję liturgiczną Kościoła rzymskiego, zastąpili uświęcone Tradycją i będące prawem wiary dla katolików modlitwy i obrzędy na inne, oparte na – najdelikatniej mówiąc – bardzo wątpliwej teologii. Przywołując choćby takie elementy nowego rytu jak ołtarz versus populum, języki narodowe, praktyczne zniesienie Kanonu rzymskiego czy wyrzucenie z części stałych Mszy Św. wszelkich odniesień do przebłagalnego charakteru Mszy, słusznie możemy stwierdzić – parafrazując cytowane słowa M. Davisa – iż modlitwy i rubryki rządzące celebracją rytu Pawła VI stanowią w istocie kodyfikację na gruncie katolickim praktyk funkcjonujących od XVI w. w rytach protestanckich.
-------------------------------------------------
1Ks. M. Gihr, Ofiara Mszy Świętej, tom II, s. 129-130.
2Ks. A. Nojszewski, Liturgia rzymska, s. 16.
3J. Brinktrine, „Msza Święta”, ss. 13, 257.
4Cytat z kard. Gasquet za: M. Davies, „Zniszczenie Mszy Świętej czyli Godly Order Cranmera”, s. 165-166
5J 21, 16-17
6M. Davies, „Zniszczenie Mszy Świętej czyli Godly Order Cranmera”, s. 166.
7Dobrze ilustruje to historia wprowadzenia do rytu rzymskiego Ostatniej Ewangelii: „Prolog Ewangelii św. Jana jest przepisany dla Mszy rzymskiej od czasów Piusa V. Jednak zwyczaj czytania go na końcu Mszy św. istniał już wcześniej. Pierwszą wiadomość o tym podaje Durandus (….). Zdaje się, że zwyczaj ten stał się bardziej powszechny dopiero w XV w. (…) W wielu diecezjach istniał zwyczaj odmawiania go podczas nabożeństwa o pogodę i zwyczaj ten, sięgający XII w., był może właściwą przyczyną, dla której Ewangelię św. Jana odmawiano od XV w. coraz powszechniej przy każdej Mszy św. Niekiedy wierni czynili nawet fundacje Mszy św. zastrzegając sobie odczytywanie tej Ewangelii przy końcu Mszy. W ten sposób Pius V tylko usankcjonował zwyczaj dawno istniejący”. J. Brinktrine, „Msza Święta”, ss. 249-250.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz