Pierwszą kwestią, przed którą staje katolik zaczynający uświadamiać sobie wątpliwości związane z nowym rytem Mszy, jest odpowiedź na pytanie, w jaki sposób pogodzić je z posłuszeństwem Kościołowi. Każdy katolik jest przecież zobowiązany do posłuszeństwa pasterzom Kościoła. Nowa Msza została zaś ustanowiona przez papieża i przyjęta przez ogół biskupów. Nie jest więc błahym pytanie, na jakiej podstawie wierni mieliby kwestionować czy odrzucać ryt Pawła VI, aby nie stanowiło to jednocześnie wyrazu buntu wobec Kościoła katolickiego?
Odpowiadając należy przyjąć, że istotnie, w czasach gdy Kościół nie jest ogarnięty kryzysem tak powszechnym i obejmującym tak wiele dziedzin jak obecnie, sprzeciwianie się prawowitym pasterzom w sprawach tak istotnych jak życie liturgiczne Kościoła, byłoby czymś niedopuszczalnym. Jest przecież sprawą zupełnie jasną, że katolik jest zobowiązany do posłuszeństwa Kościołowi nie tylko w zakresie zdefiniowanych prawd wiary (dogmatów), ale również w odniesieniu do nieposiadających takiego charakteru aktów nauczania i rządzenia: „O ile mamy do czynienia tylko z drugim sposobem nauczania, nie posiadamy jeszcze pełnej rękojmi nieomylności prawdy tak podanej, dlatego też nie możemy co do niej obudzić właściwego aktu wiary. Mimo to obowiązani jesteśmy w tym wypadku do wewnętrznego i zewnętrznego posłuszeństwa. Byłoby to przeciwne czci i poszanowaniu, jakie winniśmy ustanowionej przez Boga powadze, jeślibyśmy chcieli przyjąć i uznać tylko te orzeczenia bezwzględnie nieomylne”1. Autor cytowanego zdania powołuje się przy tym m.in. na papieża Piusa IX, który w uważanej przez niektórych teologów za nieomylną encyklice Quanta cura, pisał: „Nie możemy ponadto pominąć milczeniem zuchwałości tych, co nie chcąc znieść zdrowej nauki utrzymują, że <można bez narażania się na grzech i bez szkody dla wyznania katolickiego odmówić zgody i posłuszeństwa tym wyrokom i postanowieniom Stolicy Apostolskiej, których przedmiot, według orzeczenia, odnosi się do dobra powszechnego Kościoła i do jego praw oraz nauki, byleby tylko nie naruszało to dogmatów wiary i zasad moralności>”2. W obliczu tych, tak stanowczych słów papieża, które są przecież tylko wyjątkiem z wielu dokumentów Magisterium, podkreślających wagę posłuszeństwa w Kościele, na pewno nie sposób przejść obojętnie. Chcąc pozostać wiernymi katolikami nie możemy w żadnym wypadku zakwestionować tego nauczania, ani też traktować go jako mało istotnego, powołując się przy tym na trudne czasy w których żyjemy. Przeciwnie, każdy z nas powinien mieć w wielkiej czci kościelne posłuszeństwo, widząc w nim wyraz woli Bożej.
Czy więc katolikom czasów dzisiejszych nie pozostaje nic innego jak w duchu posłuszeństwa zaakceptować Vaticanum II oraz nauczanie i dyscyplinę doby posoborowej, nawet jeśli w wielu punktach jawią się im one jako trudne, a nieraz wręcz niemożliwe do pogodzenia z Tradycją Kościoła? Czy – używając przykładu – mamy przyjąć jako działanie Ducha Św. ekumenizm, w swym źródle deformujący definicję Kościoła Chrystusowego, a w dalszej fazie nie cofający się przed wyrzekaniem się nawracania innowierców? Czy kierując się posłuszeństwem mamy też uznać za prawowierne i obowiązujące pod sankcją grzechu nauczanie papieża Franciszka, który aprobuje przystępowanie do Komunii Św. rozwodników żyjących w nowych związkach? Jak nietrudno dostrzec, już choćby próbując odpowiedzieć na te dwa pytania, napotykamy nie lada problem. Z jednej strony nie sposób przecież zaprzeczyć faktom i stwierdzić, że wymienione nauczanie i dokumenty w ogóle nie miały miejsca, albo że są jedynie wypowiedziami pojedynczych hierarchów i nie uzyskały aprobaty upoważnionych do tego przedstawicieli Kościoła katolickiego. Z drugiej zaś strony nie ulega wątpliwości, że stoją one w jaskrawej sprzeczności z tradycyjnym nauczaniem Kościoła, wyrażonym czy to w Piśmie Świętym, czy też w Tradycji. Łącząc te dwa fakty nicią posłuszeństwa można by dojść do przekonania, iż wolą Bożą wobec nas jest uległość nawet wobec takiego aktualnego Magisterium, które w sprawach wiary i moralności zaprzecza i tym samym „kasuje” Magisterium z przeszłości. Przyjęcie takiego wniosku implikuje jednak uznanie za prawdziwy jednego z dwóch poglądów, niemożliwych do pogodzenia ani z wiarą, ani też ze zdrowym rozsądkiem.
Pierwszym z nich jest teoria, iż nauczanie Kościoła, nawet w sprawach wiary, może ulec zmianie. W jej myśl, skoro Kościół jest narzędziem Ducha Św. na ziemi, a człowiek nie jest w stanie poznać niezgłębionych wyroków Bożych, to nie jest niczym dziwnym sytuacja, w której będziemy musieli przyjąć aktualne nauczanie, sprzeczne z głoszonym wcześniej3. I niezależnie od tego, czy myślenie takie wynika z niewiedzy, dezorientacji, czy też – co bardziej prawdopodobne – jest ubraną w szaty posłuszeństwa maską modernizmu, to w każdym przypadku zakłada niekatolicką koncepcję wiary. Według katolickiego katechizmu wiara jest „cnotą nadprzyrodzoną, która pod natchnieniem i z pomocą łaski sprawia, że przyjmujemy za prawdę to, co Bóg objawił, a przez Kościół do wierzenia podaje; przyjmujemy zaś to za prawdę nie dlatego, żebyśmy przyrodzonym światłem rozumu przejrzeli wewnętrzną prawdziwość tych prawd, lecz przez wzgląd na powagę samego Boga, który to objawił, a który się ani mylić nie może ani w błąd wprowadzać”4. Gdyby więc było tak, iż będący Prawdą Bóg5, w którym nie ma odmiany ani cienia zmienności, jest źródłem zmiany w należącym do depozytu wiary nauczaniu Kościoła, oznaczałoby to, że albo Bóg jest sam w sobie zmienny, albo też że w pewnym momencie dziejów Kościoła nakazał ludziom wierzyć w coś, co jest fałszem. Wobec oczywistej nieprawdy takiego stwierdzenia wydaje się całkiem jasnym, iż nauczanie prawd wiary stojące w sprzeczności z Tradycją Kościoła nie może mieć za sobą autorytetu Boga.
Pogląd omówiony w poprzednim akapicie, choć znajduje swoich zwolenników, to jednak nie jest chyba dominującym wśród osób, które ze względu na posłuszeństwo uznają za konieczne uznanie nowinek Vaticanum II i czasów posoborowych. Dużo częściej, przynajmniej w Polsce, spotykamy się za to z opinią, iż katolik powinien podporządkować się w sumieniu takiemu nauczaniu, ponieważ każdy z osoba wierny nie jest w stanie, ze względu na brak odpowiedniej wiedzy, a przede wszystkim upoważnienia, do osądzania tego co jest, a co nie jest zgodne z Tradycją, a więc o tym, co należy do naszej wiary. Zwolennicy takiego stanowiska stwierdzą, że choćby na pozór wydawało się nam, że dane nauczanie jest sprzeczne z Tradycją Kościoła, to wrażenie takie wynika albo z naszej niewiedzy, albo też z błędnej interpretacji poszczególnych dokumentów. Co gorliwsi będą więc próbować w każdym wątpliwym przypadku stosować „hermeneutykę ciągłości”, reszta natomiast stwierdzi zapewne, że zamiast wgłębiać się w takie sprawy, lepiej być posłusznym pasterzom, do których należy przecież władza nauczania w Kościele.
Próbując odpowiedzieć na tak postawioną kwestię należy stwierdzić, iż nie podlega dyskusji, iż władza nauczania w Kościele należy do papieża i biskupów i to do nich należy „prawo i obowiązek strzeżenia, wykładania, obrony i głoszenia nauki Jezusa Chrystusa wszystkiemu stworzeniu”6. Nie sposób jednak zgodzić się przy tym, iż uformowany katolik z pomocą łaski Bożej nie jest w stanie poznać, opierając się na nauczaniu Kościoła i zasadach zdrowego myślenia, co należy do jego wiary oraz odróżnić doktryny fałszywe od prawdziwych. Przyjęcie przeciwnego stanowiska oznaczałoby w praktyce stwierdzenie, iż wiara nie jest aktem intelektu i sprowadzałoby ją do samego posłuszeństwa, czyniąc wszelkie pewne poznanie rozumowe w dziedzinie wiary niemożliwym, a więc i zbędnym. Tymczasem Pius X wyraźnie stwierdził, że „wiara nie jest ślepym uczuciem religijnym, wyłaniającym się z głębin podświadomości pod wpływem serca i pod działaniem dobrze usposobionej woli, lecz prawdziwym rozumowym uznaniem prawdy przyjętej z zewnątrz ze słuchania, mocą którego wszystko to, co powiedział, zaświadczył i objawił Bóg osobowy, Stwórca i Pan nasz, uznajemy za prawdę dla powagi Boga najbardziej prawdomównego”7. „Dzięki tej poznawalności prawdy objawionej – pisze w tym temacie ks. Jean-Michel Gleize – katolik jest w stanie zweryfikować, że wypowiedź przestawiona obecnie przez autorytet [kościelny] jest sprzeczna z wypowiedzią przedstawioną już wcześniej, i że wobec tego obecne nauczanie jest fałszywe i bezprawne”8. Warto przy tym jeszcze raz uświadomić sobie, że obecne rozbieżności w nauczaniu, do których w swym rozumie i sumieniu powinien ustosunkować się katolik, dotyczą nie jakichś meandrów teologii dostępnych nielicznym, lecz dotykają prawd fundamentalnych dla nauczania Kościoła i zbawienia dusz (choćby w dwóch wymienionych już przykładach). Postawa, kiedy mogąc z łatwością zaobserwować zmiany w nauczaniu i wynikające z nich konsekwencje, jednocześnie próbuje się ich nie dostrzegać, albo nie chce się wyciągnąć z nich konsekwencji w postaci zajęcia określonej postawy, jest nie tylko poważnym zaniedbaniem obowiązku obrony wiary, ale również – używając słów Roberto de Mattei - „stanowiskiem wypaczonym pod względem psychologicznym i moralnym”9. Ten właśnie autor znakomicie charakteryzuje tych katolików, dla których bezwzględne posłuszeństwo dla aktualnego papieża stoi de facto ponad zasadami wiary oraz zasadą niesprzeczności:
„Wyznawcami [tej zasady – tj. papolatrii] są zazwyczaj konserwatyści lub osoby z natury ugodowe, którzy ulegają iluzji o możliwości osiągnięcia w życiu czegokolwiek wartościowego bez konieczności walki, bez wysiłku. Regułą ich życia jest dostosowywanie się do każdej sytuacji, podkreślanie jedynie jej plusów. Zwykli są powtarzać, że wszystko jest w porządku, że nie ma potrzeby niczym się martwić. Rzeczywistość nie ma dla nich nigdy cech dramatu. Ludzie tacy nie chcą, aby życie ich przypominało dramat, zmuszałoby ich to bowiem do wzięcia na siebie odpowiedzialności, na co wcale nie mają ochoty. Ponieważ jednak życie nierzadko obfituje w różnego rodzaju dramaty, stopniowo tracą poczucie rzeczywistości, aż po całkowite od niej oderwanie. W obliczu obecnego kryzysu w Kościele ludzie o skłonnościach ugodowych instynktownie go negują. A najskuteczniejszym sposobem na uspokojenie własnego sumienia jest twierdzenie, że papież ma zawsze rację, nawet wówczas, gdy wypowiedzi jego są sprzeczne z nauczaniem jego poprzedników czy też nawet wewnętrznie niespójne. W momencie tym błąd w nieunikniony sposób przechodzi z poziomu psychologicznego na poziom doktrynalny (…)”10.
Wobec powyższego wydaje się jasnym, że nie sposób przyjąć tezy uzasadniającej posłuszeństwo modernistycznym nowinkom czy to ze względu na zmienny charakter dogmatów, czy też motywując to brakiem kompetencji i możliwości poznawczych. Rodzi się tutaj jednak pytanie, na jakiej podstawie mielibyśmy odrzucić wątpliwe nauczanie i dyscyplinę kościelną ostatnich kilkudziesięciu lat? W zasadzie odpowiedź można by sprowadzić do jednego zdania – cytatu z Listu św. Pawła do Galatów: „Ale gdybyśmy nawet my albo anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8). Słowa te, podkreślające niezmienny charakter wiary przekazywanej przez Apostołów, dają nam również konkretną wskazówkę, w jakich okolicznościach nie możemy być posłuszni nawet najwyższym przełożonym. Teologia katolicka ujmuje to w następujący sposób: „Jest (…) rzeczą oczywistą, że nie ma obowiązku ani się godzi być posłusznym przełożonemu, który by rozkazywał coś jawnie przeciwnego prawom Bożym lub kościelnym; w tym wypadku powtórzyć by należało za św. Piotrem: „Więcej trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi”, to hasło wyzwolenia, które zabezpiecza chrześcijańską wolność od wszelkiej tyranii”11. Odnosząc tę zasadę do urzędu papieskiego, św. Robert Bellarmin pisał: „Jak jest dozwolone sprzeciwiać się papieżowi, gdy ten napada na ciało, tak jest też dozwolone przeciwstawić się mu, gdy niepokoi dusze albo stwarza zamieszanie w państwie, a tym bardziej, jeśli działa ku zniszczeniu Kościoła. Jest dozwolone – powiadam – stawić mu opór nie wypełniając jego nakazów i przeszkadzając spełnieniu się jego woli”12.
Odnosząc te zasady do sytuacji przeciętego wiernego katolika, prof. Roberto de Mattei, przywołując zdania licznych teologów, poczynił następujące uwagi:
„Międzynarodowa Komisja teologiczna stwierdziła: <Ostrzegani przez swój sensus fidei, indywidualni wierni mogą odmawiać przylgnięcia do nauczania nawet prawowitych pasterzy, jeśli nie rozpoznają w nim głosu Chrystusa, Dobrego Pasterza>. W istocie, jak przypomina św. Jan Apostoł: <a owce idą za nim [Dobrym Pasterzem], bo znają głos jego. Za obcym zaś nie idą, ale uciekają od niego, bo nie znają głosu obcych> (J 10, 4-5).
Według św. Tomasza z Akwinu, nawet jeśli wiernemu brakuje kompetencji teologicznych, może on – a nawet powinien – opierać się, na mocy sensus fidei, swemu biskupowi, gdyby ten nauczył rzeczy sprzecznych w wiarą. Jak zaznacza, w ekstremalnych przypadkach jest dozwolone, a nawet słuszne i właściwe, opieranie się publicznie także rozporządzeniu papieskiemu, podobnie jak św. Paweł opierał się publicznie św. Piotrowi:
<tak nawet Paweł, który był podwładnym Piotra, strofował go publicznie, a powodem tego było grożące zaburzenie w sprawach wiary. I tak to rozumie Glossa Augustyna do Listu do Galatów (2, 14) mówiąc: „sam Piotr dał przykład przełożonym, by w wypadku zejścia z prostej drogi nie oburzali się na upomnienia podwładnych>.
W niektórych okolicznościach sensus fidei może skłaniać wiernych do odmowy akceptacji pewnych dokumentów ogłaszanych przez władze Kościoła, a nawet do okazywania tym władzom nieposłuszeństwa. Nieposłuszeństwo jest wówczas tylko pozorne, ponieważ w tych przypadkach uprawnionego oporu zastosowanie ma ewangeliczna zasada, zgodnie z którą musimy być posłuszni raczej Bogu niż ludziom (Dz, 5, 29).
Uprawnione „nieposłuszeństwo” poleceniu, które jest samo w sobie niesprawiedliwe oraz dotyczy sfery wiary lub moralności, może nawet przybrać, w szczególnych przypadkach, formę publicznego oporu wobec papieża. Arnaldo Xavier da Silveira wykazał to jasno w swych rozprawach, przytaczając wypowiedzi świętych, doktorów Kościoła i wybitnych teologów oraz kanonistów”13.
Ustosunkowując się do przedstawionej na początku kwestii, należy więc stwierdzić, iż o ile w normalnych okolicznościach jesteśmy zobowiązani do posłuszeństwa i uległości wobec pasterzy Kościoła, o tyle w momencie, gdy nakazują oni coś sprzeciwiającego się wierze i szkodliwego dla zbawienia dusz, mamy wręcz obowiązek odmówić im posłuszeństwa. Jeśli wobec tego okazałoby się, że ryt liturgiczny wprowadzony przez Pawła VI nosi znamiona takiego nakazu i – cytując przytaczane już słowa Krótkiej analizy krytycznej – „wyraźnie oddala się od katolickiej teologii Mszy św. i nie chce już reprezentować wiary Soboru Trydenckiego”, to jako katolicy nie mamy obowiązku mu się podporządkować i uznać go za obowiązujący nas w sumieniu.
----------------------------------------
1W. Katherin, „Po co katolikowi Kościół”, s. 163
2Cytat z tekstu encykliki zawartego w: ks. M. Gaudron, „Katechizm o kryzysie w Kościele”, s. 127.
3Przykład takiego myślenia ukazuje rozmowa przełożonego generalnego FSSPX, ks. D. Pagliaraniego, z prefektem Kongregacji Nauki Wiary, kard. Luisem Ladarią Ferrerem, która odbyła się 22 XI 2018 r. W jej trakcie ks. Pagliarani wysunął argument niesprzeczności, zgodnie z którym w naszym myśleniu powinniśmy kierować się zdrowym rozsądkiem i nie można doprowadzać do sytuacji, gdzie nauczanie obecne będzie sprzeczne z nauczaniem z przeszłości. W odpowiedzi na to kardynał prefekt miał stwierdzić, iż ponad zdrowym rozsądkiem jest Duch… Za: ks. J-M Gleize, wykład pt. Zniszczenie Kościoła i państw przez fałszywe posłuszeństwo, pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=HIrKQBai16I&t=1888s.
4Piotr kard. Gasparri, „Katechizm katolicki”, p. 515.
5„Pan Bóg jest najprawdziwszy, to znaczy objawia nam tylko prawdę, ponieważ ani błądzić, ani nas w błąd wprowadzić nie może. Bóg jest samą prawdą, a dla stworzeń źródłem wszelkiej prawdy”. Za: ks. W. Kalinowski, ks. J. Rychlicki, „Dogmatyka katolicka”, s. 25.
6Piotr kard. Gasparri, „Katechizm katolicki”, p. 141, 143
7 Przysięga antymodernistyczna, cytat za: https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/140.
8J.M. Gleize „II Sobrór Watykański w pytaniach i odpowiedziach”, s. 222.
9R. de Mattei, „Tu es Petrus – prawdziwa lojalność i oddanie względem Stolicy Piotrowej”, w ZW nr 197, s. 131.
10Ibidem.
11A. Tanquerey, „Zarys teologii ascetycznej i mistycznej”, t. II, s.257.
12Bellarmine, „De Papa”, II, 29; cytat za „Katechizm o kryzysie w Kościele”, s. 106.
13 R. de Mattei, „Miłość do papiestwa a synowski opór wobec papieża w historii Kościoła”, s. 154-155; odnośniki do cytatów w przytoczonym fragmencie pominąłem.