22 kwi 2022

Czy Archidiecezja Częstochowska promuje grzech?

 


Z pewnością nie trzeba wiele aby odkryć, iż współczesny, modernistyczny kryzys w Kościele przejawia się na wiele sposobów. W obliczu wielkiej migracji ludności związanej z napaścią Rosji na Ukrainę, w naszym kraju możemy zaobserwować, do jak ogromnego zerwania z Tradycją Kościoła prowadzi ów kryzys w zakresie stosunków z chrześcijańskimi wyznaniami niekatolickimi. Aby lepiej to zrozumieć, przyjrzyjmy się pokrótce czym jest i jak było ocenione przez Kościół wyznanie większości Ukraińców (ale też i Rosjan), tj. prawosławie.

Św. bp Józef Sebastian Pelczar opisywał je następująco:

„Odszczepieństwo wschodnie [prawosławie – SC] ma ten sam Skład Apostolski i te same dekrety siedmiu pierwszych soborów powszechnych [co Kościół katolicki], ma kapłaństwo widome, z biskupami jako następcami Apostołów na czele, ma Mszę Św., siedem Sakramentów św., cześć Bogarodzicy i Świętych; nazywa się zaś odszczepieństwem czyli schizmą dlatego, że oderwało się od Stolicy św. Zarazem popadło ono w niektóre błędy dogmatyczne; a mianowicie odrzuciło wiarę w prymat papieża, w pochodzenie Ducha Św. od Ojca i Syna, w czyściec, wreszcie w Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny i w nieomylność papieża, jako najwyższego mistrza nauki objawionej” („Obrona religii katolickiej”).

Jak widać, prawosławie poza faktem popadnięcia w schizmę, nosi również w sobie – podobnie jak niemal każda schizma – znamiona herezji. Zarówno schizma jak i herezja są zaś poważnymi występkami moralnymi:

„Schizma jest grzechem ciężkim, gdyż rozrywa jedność Kościoła, nakazaną przez Chrystusa Pana. Wewnętrznym węzłem tej jedności jest miłość, a zewnętrznym jej objawem – poddanie się powszechnej głowie. Dlatego też schizma w istocie swej jest grzechem przeciwko miłości, zewnętrzny zaś objaw schizmy jest grzechem przeciwko posłuszeństwu. Ponieważ miłość jest aktem woli, przeto i schizma jest grzechem woli, i tym się różni od herezji, która jest grzechem umysłu” (ks. A. Wyrzykowski, „Podręczna encyklopedia kościelna”).

Co istotne, waga i materia grzechów schizmy oraz herezji są na tyle poważne, iż przylgnięcie do nich stawia człowieka poza Kościołem ustanowionym przez Jezusa Chrystusa (Katechizm katolicki kard. Gasparriego, p. 158).

Papież Pius IX w encyklice „Quanto conficiamur” wyraźnie pouczał o tym, iż przynależność do wspólnot odszczepieńczych jest ogromnym zagrożeniem dla zbawienia wiecznego:

„Jest jednak również bardzo dobrze znanym dogmatem katolickim, że poza Kościołem katolickim nikt nie może być zbawiony, i że ci, którzy uparcie sprzeciwiają się powadze tegoż Kościoła i jego definicjom, i którzy uparcie trwają poza jednością tegoż Kościoła i w odszczepieństwie od następcy świętego Piotra, Biskupa Rzymskiego, któremu Zbawiciel powierzył straż nad winnicą swoją – że ci nie mogą dostąpić zbawiania wiecznego”.

Choć nauka katolicka poucza nas jednocześnie, iż „Dorosły, ochrzczony ważnie, a należący bez swej winy do sekty heretyckiej lub schizmatyckiej może również być zbawiony, jeżeli nie stracił łaski otrzymanej na Chrzcie, a jeżeli ją utracił, odzyska ją poprzez odpowiednią pokutę” (Katechizm kard. Gasparriego), to jednak w świetle przytoczonych wyżej faktów nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż dzieje się to nie dzięki, a pomimo trwania w wyznaniu schizmatyckim, które samo w sobie jest wyrazem sprzeciwu wobec woli Bożej, znajduje się poza Kościołem Chrystusowym i tamuje drogę do zbawienia wielu chrześcijanom.

Zwłaszcza w kontekście kategorycznego nauczania papieża Piusa IX o tym, iż schizmatycy „nie mogą dostąpić zbawienia wiecznego”, wydaje się niepodobieństwem, aby hierarchowie Kościoła katolickiego mogli w jakikolwiek sposób promować grzech schizmy. A jednak… Nie dość bowiem, iż wierni nauczaniu posoborowemu zobowiązują polskich kapłanów do udzielenia sakramentów niekatolikom (pisałem o tym tutaj), to posunęli się również – tym razem w oficjalnych materiałach Archidiecezji Częstochowskiej – krok dalej. Archidiecezja Częstochowska wydała bowiem adresowany do przybyszów z Ukrainy plakat, prosząc o rozpowszechnianie go w internecie (co niniejszym czynię) oraz umieszczając w kościelnych gablotach, na którym w jednym szeregu podano informację o możliwości uczestnictwa w nabożeństwach katolickich oraz schizmatyckich-prawosławnych. 


Dla włodarzy Archidiecezji nie ma najwyraźniej żadnego znaczenia, iż w świetle nauczania katolickiego schizma jest stanem grzechu ciężkiego i ogromną przeszkodą w drodze do zbawienia. Trzeba przy tym zaznaczyć, iż fakt, że subiektywnie wielu prawosławnych może pozostawać w stanie schizmy w sposób niezawiniony, w żadnym razie nie wpływa na to, iż katolicy mają utwierdzać ich w tym błędzie, utrudniającym przecież osiągnięcie Nieba! Przeciwnie, obowiązkiem każdego katolika, a tym bardziej hierarchii, jest czynić wszystko co w naszej mocy, aby być narzędziem Pana Jezusa w rozszerzaniu jego nauki i nawracaniu do Kościoła katolickiego wszystkich błądzących. Ciekawe w jaki sposób abp Depo i jego współpracownicy mają zamiar realizować ten obowiązek, kierując do ukraińskich uchodźców (i gorsząc przy okazji swych wiernych) następujący przekaz: „Mamy dla ciebie kilka opcji: obrządek greckokatolicki, obrządek rzymski oraz obrządek prawosławny. Wszystkie dobre! Wybierz którą chcesz!”.

A może, co bardziej prawdopodobne, włodarze Archidiecezji nie postrzegają już prawosławia jako czegoś odrębnego od ich własnego Kościoła, a różnice teologiczne między oboma wyznaniami to dla nich nieistotne spoty z przeszłości. Skoro tak, to trudno mieć pretensje do bp. Depo, iż jego podwładni rozpowszechniają treści zgodne z wyznawaną przez nich wiarą. Problem w tym, iż wiary tej nie sposób już chyba nazwać wiarą katolicką…

Sakramenty dla niekatolików? O wezwaniu biskupów do posługi sakramentalnej dla prawosławnych

 


W związku z przybywaniem do Polski setek tysięcy obywateli Ukrainy, z których duża część jest wyznawcami prawosławia, episkopat Polski wydał dokument w którym przypomina zasady, które obowiązują w Kościele posoborowym względem udzielania Sakramentów niekatolikom.

Biskupi piszą w nim, iż choć „co do zasady, szafarze katoliccy godziwie udzielają sakramentów katolikom”, to jednak w wyjątkowych sytuacjach „katoliccy szafarze mogą udzielić niektórych posług religijnych ochrzczonym niekatolikom, zwłaszcza wiernym prawosławnym, gdyż wierni ci nie mogą pozostawać bez dostępu do źródeł łaski Bożej, jakimi są zwłaszcza sakramenty święte”

Kapłani posoborowi są więc zobowiązani:

- udzielać Sakramentów pokuty, Eucharystii oraz namaszczenia chorych prawosławnym gdy o to poproszą, nawet w sytuacji, gdy mają dostęp do posługi duchownego swojego wyznania,

- ochrzcić dziecko rodziców prawosławnych gdy nie mają możliwości udania się do duchownego prawosławnego,

- za zgodą ordynariusza asystować przy zawieraniu Sakramentu małżeństwa dwojga prawosławnych, sprawować obrzędy pogrzebowe oraz udostępniać im kościoły w celu sprawowania kultu.

W myśl tych zasad z posług w zakresie Sakramentów pokuty, Eucharystii oraz namaszczenia chorych nie są przy tym wyłączeni również protestanci, o ile „w stosunku do tych sakramentów wyrażają wiarę katolicką i są należycie usposobieni”.

Dokument stanowczo zastrzega przy tym, iż posługi sakramentalnej dla niekatolików „nie wolno wykorzystywać do działań, które miałyby znamiona prozelityzmu, czyli niegodziwego nakłaniania do zmiany wyznania”.

Oczywiście zasady te nie są wyłącznie wymysłem polskiego modernistycznego episkopatu, lecz wynikają z obowiązującego obecnie prawa kanonicznego oraz teologii posoborowej. Według jej założeń, Kościół założony przez Jezusa Chrystusa nie jest tożsamy z Kościołem katolickim, lecz składa się z wielu wspólnot chrześcijańskich, różniących się między sobą w wielu punktach doktryny. Choć posoborowa hierarchia ma zapewne nadzieję, iż Kościół katolicki jest najbliżej prawdy Bożej, to jednak – nie mając najwyraźniej co do tego pewności – uważa nawracanie „braci odłączonych” za rzecz niegodziwą i burzącą miłość braterską chrześcijan. Przeciwnie, za swój obowiązek uważa spieszenie z posługą sakramentalną niekatolikom, gdyż jako członkowie Kościoła Chrystusowego mają oni do niej prawo i nie wolno odmawiać im dostępu do łask.

Spotykając się z takim nauczaniem warto zdać sobie sprawę, iż nie ma ono absolutnie nic wspólnego z doktryną Kościoła katolickiego i wyraźnie świadczy o tym, iż Kościół posoborowy, m.in. firmując takie działania, w istocie sam pozbawia się w tym zakresie działania w imieniu Chrystusa, a więc i traci prawo wymagania od nas motywowanego wiarą posłuszeństwa.

Kościół katolicki od wieków nauczał bowiem, iż Kościół założony przez Jezusa Chrystusa jest tożsamy z Kościołem katolickim, o czym pisał ostatni z papieży przed Vaticanum II: 

„Dla określenia i opisania tego prawdziwego Kościoła Chrystusowego, którym jest święty, katolicki, apostolski Kościół Rzymski, nie znajdujemy nic godniejszego, nic wspanialszego, nic wreszcie bardziej Boskiego nad owo miano, które Go zowie: <Mistycznym Ciałem Jezusa Chrystusa>” (Pius XII, „Mystici corporis”).

Jego poprzednik, Pius XI, nauczał natomiast: 

„Bardzo niedorzecznym człowiekiem okazałby się ten, kto by chciał twierdzić, że Ciało Mistyczne Chrystusa może się składać z odrębnych, od siebie oddzielonych członków. Kto więc nie jest z Kościołem złączony, ten nie może być jego członkiem i nie ma łączności z głową – Chrystusem” („Mortalium animos”).

Jest więc rzeczą jasną, iż chrześcijańskie wspólnoty niekatolickie nie są częściami Kościoła Chrystusowego i jako odłączone od Chrystusa – Głowy Kościoła, nie mają prawa do korzystania z dobrodziejstw powierzonych Kościołowi przez Pana Jezusa. Największymi z tych dobrodziejstw, dostępnych na ziemi, są Sakramenty święte, poprzez które spływają na wiernych łaski Boże. Sprawowanie Sakramentów poza Kościołem, co czynią wspólnoty schizmatyckie i w ograniczonym zakresie heretyckie, zawsze było traktowane w Kościele jako zuchwała uzurpacja i przywłaszczanie  tego, co stanowi Jego wyłączną własność.

Kościół katolicki, choć nie wykluczał, iż również we wspólnotach niekatolickich możliwe jest życie w łasce Bożej tych wiernych, którzy mając dobrą wolę są ich członkami w nieświadomości pozostawania poza prawdziwym Kościołem Chrystusa, to jednak wyraźnie zastrzegał, iż Sakramenty święte mogą być szafowane wyłącznie katolikom. Tradycyjne prawo kanoniczne stwierdzało to wprost:

„Sakramentów nie wolno udzielać heretykom i schizmatykom, chociażby błądzili w dobrej wierze, dopóki nie pojednają się z Kościołem (kan. 731 KPK z 1917 r.)” (za I. Grabowski, „Prawo kanoniczne według nowego kodeksu”).

Odpowiadając na pytanie, co potrzeba do godnego przyjmowania Sakramentów św., teologia katolicka w pierwszym punkcie mówi bowiem, iż „Potrzeba tu jest wiara, jak mówi Pismo Św: <Bez wiary niepodobna jest spodobać się Bogu> (Hbr 11,6)” (J. Tylka, „Dogmatyka katolicka”). Heretycy i schizmatycy, jako zaprzeczający objawionym przez Boga prawdom wiary, owej cnoty wiary są jednak pozbawieni: „Czy ktoś, kto jest odłączony od Kościoła, nie odrzuca całej nauki chrześcijańskiej? (…) Jeżeli coś byłoby wyraźnie przekazane przez Boga, a jednak nie zostałoby przyjęte z wiarą, to w ogóle w nic nie wierzyłoby się boską wiarą” (Leon XIII, „Satis cognitum”).

W świetle tego nauczania wyraźnie widać, na jak fałszywym fundamencie opiera się motywacja posoborowych biskupów, którzy zalecają udzielanie Sakramentów niekatolikom twierdząc, iż „nie mogą oni pozostawać bez dostępu do źródeł łaski Bożej”. Istotnie, Kościół powinien robić i do II Soboru Watykańskiego robił wszystko, aby dysydenci nie pozostawali bez dostępu do źródeł łaski Bożej. Rzecz w tym, iż działanie to polegało na ukazywaniu niekatolikom prawdy katolickiej i wzywaniu ich do nawrócenia, gdyż pozostając poza Kościołem Chrystusa narażają się na ogromne ryzyko wiecznego potępienia. Dopiero jako członkowie Kościoła katolickiego mają oni bowiem prawo do korzystania z Sakramentów świętych oraz pewność, iż łaska sakramentalna będzie wobec nich owocna.

Dla modernistycznej hierarchii katolickie nauczanie o Kościele, potrzebie wyznawania prawdziwej wiary oraz obowiązku nawracania heretyków i schizmatyków nie ma jednak najmniejszego znaczenia. Zamiast tego wolą oni, występując przeciw swym podstawowym obowiązkom pasterskim, przestrzegać przed „niegodziwym nakłanianiem do zmiany wyznania” oraz zaczadzeni ekumenizmem enigmatycznie pisać, iż wspólnoty protestanckie „z różnych powodów sprawują tylko niektóre sakramenty”, nie mając nawet odwagi przyznać, iż wynika to wprost z zasad wiary protestanckiej, która odrzuca prawie wszystkie katolickie Sakramenty.

Pamiętając o tym, za czyjego pontyfikatu wydano Kodeks Prawa Kanonicznego aprobujący tak niekatolickie praktyki (1983), módlmy się gorliwie do Boga za Kościół oraz w intencji prawdziwie katolickiego papieża, który odrzuci błędy doby posoborowej i przywróci prawdę katolicką na należne jej w Kościele miejsce.


Ps. Znakomitym uzupełnieniem tego wpisu jest kazanie ks. Jakuba Wawrzyna FSSPX



Co daje katolikowi praktykowanie postu?

 


Gdy zastanawiamy się nad tym, jakie pożytki duchowe daje katolikowi praktykowanie postu, jedną z pierwszych myśli będzie zapewne to, iż zbliża on nas do ideału naśladowania Chrystusa, który to przecież przed rozpoczęciem swojej publicznej działalności surowo pościł przez czterdzieści dni i nocy. I już sam fakt, iż nasz Pan Jezus Chrystus, będąc prawdziwym człowiekiem ale i prawdziwym Bogiem, w taki właśnie sposób dał ludziom przykład życia oddanego Bogu, powinien być dla nas wystarczającą pobudką do gorliwego zachowywania dyscypliny postnej. Nie oznacza to rzecz jasna, iż nie da się wskazać wielu innych ważnych korzyści duchowych, które niesie ze sobą post.

Po pierwsze, post, jako sprawiające pewną uciążliwość dobrowolne pozbawienie się części ze spożywanych codziennie pokarmów (względnie napojów), wydatnie przyczynia się do wzmocnienia woli i pomaga naszemu duchowi panować nad ciałem. Dzięki ćwiczeniu się w pokonywaniu samego siebie w zakresie godziwego przecież dążenia do zaspokajania głodu i pragnienia, nabywamy jednocześnie sił do walki z innymi, sprzeciwiającymi się woli Bożej pożądliwościami zmysłowymi, których w życiu człowieka na ziemi nigdy nie brakuje. Poszczący katolik, który niczym żołnierz na poligonie utrzymuje w karności i zaprawia w trudzie swoje ciało, będzie miał dużo większą szansę zwyciężać w potyczkach duchowych, na które nieuchronnie narażają go zmysły oraz szatan, aniżeli osoba poddana próbie bez wcześniejszego się do niej przygotowania. Co więcej, Pan Jezus powiedział, iż pewne rodzaje złych duchów da się wypędzić tylko modlitwą i postem (Mt 17,20).

Dzięki pomocy w pewnym okiełznaniu popędów zmysłowych, praktykowanie postu ułatwia również człowiekowi skupienie się na rzeczach prawdziwie istotnych, życiu duchowym oraz czyni go otwartym na działanie łaski Bożej. Trudno bowiem choćby myśleć o ochotnym noszeniu własnego krzyża codzienności, do którego wzywa wszystkich Pan Jezus, jeśli nasz umysł jest tak pochłonięty i targany na prawo i lewo doznaniami zmysłowymi, iż wszelka myśl o tym co trudne i nieprzyjemne – choćby byłoby to dla nas pożyteczne – wydaje się przeszkodą nie do pokonania, od której ze wstrętem się odwracamy.

Niezwykle ważnym aspektem chrześcijańskiego postu jest również jego wymiar pokutny. Kościół katolicki uczy, iż za każdy grzech przyjdzie człowiekowi ponieść słuszną karę, która może mieć miejsce jeszcze tutaj na ziemi albo – dla osób umierających w stanie łaski – w czyśćcu. W swym niezgłębionym miłosierdziu Pan Bóg daje jednak codziennie każdemu z nas, póki żyjemy na tym świecie, szansę na dobrowolne zadośćuczynienie za swoje grzechy. Jedną z form takiego właśnie, czynionego z miłości do Boga samoukarania grzesznika jest właśnie post, który ofiarowany w tej intencji z pewnością gładzi wiele kar, i to dużo dotkliwszych aniżeli sam post, należnych nam za popełnione grzechy (1 Krl 21, 17-29). Pamiętając przy tym, iż jednym z grzechów głównych jest nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, warto zbadać przy tym swoje sumienie i zastanowić się, czy jeśli nie ustrzegłem się w życiu również tego grzechu, to czy nie jest godziwym, abym zadośćuczynił za niego właśnie uderzając w obszar, który był mi narzędziem do grzeszenia. Post jest zaś ku temu znakomitym środkiem.

Owoce postu chrześcijańskiego mają przy tym wymiar dużo szerszy aniżeli przebłaganie za własne grzechy. Opierając się choćby na nauczaniu św. Pawła (Kol 1, 24) śmiało możemy bowiem powiedzieć, iż doświadczając swoje ciało postem, katolik staje się uczestnikiem zasług zadośćuczynienia Chrystusowego. W ten sposób dokłada swoją „cegiełkę” do nadobfitego skarbca zasług Chrystusa Pana oraz przyczynia się do wzrostu Mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół katolicki.

Czym właściwie jest post?



Przeżywając okres Wielkiego Postu z reguły mało kiedy zastanawiamy się nad tym, czym w istocie jest post i dlaczego powinien on być stałym elementem chrześcijańskiego życia. Co gorsza, obowiązujący obecnie Kodeks Prawa Kanonicznego wydany przez Jana Pawła II zniósł w Kościele bez mała wszystkie dni postu, co nieuchronnie wpłynęło na zanik wśród duchowieństwa i wiernych poczucia wagi i konieczności zachowania tej praktyki.

Tymczasem post jest niezwykle ważną praktyką w dążeniu ku doskonałości chrześcijańskiej, gdyż stanowi jeden z istotnych przejawów cnoty wstrzemięźliwości, która jako jedna z czterech cnót kardynalnych (obyczajowych) powinna być praktykowana i rozwijana przez całe nasze życie. Bez nabywania „stałej zdolności i skłonności woli do czynienia dobrego a unikania zła”, a tym właśnie wedle Katechizmu katolickiego jest cnota, nie sposób przecież wyobrazić sobie jakiegokolwiek postępu duchowego.

Cnota wstrzemięźliwości jest uzdolnieniem duszy, dzięki któremu z jednej strony poskramiamy niedozwolone skłonności zmysłowe, z drugiej zaś zachowujemy właściwą miarę w używaniu tego co w tej materii jest dozwolone. W odniesieniu do skłonności zmysłowych, które odnoszą się do pożywiania ciała, cnotę wstrzemięźliwości wypełniamy poprzez odnoszącą się do spożywania pokarmów powściągliwość (abstinentia) oraz mającą na względzie używanie napojów trzeźwość (sobrietas).

Istnieją dwa stopnie praktykowania powściągliwości i trzeźwości. Na pierwszym z nich człowiek zachowuje właściwą miarę w spożywaniu pokarmów i napojów, używając ich jedynie jako środka do osiągnięcia celu wyższego, tj. zachowania życia i zdobywania sił do pełnienia obowiązków stanu. Na drugim, wyższym poziomie pełnienia cnót powściągliwości i trzeźwości, człowiek z uwagi na cel nadprzyrodzony dobrowolnie powstrzymuje się od godziwego użycia pokarmów czy napojów. Innymi słowy, idzie on krok dalej, gdyż nie tylko ogranicza się do tego co podstawowe w zakresie zaspokojenia głodu i pragnienia, ale pozbawia się części pokarmów i napojów, których utrata nie zagrażając zdrowiu i życiu organizmu, stanowić będzie jednak odczuwalną niedogodność. Taka właśnie forma praktykowania tych cnót jest nazywana postem (jejunium) we właściwym sensie tego słowa.

Jak nietrudno zauważyć, kompletnym zaprzeczeniem cnót właściwych dla chrześcijańskiego postu jest „kult pełnego brzucha”, czyli tak powszechne dziś przywiązywanie nadmiernej wagi do dobrego jedzenia oraz przeświadczenie, iż podstawowym celem spożywania pokarmów i napojów jest przyjemność. Mimo dobrych chęci tych współczesnych katolików, którzy zwłaszcza w Wielkim Poście często podejmują pewne umartwienia z potraw czy napojów, które najbardziej lubią, stwierdzić również należy, iż umartwienia te, choć jak najbardziej chwalebne, to jednak nie należą do istoty postu, który jest przecież odmówieniem sobie nie tyle tego co lubię, ale pewnej ilości z pokarmu (względnie napoju), która normalnie stanowi podstawę mojego wyżywienia.

Pan nasz Jezus Chrystus powiedział, iż Jego uczniowie po Jego śmierci będą pościć, a nawet stwierdził, iż niektóre rodzaje złych duchów da się odpędzić tylko modlitwą i postem. Pamiętając o tych słowach praktykujmy więc tradycyjną dyscyplinę postną, która – co warto wiedzieć i wziąć pod uwagę w podejmowaniu decyzji o jej przestrzeganiu – do czasów rewolucji Vaticanum II obowiązywała pod sankcją grzechu ciężkiego każdego zdrowego i dorosłego katolika. Jej zasady są klarowne:

1. Przykazanie wstrzymania się od mięsa i zarazem postu (jeden posiłek do syta i dwa skromne rano i wieczorem) obowiązuje w Środę Popielcową, w piątki i soboty Wielkiego Postu, w Suche Dni Wielkiego Postu.
2. Przepis samego tylko postu obowiązuje w pozostałe dni Wielkiego Postu, z wyjątkiem niedziel.