„Boże, który dzięki niezłomnemu zachowaniu przez św. Jana tajemnicy spowiedzi ozdobiłeś Twój Kościół nowym wieńcem męczeństwa, daj nam za jego przykładem i wstawiennictwem, abyśmy strzegąc ust naszych, zostali zaliczeni do świętych, którzy nie zgrzeszyli językiem.”
Kolekta z Mszy Św. we wspomnienie św. Jana Nepomucena
Pragnąc wydobyć się z tej zbiorowej amnezji, która czyni nas ślepymi na duchowe ale i w gruncie rzeczy narodowe dziedzictwo przeszłych pokoleń, zechciejmy zapoznać się z życiem naszego „przydrożnego” świętego, poznać powody zażartych polemik wokół jego osoby, a także spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, co mogło wpłynąć na praktyczny zanik jego kultu we współczesnej Polsce.
Życie i męczeństwo św. Jana Nepomucena
Jan Welflin zwany Nepomucenem urodził się w miejscowości Nepomuk, położonej w pobliżu Pilzna w południowych Czechach, najprawdopodobniej między rokiem 1340 a 1350. Nie posiadamy dziś pewnej wiedzy o życiu rodzinnym i dzieciństwie św. Jana. Wiemy tylko, iż pochodził z mieszczańskiej rodziny, a jego ojciec z zawodu był prawnikiem. Podanie głosi, iż Jan był długo wyczekiwanym dzieckiem swych rodziców, którzy jego poczęcie w późnym wieku przypisywali ustawicznym i żarliwym modlitwom do Najświętszej Maryi Panny. Z kultem Matki Bożej wiąże się jeszcze jedno podanie o dzieciństwie św. Jana, według którego miał on zostać uleczonym z zagrażającej jego życiu choroby na skutek odbytej przez matkę pielgrzymki do jednego z sanktuariów maryjnych.
Pierwszymi placówkami edukacyjnymi w których uczył się młody Jan Welflin były szkoły prowadzone przez zakon cystersów: pierwsza w jego rodzinnej miejscowości (współczesny zamek Zelená Hora) oraz wyższa w Żatcu (cz. Žatec, niem. Saaz). To zapewne w tym czasie kształtowało się zrodzone zapewne już dużo wcześniej powołanie przyszłego męczennika do stanu duchownego, które zaowocowało złożeniem ślubów zakonnych w zakonie augustianów w 1370 r. Na lata 70. XIV w. przypada również początek działalności Jana Nepomucena na urzędach kościelnych. Wiemy, iż w tym właśnie okresie został z nadania cesarskiego notariuszem sądu arcybiskupiego w Pradze, zajmując się m.in. spisywaniem ugód czy też donacjami na rzecz szpitali, kościołów, wdów i sierot.
Mimo tego, iż niekiedy podaje się rok 1372 jako datę święceń kapłańskich Jana Welflina, to jednak według współczesnych autorów ten ważny moment w życiu świętego miał miejsce dekadę później, bo około roku 1380. Po wyświęceniu na kapłana przyszły święty został mianowany przez arcybiskupa Pragi Jana z Jenzensteina altarystą kaplicy Vlašimskiej pod wezwaniem św. Erharda i Otylii w katedrze św. Wita, a następnie proboszczem parafii św. Gawła (Galla) w Pradze.
Już jako kapłan Jan Nepomucen rozpoczął w 1381 r. studia prawnicze na uniwersytecie w Pradze, które kontynuuje następnie w Padwie, uzyskując w 1387 r. tytuł doktora prawa kanonicznego. Po powrocie do Pragi, zapewne ze względu na zdobyte wykształcenie oraz osobiste przymioty, Jan w krótkim czasie zaczyna odgrywać dużą rolę w strukturze czeskiego Kościoła. Najpierw, w 1387 r., zostaje kanonikiem kolegiaty św. Idziego w Pradze. Następnie, dwa lata później, wspomniany już abp Jan z Jenzensteina mianuje go wikariuszem generalnym in spiritualibus, a więc osobą, która w imieniu biskupa miała zatwierdzać wiele z ważnych decyzji leżących w gestii władzy kościelnej. Jak się później okaże, jedna z takich decyzji stała się dla króla czeskiego wygodnym pretekstem do bestialskiego zamordowania św. Jana.
Póki co jednak wikariusz generalny sprawował swój urząd, zostając również wkrótce mianowanym przez kapitułę katedralną w Pradze w jej skład jako kanonik bez prebendy z tytułem archidiakona żateckiego. Nominacja ta oznaczała, iż Jan miał odtąd zarządzać jednym z dziesięciu archidiakonatów, na które była wówczas podzielona bardzo duża terytorialnie archidiecezja praska. Jan, zrzekając się probostwa parafii św. Gawła, objął więc archidiakonat, którą to funkcję będzie pełnił do swojej śmierci.
Prawdopodobnie to właśnie w tym, tak przecież intensywnym dla Jana czasie, miewając kazania w katedrze św. Wita zostaje on spowiednikiem królowej Zofii, drugiej żony króla czeskiego i cesarza Wacława IV. Wedle zgodnych opinii wielu świadectw, Wacław IV był władcą nie tylko bezwzględnym i okrutnym, ale również zanurzonym w cudzołóstwie i nieczystości. Nie dziwi więc, iż samemu nie dochowując wierności małżeńskiej i mierząc innych swoją miarą, zaczął posądzać swą małżonkę o takie same występki. Nie mając na to jednak jakichkolwiek dowodów, postanowił uzyskać wiedzę o rzekomej niewierności królowej od jej spowiednika. Jan Nepomucen, podobnie jak każdy kapłan katolicki świadomy nienaruszalności tajemnicy spowiedzi, rzecz jasna mimo nalegań, a nawet gróźb króla, nie mógł żadną miarą spełnić jego oczekiwań. Nie trudno chyba wyobrazić sobie, w jak wielką wściekłość musiało to wprawić Wacława i jak musiało to spotęgować w jego rozchwianym umyśle urojone podejrzenia. Odurzony władzą, zaślepiony grzechami i podatny na propagandę heretycką (husycką) Wacław nie był zapewne w stanie nie tylko zrozumieć, jakim prawem Jan ośmiela się sprzeciwić jego cesarskiej woli, ale i poczytywał milczenie Jana jako najlepszą poszlakę tego, że posiada on ważną i nieznaną królowi wiedzę o prywatnym życiu Zofii.
Król, nie mogąc bez wywołania powszechnego zgorszenia i zatargu z Kościołem, otwarcie wystąpić przeciwko Janowi, szukał więc pretekstu do uderzenia w spowiednika swej małżonki. Sposobna ku temu okazja nadarzyła się na początku 1393 r., a cały ciąg zdarzeń – jak się okaże – mający doprowadzić do śmieci Jana, zapoczątkowała śmierć opata klasztoru benedyktynów w Kladrubach. Król Wacław, wykorzystując wzajemne powiązania władzy doczesnej i duchownej, planował bowiem aby na miejsce zmarłego opata nie został osadzony inny zakonnik, lecz aby dotychczasowy klasztor i kościół stały się siedzibą nowej czeskiej diecezji, na czele której stanąć miał jego faworyt, dotychczasowy dziekan kapituły praskiej Hink Pluh z Rabsztyna. Pomysł ów najwyraźniej nie przypadł do gustu gospodarzom klasztoru w Kladrubach, którzy szybko wybrali nowego opata, a wikariusz generalny Jan zgodnie z prawem kościelnym zatwierdził ów wybór 10 marca 1393 r. Oliwy do ognia dodał w tej sytuacji fakt, iż miej więcej w tym samym czasie arcybiskup Jan ekskomunikował wicekanclerza królewskiego, niejakiego Hultera, który dopuścił się grzechów bluźnierstwa i księżobójstwa.
Znając porywczość króla i w obawie zemsty Jan Nepomucen udał się więc do zamku w Rudnicy, gdzie już wcześniej schronił się abp Jan z Jenzensteina. Po kilku dniach, 18 marca, ulegając namowom króla i mając nadzieję na pokojowe załagodzenie konfliktu, arcybiskup zdecydował się powrócić wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami, w tym z Janem Welflinem, do Pragi. Rzeczywistość pokazała jednak, iż koncyliacyjne nastawienie króla było tylko grą pozorów, mającą ułatwić rozprawę może nie tyle nawet z samym arcybiskupem, co ze znienawidzonym spowiednikiem królowej. Gdy więc arcybiskup w otoczeniu doradców wybrał się na spotkanie z Wacławem, król wykorzystał ten moment i podjął próbę ich uwięzienia. Dzięki pomocy straży arcybiskupiej, błagającemu początkowo o litość arcybiskupowi udało się, jako jedynemu spośród duchownych, schronić w swym pałacu. Jan Nepomucen oraz czterej inni współpracownicy arcybiskupa zostali schwytani i odprowadzeni na zamek i do ratusza, gdzie wedle rozkazu królewskiego mieli być przesłuchiwani podczas tortur. Trwoga związana z mającym wkrótce nadejść cierpieniem sprawiła, iż dwaj z towarzyszy Jana Nepomucena bardzo szybko zgodzili się wyrzec dalszego wspierania arcybiskupa, wypełnić wolę króla i zamilczeć o zaistniałej sytuacji. W wyniku tego oświadczenia zostali uwolnieni. Trzeci z nich, ciężko pobity, nie będąc w stanie nawet uczestniczyć w przesłuchaniu, został wtrącony do więzienia. Na tortury Jan Nepomucen został więc doprowadzony w towarzystwie jeszcze jednego kapłana, który jednak w ich wyniku również zdecydował się na współpracę z królem.
Jedynym, który za cenę własnego życia nie tylko pozostał wiernym synem Kościoła ale i, jak później wyjdzie na jaw, został męczennikiem tajemnicy spowiedzi, był właśnie Jan Nepomucen. On to, niemiłosiernie bity, męczony i przypalany ogniem podczas tortur, w których miał uczestniczyć również sam król, wolał raczej umrzeć aniżeli wyjawić świętą tajemnicę spowiedzi, choćby nawet nie skrywały się za nią grzechy, o które Wacław posądzał swą żonę.
Przeprowadzone w 1973 r. badania szczątek św. Jana ukazują przed nami ogrom cierpień, które poprzedziły śmierć męczennika. Wykazały one bowiem, iż przypalenia w ciele Jana sięgały w głąb jamy brzusznej, kończyny męczennika zostały w wyrafinowany sposób połamane i zmiażdżone, zaś jego biodro było przecinane piłą. Śmierć Jana Nepomucena nastąpiła w wyniku krwotoku w czaszce, która – podobnie jak szczęka – została wcześniej pogruchotana.
Jan Nepomucen oddał życie Bogu wieczorem 20 marca 1393 r., a jego zamęczone i zakneblowane ciało oprawcy na rozkaz Wacława wyrzucili do Wełtawy, skąd wyłowiono je dopiero po jakimś czasie i pochowano w znajdującym się w pobliżu rzeki kościele Świętego Krzyża.
Na wieść o bestialstwie dokonanym na Janie, arcybiskup praski uciekł do zamku w Geisbergu, po czym w towarzystwie opata kladrubskiego udał się do Rzymu, gdzie 23 kwietnia 1393 r. przedstawił papieżowi Bonifacemu IX skargę przeciwko Wacławowi, określając w niej Jana Nepomucena mianem męczennika.
W katedrze praskiej, do której wkrótce przeniesiono ciało Jana Nepomucena, przez długi czas odprawiano za jego duszę Msze Requiem, a do jego grobu przybywali liczni pielgrzymi, którzy wzywając pomocy męczennika otrzymywali liczne łaski i cuda.
W katedrze praskiej, do której wkrótce przeniesiono ciało Jana Nepomucena, przez długi czas odprawiano za jego duszę Msze Requiem, a do jego grobu przybywali liczni pielgrzymi, którzy wzywając pomocy męczennika otrzymywali liczne łaski i cuda.
Kanonizacja św. Jana i kontrowersje z nią związane
Mimo propagandy heretyckiej, która kilkanaście lat po śmierci Jana Nepomucena doprowadziła do wojen husyckich w Czechach, by wybuchnąć ponownie na początku XVI w. za sprawą rewolucji Lutra, kult Jana Nepomucena wśród ludu czeskiego pozostał nadal żywy. Powszechne przekonanie o świętości Jana Nepomucena, nazywanego w XVII w. potocznie „błogosławionym” i patronem Czech i Pragi, zaowocowało w kolejnych dekadach nie tylko powstawaniem kierowanych do niego modlitw i nabożeństw, budową ołtarzy czy kościołów ku jego czci, ale również rozpoczęciem starań o kanonizację męczennika. Ze względu na napiętą sytuację społeczną, pierwsze starania o wyniesienie Jana Nepomucena na ołtarze zostały powzięte dopiero w XVII w., m.in. za sprawą cesarzy Ferdynanda III Leopolda I. Owe początkowe próby spełzły jednak na niczym. Dopiero w latach 1715– 1720 udało się przeprowadzić właściwy przewód kanonizacyjny, któremu przewodził abp Ferdynand hr. Khunbrug, wspierany autorytetem cesarza Karola VI. W jego trakcie, w kwietniu 1719 r., dokonano ekshumacji szczątek św. Jana. W obecności komisji stwierdzono, iż „Po usunięciu kamienia z napisem Joannes de Pomuk dobyto zbutwiałą trumnę, resztki odzieży i całe kości; głowa była pochylona w prawo, ręce w krzyż złożone, prawe kolano i lewa łopatka strzaskane, czaszka z tyłu nadwyrężona, żebra giętkie jak świeże, a język niekażony i po narżnięciu krwawiący”. Wkrótce po odkryciu cudownie zachowanego, mimo upływu ponad trzystu lat, języka św. Jana Nepomucena, papież Innocenty XIII nadał Janowi Nepomucenowi tytuł błogosławionego i zezwolił na odprawianie ku jego czci Mszy Św. na terenach Czech, Austrii, Niemiec, Polski i Litwy.
Uroczystej kanonizacji św. Jana Nepomucena, która rozszerzała jego kult na cały Kościół, dokonał papież Benedykt XIII 19 marca 1729 r. W bulli kanonizacyjnej jako powód męczeństwa św. Jana podano obronę tajemnicy spowiedzi, a wspomnienie liturgiczne tego świętego ustalono na dzień 16 maja (w Polsce obchodzone 21 maja).
Mimo tego, iż sam proces kanonizacyjny odbywał się według surowych reguł regulujących te kwestie, a do osób zaangażowanych w jego przeprowadzenie należały tak światłe osoby jak Prosper Lambertni (przyszły papież Benedykt XIV), po jakimś czasie pewne ustalenia chronologii życia św. Jana z bulli kanonizacyjnej zaczęły być kwestionowane nawet przez wielu historyków kościelnych. To z kolei dało asumpt różnej maści przeciwnikom Kościoła do podważania wiarygodności procesu kanonizacyjnego św. Jana, a nawet do próby dowodzenia na tym przykładzie omylności Kościoła katolickiego.
Wszystko rozbiło się zaś o datę śmierci św. Jana, którą bulla kanonizacyjna osadziła w maju 1383 r. Skąd jednak taki wniosek, skoro dziś powszechnie przyjmuje się, że św. Jan Nepomucen został zamordowany dziesięć lat później, bo w marcu 1393 r.? Otóż powodem takiej nieścisłości był fakt, iż osoby odpowiedzialne za przeprowadzenie kanonizacji św. Jana w swych ustaleniach odnośnie m.in. daty jego śmierci oparły się, podobnie jak wielu innych badaczy przed nimi, na pracy żyjącego w XVI w. Václava Hájeka. Tenże autor „Kroniki czeskiej”, sugerując się relacją jednego z kronikarzy, który w wyniku pomyłki wskazał rok 1383 jako datę śmierci Jana Nepomucena, doszedł do wniosku, iż istniało dwóch Janów Nepomucenów zamordowanych przez króla Wacława. Pierwszy z nich miał być spowiednikiem królowej (byłaby to jednak nie Zofia, lecz pierwsza żona Wacława, królowa Joanna), zabitym za odmowę zdrady tajemnicy spowiedzi w 1383 r. Drugi miał być z kolei zamordowanym dokładnie 10 lat później wikariuszem biskupa, który padł ofiarą zemsty Wacława za zatwierdzenie opata kladrubskiego.
Opinia V. Hájeka, na której oparła się komisja kanonizacyjna, została jednak zakwestionowana już kilkadziesiąt lat po wydaniu bulli kanonizacyjnej. W 1752 r., przy okazji innej sprawy, odkryto bowiem w archiwach watykańskich nieznany wcześniej tekst skargi abp. Jana z Jenzensteina do papieża w związku z zamordowaniem Jana Nepomucena. Porównując jej treść z opisem śmierci Jana Nepomucena ustalonym w procesie kanonizacyjnym historycy szybko doszli do przekonania, iż bez wątpienia chodzi tutaj o jedną i tę samą osobę. Wysnuli również wniosek, że zamordowanie Jana Nepomucena w związku ze sprawą opata w Kladrubach było tylko wygodnym pretekstem dla Wacława do dokonania zemsty na spowiedniku królowej. Na stawiane niekiedy pytania, dlaczego w takim razie w skardze abp. Jana z Jenzensteina nie ma wzmianki o męczeństwie Jana Nepomucena z powodu zachowania tajemnicy spowiedzi, odpowiadają, iż najprawdopodobniej o sprawie tej wiedziały w tym czasie tylko trzy osoby: nieżyjący Jan, pragnący zachować to w sekrecie król oraz mogąca bać się zemsty męża Zofia. Jak przypuszczają, to właśnie królowa mogła po śmierci męża w 1419 wyjawić tę tajemnicę. Badacze zwracają również uwagę, iż niezwykle dziwnym byłoby, iż skarżący się papieżowi na okrucieństwo króla arcybiskup praski nie omieszkałby w swym piśmie wspomnieć, iż dokładnie 10 lat wcześniej Wacław dopuścił się bliźniaczego mordu na innym kapłanie, noszącym w dodatku takie samo imię i nazwisko! Nie uczynił zaś tego z jednego prostego powodu: istniał jeden Jan Nepomucen, spowiednik królowej i wikariusz arcybiskupa, zamordowany w 1393 r.
Kontrowersje związane z ustaleniami z bulli kanonizacyjnej stały się również pożywką dla wielu protestantów, którzy zaczęli wysnuwać wniosek, iż historia o św. Janie jako obrońcy tajemnicy spowiedzi jest jedynie legendą, zmyśloną przez Kościół katolicki na potrzeby potwierdzenia swej doktryny o sakramencie pokuty. Ich zdaniem jedynym powodem śmierci Jana Nepomucena był zatarg władzy świeckiej z władzą duchowną. Tymczasem relacje o prześladowaniach i zamordowaniu Jana Nepomucena z powodu odmowy wyjawienia tajemnicy spowiedzi pochodzą z roku 1450 (kronika Tomasza Ebendorfera) oraz z lat 70. tego samego wieku (relacja Pawła Žideka). Jeśli więc przyjęlibyśmy, iż królowa Zofia wyjawiła rzeczywistą przyczynę śmierci św. Jana po śmierci męża, to od tego czasu do spisania pierwszej znanej nam o niej relacji minęło około 30 lat. Nie można mieć chyba wątpliwości, że w historiografii to dość krótki czas. Rzecz jasna nie możemy przy tym wykluczyć istnienia innych, wcześniejszych relacji, które mogły być zniszczone choćby podczas wojen husyckich.
Warto w tym miejscu wspomnieć również o tym, że relacja P. Žideka, żyjącego tuż po Janie Nepomucenie kanonika praskiego i doktora pięciu uniwersytetów, poza powodem śmierci św. Jana zawiera również konkretną informację (o suszy w kraju po śmierci Jana Nepomucena), która potwierdza datę śmierci męczennika w roku 1393. Jak na ironię, choć członkowie komisji kanonizacyjnej opierali się również na tej relacji i uznawali ją za wiarygodną, to jednak mimo wiedzy o suszy w 1393 r. zawierzyli ustaleniom Hájeka i datowali śmierć Jana o dekadę wcześniej. Czy nie jest to więc, jak twierdzili przeciwnicy nieomylności papieskiej, najlepszy dowód na to, iż kanonizacje świętych zawierają błędy i są niewiele warte, przy okazji świadcząc o omylności Kościoła katolickiego w sprawach wiary? Cytując ks. W. Szcześniaka „moglibyśmy poprzestać na oświadczeniu, że nieomylność papieska w kanonizowaniu świętych nie jest prawdą przez Kościół do wierzenia podaną i że można jej nie uznawać, a jeszcze tym samym nie być heretykiem. Jednakże nie chcemy się ograniczać na tej odpowiedzi, a to dlatego, że razem z ogółem teologów za rzecz pewną uważamy, że papież jest nieomylny w kanonizowaniu świętych. Wszakże ta wolność od błędu odnosi się tylko do faktu świętości danej osoby i do chwały, jaką się ona cieszy w niebiesiech; co się tyczy szczegółów dat historycznych, zajęć, cudów, to nikt ich nie uważa za przedmiot nieomylności papieskiej. Tak więc, według nauki katolickiej, nie jest rzeczą niemożliwą, aby się papież omylił w zatwierdzeniu procesu kanonizacyjnego, albo nawet w bulli kanonizacyjnej, umieszczając datę męczeństwa na rok 1383 zamiast na rok 1393, nie nadając świętemu tytułu wikariusza generalnego, sądząc, że był on spowiednikiem królowej Joanny zamiast królowej Zofii, przypuszczając, że ta święta osobistość była różną od innej, jakiejś współczesnej, tegoż samego nazwiska osobistości. Papież był nieomylny tylko w orzeczeniu, że osobistość, czczona w Czechach pod imieniem Jana Nepomucena, była rzeczywiście święta i że się cieszy chwałą niebiańską”.
Ze swej strony mógłbym jeszcze dodać, iż niebagatelną poręką świętości Jana Nepomucena, która w dużej mierze doprowadziła do jego kanonizacji ponad trzysta lat po śmierci, była nieprzerwana cześć ludu katolickiego dla tego kapłana, uważanego powszechnie za świętego męczennika i obrońcę tajemnicy spowiedzi.
Kult św. Jana Nepomucena
Kanonizacja św. Jana Nepomucena w 1729 r. była wydarzeniem, które zapoczątkowało bardzo dynamiczne rozszerzenie jego kultu w Kościele katolickim, zwłaszcza na terenie Czech, Polski i Niemiec. W naszym kraju wzrost kultu św. Jana Nepomucena, do którego w dużej mierze przyczynili się jezuici i franciszkanie, zaowocował powstaniem zwłaszcza w XVIII i XIX w. tysięcy rzeźb i obrazów świętego Męczennika. Prototypem wielu z nich była wykonana w 1683 r. rzeźba św. Jana Nepomucena, znajdująca się na moście Karola w czeskiej Pradze. Na jej podstawie najczęściej przedstawia się go jako ubranego w strój kanonika (sutanna, komża, almucja) mężczyznę z dłuższymi włosami i brodą. Nakryta biretem głowa świętego często otoczona jest pięcioma gwiazdami, co nawiązywać ma do legendy, wedle której po wrzuceniu ciała św. Jana do Wełtawy na niebie ukazały się nieznane ciała niebieskie. Atrybutami, które artyści najczęściej umieszczali w dłoniach św. Jana są symbolizujące męczeństwo krzyż oraz palma. Charakterystycznymi elementami wizerunków św. Jana są również, nawiązujące do zachowania tajemnicy spowiedzi, palec na ustach, język oraz stuła. Rzadziej spotykanymi atrybutami z wizerunków św. Jana są np. księga (symbol uczoności) oraz kolejne symbole milczenia, takie jak klucz, kłódka czy ryba.
Co ciekawe, dzięki użyciu nowoczesnych metod badawczych, w 2019 zaprezentowano w Pradze popiersie, które stanowiło próbę odtworzenia rzeczywistego wyglądu św. Jana Nepomucena. Według zapewnień naukowców wygląd świętego najprawdopodobniej sporo odbiegał od popularnych wyobrażeń tej postaci. Zgodnie z ówczesną obyczajowością, co również nie zgadza się ze znanymi nam przedstawieniami, prawdopodobnie nosił on krótkie włosy z wystrzyżoną tonsurą oraz nie posiadał zapuszczonej brody.
Św. Jan Nepomucen jest patronem Czech oraz wielu ziem i miejscowości na całym świecie, zwłaszcza jednak w Europie Środkowej. Ze względu na miejsce śmierci, św. Jan jest uważany za patrona tonących oraz osób związanych z pracą na wodach (np. flisacy, rybacy). Ludzie od wieków przyzywali jego wstawiennictwa jako obrońcy przed powodziami. Stąd często ustawiano jego figury w pobliży rzek i na mostach. Św. Jan jest również patronem spowiedników i dobrej spowiedzi, a jego wizerunki, jako patrona dobrej sławy, stawiano niekiedy w pobliży gmachów użyteczności publicznej.
Dlaczego św. Jan jest dziś zapominany?
Zbliżając się do końca tych rozważań rodzi się jedno, nieuchronne chyba pytanie. Jak to bowiem możliwe, że tak powszechnie czczony w naszej ojczyźnie od XVIII w. święty, którego rozwój kultu doprowadził do powstania kilku tysięcy rzeźb i obrazów rozsianych po całym kraju, może być dziś tak mało znany i niemal zapomniany? Szukając odpowiedzi na to pytanie, pierwsza myśl może nas kierować ku spostrzeżeniu, iż nieuchronnie miał na to wpływ upływ czasu i coraz większa sekularyzacja społeczeństwa. Nie odmawiając słuszności temu stwierdzeniu mimo wszystko wydaje się, iż nie tłumaczy ono wszystkiego. Wszak nawet wśród osób wciąż czujących się związanymi z Kościołem, wiedza i kult naszego „przydrożnego” świętego są znikome. W tym kontekście nie pomylę się chyba stwierdzając, że na taki stan rzeczy wpłynęły również zmiany w Kościele katolickim w ostatnich dziesięcioleciach, w tym nowe podejście do czczenia niektórych ze świętych. Najwymowniejszym tego przykładem jest chyba fakt, iż popularny św. Krzysztof nie doczekał się miejsca w posoborowym kalendarzu liturgicznym, uznany najwyraźniej za postać zbyt legendarną i „niepewną”. Mało kto wie bowiem o tym, iż święcenie pojazdów na św. Krzysztofa jest obchodzone w Polsce mimo tego, iż takiego wspomnienia w posoborowej liturgii po prostu nie ma. Szczęśliwie św. Jana Nepomucena nie spotkał w polskim wydaniu posoborowego Mszału podobny los. Ze względu na omawiane wcześniej dyskusje związane z jego życiorysem, w niektórych kręgach stał się on jednak świętym niewygodnym i kontrowersyjnym, którego pamięci lepiej nie forsować, jakoby była ona zbyt niepewna i owiana legendą. W taką narrację wpisali się np. w 1963 r., a więc momencie rozpoczęcia Vaticanum II, autorzy popularnego dziś wśród tradycyjnych katolików Mszału Rzymskiego benedyktynów tynieckich. W notce biograficznej przy Mszy Św. we wspomnienie św. Jana Nepomucena napisali oni bowiem tak: „Za obronę praw Kościoła na rozkaz króla Wacława IV został uwięziony, a później stracony z mostu do rzeki Wełtawy 20 marca 1383 r. (…) Późniejsza legenda wiąże jego śmierć z obroną tajemnicy spowiedzi”. Tym oto sposobem oznajmili oni wiernym, że sięgająca okresu niedługo po śmierci męczennika powszechna jego cześć jako obrońcy tajemnicy spowiedzi, potwierdzona następnie procesem kanonizacyjnym jasno wskazującym na taki właśnie powód męczeństwa, jest w zasadzie niewiele wartą mrzonką. Idąc tym tokiem myślenia szybko możemy jednak dojść do wniosku, że w takim razie nie ma sensu czcić, a tym bardziej stawiać za wzór do naśladowania osoby, której wykładany wcześniej przez Kościół żywot jest oparty na legendzie. Któż bowiem zajmowałby się postaciami legendarnymi, gdy od czasów Jana Pawła II rok rocznie obserwujemy prawdziwy „wysyp świętych”, będący efektem działania nowych, uproszczonych procedur kanonizacyjnych. Problem jednak w tym, iż – pomijając wątpliwości wokół tych kanonizacji, o których pisałem tutaj – przedstawianie wiernym w ciągu krótkiego czasu dosłownie setek beatyfikowanych i kanonizowanych prowadzi do sytuacji, w której akt kanonizacji przestał być czymś zupełnie wyjątkowym. Dawniej ogłoszenie kogoś świętym często prowadziło do pewnego poruszenia w Kościele, zainteresowania wiernych danym świętym, jego życiem i cnotami, które często prowadziły do obierania go za patrona miejsc i opiekuna w różnych potrzebach. Czy dziś to samo możemy powiedzieć o współczesnych kanonizacjach, choćby były to niemal forsowane od jakiegoś czasu co kilka lat beatyfikacje i kanonizacje papieży Soboru Watykańskiego II i doby posoborowej?
Święty Jan Nepomucen, wbrew szerzonym współcześnie sugestiom, nie jest postacią ani nieokreśloną, ani tym bardziej legendarną, co też starałem się nakreślić w tym tekście. Dzięki Bogu ślady żywej czci tego świętego wciąż są obecne w krajobrazie naszych miast i wsi oraz w wielu polskich kościołach. Św. Jan Nepomucen, któremu z tego względu możemy przypisać tytuł opiekuna i patrona ziem polskich, z pewnością czeka na nasze modlitwy. Zechciejmy tylko skorzystać z jego wstawiennictwa. Z pewnością nie pożałujemy.
Święty Janie Nepomucenie, módl się za nami!
---------------------------------------------------------------
W opracowaniu tego tekstu korzystałem główne z następujących źródeł:
„Encyklopedia kościelna” w opracowaniu ks. M. Nowodworskiego, tom VIII (1876)
„Słownik apologetyczny wiary katolickiej” w opracowaniu ks. M. Szcześniaka, tom II (1894)
„Encyklopedia katolicka” w opracowaniu KUL, tom VII (1997)
Materiały zawarte na stronie poświęconej Janowi Nepomucenowi znajdującej się pod adresem nepomuki.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz