Czwarta niedziela przed uroczystością Bożego Narodzenia jest w Kościele rzymskokatolickim nie tylko początkiem nowego roku liturgicznego, ale również zapoczątkowuje trwający cztery tygodnie okres Adwentu.
Wymowa Adwentu
Już sama nazwa pierwszego okresu w roku liturgicznym, pochodząca od łacińskiego słowa „adventus”, tj. „przyjście”, wyraźnie wskazuje na cel, ku któremu pragnie zwrócić nasze myśli w tym czasie Kościół święty. Celem tym jest zaś ujmowane w kilku wymiarach przyjście Syna Bożego, do którego to ma nas właśnie należycie przygotować okres Adwentu.
Pierwszy aspekt Adwentu to przygotowanie się do uroczystości Bożego Narodzenia, a więc pamiątki przyjścia na świat Syna Bożego. Dziś jest to szczególnie ważne, gdyż żyjąc dwa tysiące lat po narodzeniu Pana Jezusa i otwarciu dzięki Jego Męce zamkniętych od czasów Adama i Ewy bram Nieba, dość łatwo zatracić nam świadomość jak wielką łaską jest to, iż żyjemy w czasach Nowego Przymierza i jesteśmy członkami Kościoła Chrystusowego. Tak wiele narodów i pokoleń przed narodzeniem Pana Jezusa żyło przecież w zupełnej niewiedzy o jedynym Bogu, a nawet ci, wśród których przechowywana była prawdziwa wiara (Izrael), żyli jakby we mgle, z utęsknieniem wyczekując przyjścia na świat Zbawiciela. Liturgia Adwentu z ciągłym wołaniem, na wzór proroków Starego Testamentu, „veni” – „przyjdź”, wzywa nas do rozważania wielkości tajemnicy Wcielenia i dziękczynienia za ten niewysłowiony Boży dar, bez którego nie mogłoby się dokonać odkupienie ludzkości.
Drugie przyjście Pana Jezusa, do którego ma nas przygotować Adwent, to ukazanie się w chwale Syna Bożego podczas dnia Sądu Ostatecznego. „Albowiem jak błyskawica zabłyśnie od wschodu, a widna jest aż na zachodzie, tak będzie i przyjście Syna Człowieczego (…) Czuwajcież tedy, bo nie wiecie, o której godzinie przybędzie Pan wasz” (Mt 24, 27,42). Owo czuwanie i gotowość na przyjście Pana Jezusa to z kolei nic innego jak życie w stanie łaski uświęcającej, bez której posiadania nie jest możliwe osiągnięcie życia wiecznego w Królestwie Bożym. Do symboliki z powyższego cytatu nawiązują odprawiane w Adwencie przed świtem Msze Św. o Matce Bożej, tzw. Roraty. W czasach I Rzeczpospolitej istniał zwyczaj, iż król, a po nim przedstawiciele wszystkich stanów społecznych, zapalali kolejno siedem świec na ołtarzu, wypowiadając przy tym zdanie „Gotów jestem na sąd Boży”.
Trzecie przyjście Pana Jezusa, ku któremu zwraca nasze myśli czas Adwentu, to przyjście Pana Jezusa do naszych serc w Komunii Świętej. Aby mogło mieć ono jednak miejsce i prowadzić do uświęcenia, serce człowieka musi być wpierw oczyszczone z grzechu i zapalone miłością do Boga. Temu mają z kolei służyć praktyki, do których w tym czasie wzywa swe dzieci Kościół święty. Pierwszy z nich to modlitwa, która w Adwencie powinna być szczególnie pogłębiona, do czego doskonałą okazję dostarczają choćby Msze roratnie czy adwentowe dni skupienia. Adwent z uwagi na swój cel ma przy tym wyraźny pokutny charakter. Czy bowiem myśląc o tym, iż Chrystus przyszedł na świat właśnie po to, aby przez swą mękę odkupić również mnie z moich grzechów, a także pamiętając o nieuchronności stanięcia za jakiś czas przed majestatem Sprawiedliwego, nie nasuwa nam się samorzutnie myśl o tym, jak wiele jeszcze powinniśmy w naszym życiu odpokutować? Doskonale rozumie to Kościół katolicki, który w swej tradycyjnej dyscyplinie zakazuje w Adwencie organizowania hucznych zabaw oraz wyznacza dni postu (dawniej były to środy i soboty, obecnie Suche Dni) oraz usilnie zachęca do odbywania w tym czasie spowiedzi. Liturgicznymi wyrazami Adwentu jako czasu pokuty są filetowy kolor szat liturgicznych, ograniczenie radosnego śpiewu Gloria oraz powściągliwość w używania organów i ozdób w liturgii.
Historia Adwentu
Pierwsze wzmianki o istnieniu praktyk adwentowych sięgają IV w. i pochodzą z Hiszpanii i Galii. Był on wówczas na tych terenach czasem pokutnym, mającym przygotować wiernych na święto Epifanii, a od V w. Bożego Narodzenia. W tych wiekach okres Adwentu przypadał na nieco inne terminy aniżeli dzisiaj. Synod z Saragossy (388 r.) ustalał jego czas na okres od 17 XII do 6 I, zaś synody galijskie określały jego bieg od początku grudnia, a nawet od wspomnienia św. Marcina, czyli od 11 XI. W następnych stuleciach praktyki adwentowe zaczynano niekiedy nawet dużo wcześniej (np. od święta Podwyższenia Krzyża Św., czyli 14 IX), jednak z reguły były to praktyki zakonne. W Kościele rzymskim okres przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, obejmujący około dwóch tygodni, zaczęto obchodzić najprawdopodobniej dopiero od VI w. W późniejszych latach Adwent obejmował w Rzymie najpierw 4 niedziele (od papieża Grzegorza Wielkiego), później 5 niedziel przed Boży Narodzeniem, by od XI w. już na stałe zamykać się w 4 niedzielach.
W kościele rzymskim Adwent początkowo nie nosił charakteru pokutnego. Gdy jednak w VIII w. Kościoły galijskie przyjmowały za swoją liturgię rzymską, nadały obecnemu w niej Adwentowi – praktykowany wcześniej u siebie – charakter pokutny. Obyczaj ten dotarł stamtąd do Rzymu, skąd najpierw przez opactwo w Cluny, a następnie dzięki franciszkanom, od XIII zadomowił się w całym Kościele zachodnim.
Adwent w Kościele posoborowym
Z powyższego wiemy więc, iż Adwent od wieków jest dla katolików nie tylko czasem wyczekiwania na święta Bożego Narodzenia, ale – co równie ważne – czasem skupienia się i pokuty. Zapytajmy jednak czy współcześnie okres Adwentu jest tym samym w tzw. Kościele posoborowym? Otóż nie trzeba wiele aby przekonać się, iż wbrew pozorom tradycyjny katolicki Adwent jest czymś zasadniczo różnym od obchodzonego na nowej liturgii okresu o tej samej nazwie. Posoborowi teologowie podkreślają wprawdzie, iż Adwent „ma nie tylko przygotować wiernych na uroczystości Bożego Narodzenia, ale powinien mieć również wydźwięk eschatologiczny i skłaniać wiernych do wybiegania myślą w przyszłość, kiedy Syn Boży, uwielbiony, przyjdzie po raz drugi”. Od razu dodają jednak, iż „Oczekiwanie na podwójne przyjście Chrystusa rodzi radość, gdyż jest oczekiwaniem na rzeczywiste przyjście Pana uobecniające się w liturgii. Dlatego też adwent jest nie tyle czasem pokuty, ile raczej czasem pobożnego i radosnego oczekiwania. Opuszczanie Gloria nie jest wyrazem pokuty, jak w wielkim poście, lecz znakiem czekania na nowe zabrzmienie hymnu anielskiego śpiewanego w noc narodzenia Jezusa” (Encyklopedia katolicka KUL).
Logiczną konsekwencją takiego ujęcia Adwentu jest choćby zezwolenie przez Kościół, również Polsce, na udział katolików w hucznych zabawach w okresie Adwentu, czy też zupełne zrezygnowanie z narzucania wiernym obowiązkowych praktyk postnych w Adwencie.
Nie chcąc snuć w tym momencie rozważań nad tym, jak takie ujęcie Adwentu doskonale wpisuje się w diametralnie różne od tradycyjnego spojrzenie Kościoła posoborowego na grzech, potrzebę zadośćuczynienia za grzechy i groźbę wiecznej zguby, zwrócę uwagę na jedną tylko rzecz. Czy nie jest czymś dziwnym i niezrozumiałym, że współcześnie, gdy – przypadkiem czy nie przypadkiem – właśnie w okresie przypadającym na Adwent, ludzie najmocniej w całym roku atakowani są zewsząd zgiełkiem, hałasem i podsycanym do granic możliwości konsumpcjonizmem, Kościół – przypadkiem czy nie przypadkiem – niejako wpisuje się w cały ten klimat. Kościół posoborowy w tym czasie nie każe już bowiem pamiętać o pokucie oraz opłakiwaniu w ciszy swojego serca win, które nieodpokutowane sprawią, iż nie będziemy gotowi na przyjście Pana. Pomijając ten aspekt zachęca za to wiernych do radosnego wyczekiwania na przyjście Chrystusa. Co znamienne, porzucając ponad tysiącletnią własną tradycję liturgiczną, czyni to w momencie, gdy tak wielu katolików zatraca się w „radościach” które oferuje im wrzaskliwy świat, zupełnie oddając się od Pana Boga.
Tymczasem przyjście Pana Jezusa będzie wydarzeniem radosnym jak żadne inne, ale tylko i wyłącznie dla tych, którzy pozostali mu wierni: „Wtedy rzecze Król tym, którzy będą po prawicy Jego: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, posiądźcie królestwo, zgotowane wam od założenia świata (…) Wtedy rzecze i tym, którzy po lewicy będą: Idźcie ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i aniołom jego (…) I pójdą ci na mękę wieczną, a sprawiedliwi do żywota wiecznego” (Mt 25, 34,41,46).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz