25 sie 2021

Nowenna do św. Piusa X

 




Nowenna do Św. Piusa X (wspomnienie 3 września)

Święty Papieżu Eucharystii, Święty Piusie X-ty, który starałeś się "odnowić wszystko w Chrystusie": uproś dla nas prawdziwą miłość do Chrystusa, abyśmy mogli żyć tylko dla Niego. Pomóż nam nabrać żywej gorliwości i szczerej woli, byśmy dążyli do świętości w życiu i dostąpili bogactw płynących z ofiary i sakramentu św. Eucharystii. Przez Twoją miłość do Maryi, Matki i Królowej, rozpal nasze serca gorącym nabożeństwem do Niej.

Błogosławiony wzorze kapłaństwa, uproś nam świętych, oddanych kapłanów oraz więcej powołań do kapłaństwa i życia zakonnego. Rozwiej zamieszanie, rozpędź nienawiść i niepokój. Skłoń nasze serca ku pokojowi, aby wszystkie narody podporządkowały się rządom Chrystusa Króla. Amen.
Święty Piusie X-ty, módl się za nami.
 

Litania do św. Piusa X (do prywatnego odmawiania)

Panie, zmiłuj się nad nami.
Chryste, zmiłuj się nad nami.
Panie, zmiłuj się nad nami.
Chryste, usłysz nas.
Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże  -  zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata Boże - zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże - zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże - zmiłuj się nad nami.

Święta Maryjo Matko Boża, módl się za nami
Święty Józefie  patronie Kościoła powszechnego,
Święty Piusie X, wzorze kapłanów,
Święty Piusie X, mądry biskupie,
Święty Piusie X, skromny kardynale i patriarcho,
Święty Piusie X, gorliwy papieżu owczarni,
Święty Piusie X, pobożny nauczycielu,
Święty Piusie X, poświęcony biednym,
Święty Piusie X, pocieszycielu chorych,
Święty Piusie X, miłośniku ubóstwa,
Święty Piusie X, pokornego serca,
Święty Piusie X, wierny w służbie,
Święty Piusie X, heroiczny w praktyce wszystkich cnót,
Święty Piusie X, napełniony duchem poświęcenia,
Święty Piusie X, któryś chciał wszystko odnowić w Chrystusie,
Święty Piusie X, który otwierałeś małym dzieciom drogę do ołtarza,
Święty Piusie X, który polecałeś wszystkim codzienną i częstą Komunię,
Święty Piusie X, który zachęcałeś nas do poznawania i kochania Mszy Świętej,
Święty Piusie X, który wszędzie zabiegałeś o szerzenie nauki chrześcijańskiej,
Święty Piusie X, który potępiałeś herezje i stawiałeś im opór,
Święty Piusie X, który uczyłeś nas prawej Akcji Katolickiej,
Święty Piusie X, który uświęciłeś apostolat świeckich,
Święty Piusie X, który chciałeś być znany jako ubogi pasterz dusz,
Święty Piusie X, który wysłuchujesz modlitw wołających do Ciebie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami.
 
V. Módl się za nami, Święty Piusie X.
R. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
 
Módlmy się:
Boże, któryś napełnił serce Świętego Piusa X-go gorliwym miłosierdziem i powołał go na Namiestnika Chrystusowego, spraw, byśmy za jego wstawiennictwem mogli naśladować Jezusa, Boskiego Mistrza, a nasze modlitwy do tego Świętego Papieża owocowały w życiu teraźniejszym i wiecznym, przez tegoż Chrystusa, Pana naszego. Amen.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Treść modlitw za stroną: https://gloria.tv/post/yDr7c2SX9Try1Lbcwp8nbrgbD

Nowennę w formacie PDF udostępniam również w poniższym linku:

 



23 sie 2021

Dlaczego nie podpiszę "Synowskiej prośby"?

 


Od kilku dni czytelnicy portalu PCH24 i mediów społecznościowych Stowarzyszenia im. ks. Piotra Skargi mogą na nich znaleźć wezwanie do podpisywania tzw. synowskiej prośby do polskich biskupów ws. zachowania celebracji Mszy Św. Wszechczasów w polskich diecezjach.

Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, iż jest to bardzo wartościowa inicjatywa i każdy, komu zależy na zachowaniu tradycyjnej liturgii w naszym kraju, powinien bez wahania się pod nią podpisać. Gdy jednak zagłębiamy się w treść tego listu, to szybko okazuje się, że jego podpisanie przez osoby zdające sobie sprawę z ogromnego kryzysu, targającego Kościołem od Vaticanum II, byłoby postępowaniem nie tylko głęboko nieuczciwym intelektualnie, ale i w gruncie rzeczy wątpliwym moralnie.

Pisząc takie słowa nie uważam, iż sama próba dotarcia do biskupów i przekonania ich do zachowania w diecezjach Mszy Św. Wszechczasów, jest czymś niewłaściwym. Z pewnością da się, pozostając w zgodzie z prawdą i własnym sumieniem, bez wiernopoddańczych deklaracji o wierności temu co umownie zwiemy „posoborowiem”, przedstawiać biskupom swoje racje, po cichu licząc na to, iż swoimi decyzjami – być może mimowolnie i wbrew intencjom papieża Bergolio – przysłużą się sprawie Tradycji katolickiej. 

Autorzy „synowskiej prośby”, wzywając katolików w Polsce aby byli „strażnikami Tradycji”, idą jednak dużo dalej. Próbując bowiem przekonać biskupów do zachowania tradycyjnej liturgii, składają taką oto deklarację:

„Chcemy stanowczo zapewnić, że całym naszym działaniem staramy się budować jedność Kościoła zdecydowanie odcinamy się od tych, którzy instrumentalnie wykorzystują tradycyjne formy pobożności, czyniąc tym samym krzywdę zdecydowanej większości wiernych autentycznie przywiązanych do tradycyjnej liturgii”.

W związku z tym stwierdzeniem od razu narzuca się pytanie, kogo mogli mieć na myśli autorzy, pisząc o tych,  którzy – w ich mniemaniu – „instrumentalnie wykorzystują tradycyjne formy pobożności”? Jak można przypuszczać – wnosząc po odwołaniu się przez nich do Traditionis Custodes –  mieli oni na myśli te same środowiska, o których pisał papież Franciszek w liście do biskupów towarzyszącym wydaniu owego motu proprio:

„zasmuca mnie instrumentalne używanie Missale Romanum z 1962 r., które coraz bardziej charakteryzuje się rosnącym odrzuceniem nie tylko reformy liturgicznej, ale i Soboru Watykańskiego II, z bezpodstawnym i niemożliwym do obrony twierdzeniem, że zdradził on Tradycję i <prawdziwy Kościół>”.

Posiadając takie wskazówki nietrudno domyśleć się, iż ludźmi, którzy w opinii papieża i – jak się zdaje – idącego w ślad za nim Stowarzyszenia im. ks. P. Skargi, instrumentalnie wykorzystują tradycyjną liturgię, rozbijają jedność Kościoła i szkodzą  „większości wiernych autentycznie przywiązanych do tradycyjnej liturgii, są osoby odwołujące się do postawy (przywołanego przez Franciszka i nazwanego schizmatykiem) abp Marcelego Lefebvre’a.

Istotnie, abp Lefebvre dostrzegał – podobnie zresztą jak sami autorzy rewolucji liturgicznej – iż tradycyjna liturgia w żaden sposób nie współgra z soborową, ekumeniczną i antropocentryczną orientacją Kościoła. Tak samo bowiem jak autorzy reform liturgicznych wprowadzali je również w tym celu, aby poprzez coniedzielny kontakt z liturgią wierni przesiąknęli „duchem Soboru”, tak samo Arcybiskup nie godził się na sprawowanie Nowej Mszy, aby uchronić przed owym duchem swoich kapłanów i proszących ich o posługę wiernych. Jeśli ktoś chciałby więc stwierdzić – choć nie jest to w tym wypadku zbyt trafne określenie – iż Arcybiskup używał liturgii instrumentalnie, to przyznać przy tym musi, iż dużo bardziej instrumentalnym działaniem było stworzenie Nowej Mszy przy jednoczesnym odrzuceniu liturgii tradycyjnej.

Recz rozbija się więc o to, kto wówczas, ale i obecnie, postępuje właściwie: abp Lefebvre i jego naśladowcy, odrzucający niezgodne z Tradycją nauczanie Soboru i broniący w imię wiary katolickiej Mszy Św. Wszechczasów, czy też niosący na sztandarach nową liturgię i zmieniający nauczanie Kościoła w bardzo istotnych punktach Kościół posoborowy?

Dla papieża Franciszka, który choćby swoją zgodą na udzielanie Komunii Św. osobom żyjącym w grzechu śmiertelnym, pokazał dobitnie, w jak głębokim poważaniu ma cała Tradycję Kościoła, odpowiedź nie pozostawia złudzeń.

Równie pewnie od linii abp. Lefebvre odetną się również wszelkiego rodzaju esteci liturgiczni, dla których tradycyjna liturgia jest tylko i wyłącznie pięknym skansenem, do którego miło jest czasem zajrzeć.

Z drugiej strony dla osób dostrzegających do jak tragicznych skutków w życiu Kościoła doprowadził Sobór wraz we wszystkimi swoimi konsekwencjami, wydaje się czymś jasnym, iż zachowanie wierności tradycyjnej liturgii nie jest żadnym postępowaniem instrumentalnym, lecz jest nierozerwalnie związane z walką o integralność wiary katolickiej.

Wobec tego rodzi się nieodparte pytanie, po której stronie owego sporu doktrynalno-liturgicznego stoją autorzy „synowskiej prośby” ze Stowarzyszenia im. ks. P. Skargi? Z jednej strony umieszczają bowiem oni w swoich mediach materiały krytykujące zmiany posoborowe, zapraszają autorów i gości w jednoznaczny sposób krytykujących Nową Mszę i stojącą za nią teologię, by drugiego dnia podać odbiorcom jako coś wartego poparcia dokument, w którym „zdecydowanie odcinają się” od tych, którzy ośmielają się dostrzegać w zachowaniu tradycyjnych obrzędów coś więcej aniżeli wyraz ich prywatnych upodobań liturgicznych.

Jak nazwać taką postawę? Duchową schizofrenią, hipokryzją czy też czystym wyrachowaniem, które w imię zdobycia poklasku nie waha się dziś odcinać się od tego, co głosiło wczoraj.

Osobiście nie podpiszę więc „synowskiej prośby”. Mimo tego, iż pragnę, aby tradycyjna liturgia była obecna w każdym katolickim kościele, nie mogę podpisać się pod oszczerstwami pod adresem tych, dzięki których niezłomnej postawie możemy w ogóle dziś w niej uczestniczyć. Nie podpiszę się pod apelem tych, którzy zamiast mówić „tak, tak; nie, nie”, wolą zapewniać, że „tak i nie” lub „nie i tak”...

19 sie 2021

Czy wiara posoborowa jest wiarą naszych ojców? Lekcja z H. Sienkiewicza

 


Henryk Sienkiewicz uchodzi powszechnie za autora, który w niezrównany sposób potrafił swą twórczością ożywiać ducha patriotycznego wśród Polaków. Jego dzieła warto czytać jednak również z innego powodu. Otóż w znakomity sposób ukazują one, jaką wiarą żyły całe pokolenia naszych rodaków i jak wpływała ona na ich życie i postępowanie. Wyławiając między wierszami dzieł Sienkiewicza mówiące o tym fragmenty, szybko może zrodzić się w nas jednak pytanie, czy ukazana w nich wiara pokoleń Polaków jest tożsama z wiarą współczesnego, posoborowego Kościoła?

Jaskrawym przykładem, nasuwającym podobne wątpliwości, mogą być losy bohaterów powieści „Bez dogmatu”. Jest ona historią tragicznej i nieszczęśliwej miłości dwójki ludzi, z których kobieta, w wyniku błędów i splotu nieszczęśliwych okoliczności, wychodzi za innego mężczyznę. Będąc następnie uwodzona i na wszelkie możliwe sposoby łowiona w „sidła” dawnej miłości, mimo odruchów serca i straszliwych cierpień wewnętrznych, postanawia pozostać wierna przysiędze małżeńskiej. Oto w jakich słowach Sienkiewicz wyraził motywy, kierujące postępowaniem bohaterki:

„Dusza jej odwiewa plewę od ziarna z taką dokładnością, że o zamieszaniu mowy być nie może. Ona nie sili się na wyszukiwanie własnych norm, bierze je gotowe z religii i ogólnych moralnych pojęć, ale przejmuje się nimi tak silnie, że stają się one jej własnymi, bo wchodzą jej w krew. Im to różniczkowanie zła i dobra jest prostsze, tym jest pewniejsze i bardziej nieubłagane. 
W tym kodeksie etycznym okoliczności łagodzące nie istnieją. Ponieważ, według niego, mężatka powinna należeć do męża, więc ta, która się oddaje innemu, czyni źle. Nie ma tam rozpraw, uwzględnień, rozmyślań – jest tylko prawica dla sprawiedliwych, lewica dla grzesznych, nad nimi miłosierdzie boże, ale między nimi – nic – żadnego środka.”

Naprawdę trudno o bardziej zwięzłe i trafne ujęcie tego, jak powinno wyglądać i jak przez długie wieki wyglądało poczucie obowiązków wynikających z przysięgi małżeńskiej wśród katolików.
A teraz sięgnijmy po inną, nowszą nieco lekturę, pochodzącą z listu argentyńskich biskupów do kapłanów i uznaną przez papieża Franciszka za jedyną i autorytatywną interpretację jego encykliki Amoris Laetitia:

„W innych bardziej skomplikowanych okolicznościach i kiedy nie można było stwierdzić nieważności małżeństwa, wyżej wymieniona opcja [życia we wstrzemięźliwości seksualnej - SC] może nie być wykonalna. Niemniej jednak jest nadal możliwa droga rozeznawania. Jeśli dochodzi się do rozpoznania, że w konkretnym przypadku istnieją okoliczności łagodzące odpowiedzialność i winę, szczególnie jeśli bierze się pod uwagę dobro dzieci z nowego związku, Amoris Laetitia otwiera możliwość przystąpienia do sakramentów: pojednania i Eucharystii . One dzięki sile łaski przyczyniają się do dalszego dojrzewania i wzrostu takich osób.”

Czytając te szokujące słowa nietrudno zauważyć, że gdyby wyrażone w tym cytacie zasady towarzyszyły pokoleniom naszych przodków, to z całą pewnością H. Sienkiewicz nie napisałby wyżej przytoczonych słów. Jeśli katolicy mieliby taką wiarę, jak biskupi i papież Bergolio, to wzmiankowana bohaterka jego powieści, już po rozwodzie, najpewniej udałaby się wraz ze swym nowym partnerem do proboszcza, aby pomóc mu rozeznać, iż mimo niezachowywania przez nich czystości, ze względu na ich dobro duchowe powinien on udzielać im rozgrzeszenia i dopuszczać do Komunii Św.

W obliczu tego kontrastu wydaje się dość jasnym, iż wiara pokoleń Polaków, która natchnęła Sienkiewicza do takich jak powyższy opisów ich postaw życiowych, nie może być wiarą tożsamą z przedstawioną w drugim cytacie.

Pierwsza z nich to wierna nauczaniu Pana Jezusa i przekazywana przez pokolenia wiara Kościoła katolickiego.
Druga, to wiara posoborowego i antropocentrycznego Kościoła, który bijąc pokłony przed ludzkimi słabościami i grzechem, nie boi się bezczelnie fałszować nauczania Ewangelii.
Której z nich my sami pozostaniemy wierni, mając w pamięci słowa św. Pawła:
„Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8)

Czy wszyscy ludzie to dzieci Boże?

 



„Papież Franciszek szokuje!”. Ze stwierdzeniem tym zgodzą się chyba wszyscy obserwatorzy jego pontyfikatu. Każdy kolejny rok rządów na Watykanie Jorge Bergolio dostarcza bowiem coraz nowych kontrowersji i rodzi w sercach wielu katolików pytania o to, jak to możliwe, aby papież był tak pobłażliwy dla ludzkich grzechów i tak bardzo skoncentrowany na doczesności. Zastanawiające jest przy tym, co leży u źródła takiej właśnie, niebywałej postawy papieża. Szukając odpowiedzi na to pytanie nie od rzeczy będzie przytoczenie słów biskupa Rzymu, wypowiedzianych jakiś czas temu w filmie promującym papieskie intencje modlitewne:

„Wielu myśli i czuje inaczej. Szukając Boga lub spotykając Go w inny sposób. W tym tłumie, w szeregu różnych religii jedno jest absolutnie pewne dla wszystkich: Jesteśmy dziećmi Boga”.

Pogląd ten, powtórzony niedawno w encyklice „Fratelli tutti”, jest bardzo znamienny i wyjaśnia wiele. Skoro bowiem wszystkich ludzi ma rzekomo łączyć więź braterstwa w Bogu, to podnoszenie jako  problemu dzielących ich różnic religijnych wraz ze wszystkimi ich konsekwencjami, jawi się jako niepotrzebne roztrząsanie spraw mało istotnych. Zgodnie z tą logiką, jako dzieci Boże powinniśmy raczej koncentrować się na wzajemnym poznawaniu, ubogacaniu i czynieniu z naszej ziemi miejsca, gdzie możemy żyć w harmonii ze sobą i stworzoną przez Boga przyrodą.
Czy jednak punkt wyjścia takiej wizji jest prawdziwy? Czy rzeczywiście jest tak, jak pisze Franciszek, iż „absolutnie pewnym” jest to, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga? Zastanawiając się nad odpowiedzią, sięgnijmy do kart Pisma Świętego oraz nauczania Kościoła katolickiego.

Otwierając najpierw Stary Testament i próbując znaleźć w nim oparcie dla tezy o dziecięctwie Bożym wszystkich ludzi, okazuje się, iż nie jest to zadanie proste. Księgi Starego Testamentu wprawdzie niejednokrotnie używają określenia „synowie Boży” (synonimu wyrażenia „dzieci Boże”), jednak zasadniczo odnosi się ono nie do ogółu ludzi, lecz do szczególnej ich kategorii, będącej w bliższej relacji z Bogiem. I tak Stary Testament „synami Bożymi” nazywa męskich potomków Seta (Rdz 6, 2), lud Izraela (Wyj 4, 22) czy też sędziów (Ps82[81] 6).

Jak wiemy jednak, Stary Testament i zawarte w nim objawienie czekało swego wypełnienia i udoskonalenia w Nowym Przymierzu. Nie dziwi więc, iż księgi Nowego Testamentu dużo precyzyjniej przedstawiają kwestię dziecięctwa Bożego. Dowiadujemy się z nich, iż to dzięki wcieleniu Syna Bożego i Jego ofierze ludzie dostąpili zaszczytu przybrania za dzieci Boże:

„Lecz gdy przyszła pełność czasu, zesłał Bóg Syna swego uczynionego z niewiasty, uczynionego pod Zakonem, aby tych, którzy pod Zakonem byli, wykupił, żebyśmy dostąpili przybrania za synów. A ponieważ jesteście synami, zesłał Bóg Ducha Syna swego w serca wasze wołającego: Abba, Ojcze. A tak już nie jest niewolnikiem ale synem; a jeśli synem, to i dziedzicem przez Boga” (Ga 4, 4-7)

Czy jednak wysłużone przez Chrystusa Pana synostwo Boże jest udziałem wszystkich ludzi? Ewangelia wg św. Jana oraz św. Paweł nie pozostawiają w tym punkcie wątpliwości:

„A ilukolwiek go przyjęło, dał im moc, aby się stali synami Bożymi, tym, który wierzą w imię jego, którzy nie ze krwi, ani z woli ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili” (J 1, 12-13)

„Bo którzykolwiek Duchem Bożym są rządzeni, ci są synami Bożymi. Bo nie otrzymaliście ducha niewolnictwa znowu ku bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, przez którego wołamy; Abba (Ojcze)! Albowiem ten Duch świadectwo daje duchowi naszemu, iż jesteśmy synami Bożymi. A jeśli synami, tedy i dziedzicami: dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusowymi” (Rz 8, 14-17)

Jak wyraźnie dowodzą powyższe słowa, zgodnie z nauczaniem Pisma Świętego to nie wszyscy ludzie, lecz ci, którzy przyjęli nauczanie Pana Jezusa i otworzyli się na działanie Ducha Świętego mogą nosić zaszczytne miano dzieci Bożych.
Taką też naukę przekazywał zawsze Kościół katolicki, precyzując przy tym, iż momentem, w którym otwiera się dla człowieka brama dziedzictwa Chrystusowego i w którym staje się on dzieckiem Bożym, jest obmycie w wodach Chrztu Świętego. Potwierdzenie tego znajdujemy  praktycznie w każdym dziele traktującym o katolickich sakramentach. Poniżej dwa przykłady:

„Jest prawdą wiary, że Sakrament ten [Chrzest Św.] wyciska na duszy charakter niezmazalny i że daje łaskę pierwszą (…) przez łaskę zaś poświęcającą gładzi grzech i odradza ochrzczonego na żywot nadprzyrodzony, przez co czyni go świątynią Bożą, dzieckiem Bożym, członkiem mistycznego ciała Chrystusowego.” (św. bp J.S. Pelczar)

„Chrzest, pierwszy między sakramentami Kościoła katolickiego, przez który człowiek (…) staje się chrześcijaninem, tj. członkiem Kościoła Chrystusowego, synem Bożym i dziedzicem królestwa niebieskiego.” (Encyklopedia kościelna)

Jak więc wyraźnie widać, sam fakt bycia człowiekiem w żadnym razie nie czyni nas automatycznie dziećmi Bożymi. Przeciwnie, poczęcie każdego z nas w grzechu pierworodnym sprawia, iż  pozbawieni łaski Bożej i życia nadprzyrodzonego, rodząc się nie jesteśmy wszczepieni w Chrystusa, a tylko zjednoczenie z Bogiem-Człowiekiem może nas uczynić dziećmi Bożymi. Pięknie pisał o tym abp Romuald Jałbrzykowski:

„Chrzest utożsamia nas niejako z Chrystusem, który w swej łaskawości nie czyni różnicy między sobą a nami (…) Chrzest więc jest jakby przedłużeniem Wcielenia Chrystusowego aż do nas: zjednoczeni wewnętrznie z Bogiem-Człowiekiem uczestniczymy pod pewnym względem w Hostii hipostatycznej natury ludzkiej z Jego osobą Boską, stajemy się spokrewnionymi i dziećmi Boga.”

W tej perspektywie jasno widzimy, jak fałszywa i niebezpieczna jest iluzja o rzekomym dziecięctwie Bożym wszystkich ludzi. Fałszywa, gdyż niezgoda z Biblią i nauczaniem Kościoła. Niebezpieczna, gdyż ludzi znajdujących się z dala od Boga utwierdza w ich ciężkich błędach, odgradzających ich od łaski Bożej, a jednocześnie odwraca uwagę hierarchów Kościoła od podstawowych dla nich obowiązków misyjnych, kierując ich uwagę na problemy doczesne. Złudzenia i próby uczynienia raju na ziemi nigdy jednak nikogo nie zbawiły i zbawić nie będą w stanie.

18 sie 2021

Czy musimy być posłuszni "Traditionis custodes"

 


Po ogłoszeniu przez papieża Franciszka motu proprio zmierzającego do usunięcia z życia Kościoła Mszy Świętej Wszechczasów, na stronie internetowej jednego z polskich tzw. „duszpasterstw Tradycji”, znaleźć można następującą informację: „W duchu posłuszeństwa przyjmujemy list motu proprio papieża Franciszka Traditionis Custodes (TC). Stanowczo przestrzegamy przed wszelkimi pochopnymi komentarzami”. Jak można domniemywać,  Kapłan piszący te słowa zapewne uważa, iż płynącym z wiary obowiązkiem katolika jest przyjąć i zastosować nowe wytyczne papieża, a publiczna dyskusja na ich temat jest zbędna i może zaszkodzić środowiskom związanym z liturgią rzymską.
Jako że posłuszeństwo w Kościele jest cnotą, która powinna być praktykowana przez każdego katolika, a wyżej cytowane słowa – jak sądzę – wyrażają myślenie pewnych grup związanych z Mszą Wszechczasów, warto zastanowić się, czy wytyczne Franciszka z TC (podobnie jak wcześniejsze o 50 lat wytyczne Pawła VI) są materią, w której faktycznie jesteśmy Mu winni posłuszeństwo jako głowie Kościoła na ziemi. 

Zgodnie z nauczaniem teologii katolickiej, posłuszeństwo wobec władzy kościelnej nie jest posłuszeństwem bezwzględnym i istnieją sytuacje, w których nie tylko można, ale i należy jej się sprzeciwić. Pisał o tym, w kontekście władzy papieskiej, m.in. św. Robert Bellarmin: „Jak jest dozwolone sprzeciwiać się papieżowi, gdy ten napada na ciało, tak jest też dozwolone przeciwstawić się mu, gdy niepokoi dusze albo stwarza zamieszanie w państwie, a tym bardziej, jeśli działa ku zniszczeniu Kościoła. Jest dozwolone – powiadam – stawić mu opór nie wypełniając jego nakazów i przeszkadzając spełnieniu się jego woli”.
Z kolei – jak zauważają kapłani FSSPX –  „idąc śladami św. Tomasza otrzymujemy dwa warunki, które muszą być spełnione, aby móc oczekiwać posłuszeństwa: 1) polecenie nie może wymagać od podwładnego popełnienia grzechu, ani też narażać go na bezpośrednią lub bliską do niego okazję, 2) polecenie musi mieścić się w zakresie władzy przełożonego”. Co ważne, niewypełnienie choćby jednego z tych warunków każdorazowo sprawia, iż polecenie traci walor obligatoryjności lub wręcz  nie powinno być wypełnione.

Spójrzmy więc jak do tych wskazań świętych Doktorów Kościoła odnoszą się wytyczne Traditionis Custodes, próbując odpowiedzieć na dwa poniższe pytania:

Pytanie 1. Czy w zakresie władzy papieskiej leży podejmowanie rozmyślnych działań mających na celu zakazanie lub uniemożliwienie katolikom uczestnictwa w uświęconych Tradycją obrzędach Kościoła katolickiego?

Nauczanie szeregu papieży, teologów i Soboru Trydenckiego wyraźnie wskazuje na to, iż należy na to pytanie udzielić odpowiedzi negatywnej. Kilka przemawiających za tym świadectw umieściłem tutaj: https://www.facebook.com/103667361545532/posts/292830805962519/ 
Niezwykle trafnie podsumował to wybitny liturgista, ks. Klaus Gamber:
„Nie istnieje ani jeden dokument, włączając w to Codex Iuris Canonici, w którym można by znaleźć twierdzenie, że papież, z racji swej funkcji najwyższego pasterza Kościoła, posiada prawo do znoszenia tradycyjnego rytu liturgicznego. Prawda jest taka, że nie sposób znaleźć wzmianki chociażby o tym, aby posiadał on prawo do zmieniania nawet lokalnej tradycji liturgicznej”.

Pytanie 2. Czy próba praktycznego zniesienia tradycyjnego rytu rzymskiego i zmuszenia katolików do zaakceptowania  Mszy Pawła VI jest działaniem na szkodę Kościoła i może stwarzać okazję (nawet bliską) do popełnienia grzechu?

Już od samego zarania Novus Ordo Missae nie było najmniejszych wątpliwości co do tego, iż ryt ów miał być wyrazem nowej, ekumenicznej i antropocentrycznej orientacji Kościoła, zapoczątkowanej na Vaticanum II. Praktycznymi owocami tej tendencji na innych polach życia Kościoła były m.in. wyrzeczenie się nawracania innowierców, całowanie Koranu i adorowanie posążka pogańskiej bogini przez papieży, czy też udzielenie Komunii św. cudzołożnikom i heretykom. Już choćby z tego powodu każdy mający świadomość, jak wiele zła wyrządziła i wyrządza w Kościele posoborowa rewolucja, musi zgodzić się z tym, iż wyrzucenie tradycyjnego rytu i zastąpienie go rytem wyrażającym ducha rewolucji w Kościele, było działaniem na jego szkodę.
Czy jednak obowiązkowe uczestnictwo w nowym rycie może stanowić okazję, nawet bliską, do popełnienia grzechu? Nie mówimy w tym miejscu nawet o ogromnej rzeszy wiernych, którzy uczestnicząc w posoborowych obrzędach z czasem stracili wiarę. Biorąc bowiem również pod uwagę sytuację katolika, który zdał sobie sprawę z ogromnego kryzysu w Kościele, można zapytać, czy np. nie będzie działaniem wbrew jego sumieniu, a tym samym grzesznym, uczestniczenie w liturgii która nakazuje czcić jako świętych osoby w głównej mierze odpowiedzialne za zaistnienie i rozprzestrzenienie się tego zła w Kościele? Nie da się pozostać z zgodzie z własnym sumieniem i być uczciwym w stosunku do osób celebrujących nową liturgię, jeżeli uczestniczylibyśmy w niej  „z zastrzeżeniami”. Idąc dalej zauważymy, iż regularne uczestnictwo w Nowej Mszy rodzi niekiedy również duże ryzyko bliskiej okazji do popełnienia grzechu świętokradztwa. W jakiej sytuacji znajduje się bowiem np. wierny, który posłuszny woli Franciszka i pozbawiony możliwości uczestnictwa we Mszy Wszechczasów, będzie zmuszony chodzić na Nową Mszę, gdzie ze strony kapłana i wiernych będzie odczuwał silną presję do przyjmowania Komunii Świętej na rękę?

****************

Skoro więc jest tak, iż próba wyrzucenia na śmietnik historii Kościoła odwiecznego rytu rzymskiego jest działaniem papieża wykraczającym poza jego kompetencje i stanowiącym wielką szkodę dla Kościoła, a uczestnictwo w narzuconych, posoborowych obrzędach rodzi ryzyko utraty wiary i popełnienia grzechu, to bez wątpienia każdy świadomy kryzysu w Kościele katolik nie jest w żadnej mierze zobowiązany w sumieniu do posłuszeństwa wobec dokumentów takich jak  Traditionis Custodes.