W ostatnią niedzielę Kościół katolicki obchodził Niedzielę Sześćdziesiątnicy, która jako druga z trzech niedziel okresu Przedpościa wskazuje wiernym, iż nieuchronnie zbliża się Wielki Post. Niestety, ogół katolików uczęszczających na liturgię posoborową częstokroć szybciej dostrzeże zbliżający się Wielki Post widząc kolejki przed cukierniami w tzw. „tłusty czwartek”, aniżeli uczestnicząc w niedzielnej Mszy tego okresu. Owocem rewolucji liturgicznej lat 60. XX w., oprócz wielu innych zmian, było bowiem również to, iż sięgający pierwszych wieków Kościoła okres Przedpościa został całkowicie wymazany z liturgii, nie uzyskując żadnego odpowiednika.
Wiedząc o tym, jak wielkim szacunkiem darzono zawsze w Kościele uświęcone wielowiekowymi tradycjami obrzędy, wydawać by się mogło, iż za wyrzuceniem z roku liturgicznego ważnego i mającego ponad 1500-letnią tradycję okresu wprowadzenia do Wielkiego Postu musiały stać poważne racje i silne argumenty. Cóż to były za motywy? Jeden ze znanych polskich portali liturgicznych ujmuje to następująco: „Współczesny kalendarz Kościoła nie uwzględnia siedemdziesiątnicy ani przedpościa. Usunięcie tych tradycyjnych obchodów miało na celu – jak w wielu innych miejscach – uproszczenie kalendarza i wyeksponowanie najważniejszych elementów, a więc w tym wypadku podkreślenie znaczenia i symboliki Wielkiego Postu”.
Biorąc pod uwagę pierwszy z tych powodów naprawdę trudno racjonalnie wytłumaczyć, w jaki sposób wartość, którą w oczach twórców nowego rytu było uproszczenie kalendarza liturgicznego, obiektywnie przeważałaby i rekompensowała szkody, które w życiu katolickim siłą rzeczy musi przynieść zerwanie z tradycjami sięgającymi wiele setek lat wstecz! Okres Przedpościa, który od pokoleń karmił pobożność katolików i niezwykle mocno utrwalił się również w ich obyczajowości (o czym świadczą choćby ludowe nazwy niedziel tego okresu), już z samych tych powodów był wielką wartością dla Kościoła. Czy uproszczenie kalendarza liturgicznego poprzez usunięcie Przedpościa można uznać za choćby porównywalną wartość? W odpowiedzi być może posłuży nam pewna obserwacja wpływu starego i nowego kalendarza na świadomość liturgiczną wiernych. Przecięty katolik będący obecny ostatniej niedzieli na tradycyjnej Mszy Św. zazwyczaj wie, że za tydzień będzie brał udział w obchodach Niedzieli Pięćdziesiątnicy, a po kilku latach uczęszczania na tradycyjną liturgię może nawet kojarzyć, jaki wyjątek Ewangelii będzie wówczas odśpiewywany i czytany (wszak zawsze jest taki sam). Z drugiej strony ilu z katolików wychowanych na posoborowej liturgii wie, iż za tydzień będzie brać udział w VI niedzieli zwykłej i usłyszy Ewangelię z cyklu B spośród trzyletniego cyklu czytań niedzielnych… Tak miej więcej wygląda owo uproszczenie liturgii w praktyce.
Warto również zastanowić się na tym, do jakich praktycznych wniosków doprowadziłoby uznanie za słuszne likwidacji Przedpościa ze względu na „podkreślenie znaczenia i symboliki Wielkiego Postu”. Gdyby taką logikę zastosować do wielu sytuacji życiowych, to okazałoby się np., iż mając w pracy zarezerwowany urlop na konkretny termin, który chcemy spędzić biorąc udział w rajdzie rowerowym, wszelkie niezbędne przygotowania do niego powinniśmy rozpocząć… w dniu jego startu. Gdyby ktoś zapytał nas przy tym, dlaczego wcześniej nie przygotowaliśmy niezbędnego ekwipunku, nie sprawdziliśmy sprzętu i nie przewidzieliśmy możliwych trudności, powinniśmy odpowiedzieć, że takie przygotowania z pewnością odebrałyby nam radość samego podróżowania. Lepiej więc wyruszyć w podróż bez wcześniejszego przygotowania, a napotkanymi trudnościami martwić się po drodze. Cóż jednak postawa ta ma wspólnego ze zdrowym rozsądkiem?
Owo rozumowanie,
w imię którego uznano Przedpoście jako przeszkodę w dobrym przeżywaniu
Wielkiego Postu, świadczy również o bardzo niepokojącej postawie, która musiała
towarzyszyć autorom zmian. Otóż w wąskim gronie tzw. „ekspertów liturgicznych” w
praktyce przyznali oni, iż Kościół święty przez ponad 1500 lat mylił się sądząc,
iż Przedpoście jest pożytecznym i bardzo potrzebnym katolikom okresem
wprowadzenia w Wielki Post. Liturgiści „Kościoła nowego adwentu” nagle odkryli
bowiem, że katolik najlepiej przeżyje najważniejszy czas pokuty w roku, gdy nie
będzie się ani się do niego wcześniej przygotowywał, ani o nim szczególnie
wcześniej myślał, a niekiedy nawet gdy nie będzie w ogóle wiedział, kiedy on
się rozpoczyna. Istotnie, wspaniała pedagogika!
I
niezależnie czy stały za nią głupota, pycha czy wzgarda dla Tradycji Kościoła i
tradycyjnej liturgii rzymskiej, to już sam ten przykład jasno ukazuje, jaki
charakter miały posoborowe zmiany w liturgii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz