Swoistym symbolem rewolucji liturgicznej papieża Pawła VI była
definicja nowej Mszy, zawarta w artykule 7 pierwszej wersji
Wprowadzenia Ogólnego do zreformowanego Mszału:
„Uczta Pańska czyli Msza Święta jest to święte zebranie bądź zgromadzenie Ludu Bożego, który gromadzi się pod przewodnictwem kapłana, by święcić pamiątkę Pana. Dlatego do lokalnego zgromadzenia Kościoła Św. w szczególnym stopniu odnoszą się słowa Chrystusa: <Gdzie dwaj albo trzej zebrani są w imię Moje, tam jestem pośród nich>”.
Definicja ta była na tyle odległa od katolickiego rozumienia Mszy Świętej, że sami kardynałowie Ottaviani i Bacci ośmielili się pisać do papieża Pawła VI, iż „nowa definicja nie zawiera żadnego z zasadniczych dogmatów dotyczących Mszy Św., które zebrane razem stanowią prawdziwą jej definicję. Celowe ich pominięcie w tym miejscu jest równoznaczne z ich „prześcignięciem” i negacją, przynajmniej w praktyce”.
Tymczasem nasz znany rodak, ks. Franciszek Blachnicki, którego, w setną rocznicę jego urodzin, przedstawia się jako wzór katolickiego kapłana i ewangelizatora, z taką oto atencją wyrażał się o nowym rozumieniu Mszy Świętej:
„[Artykuł 7] przynosi najpierw jakby definicję Wieczerzy Pańskiej czyli Mszy… To spojrzenie na Mszę Św. z punktu widzenia odnowionej teologii zgromadzenia liturgicznego stanowi prawdziwy „kopernikański przewrót” w stosunku do tradycyjnego, antyreformacyjną kontrowersją uwarunkowanego, zawężonego spojrzenia na Mszę Św. jako na „bezkrwawą ofiarę Nowego Zakonu”. Tutaj od razu w definicji Msza jest ujmowana społecznie i eklezjalnie, co ma ogromne znaczenie pastoralne”.*
Jak więc widzimy, dla założyciela Ruchu Światło-Życie sięgające początków Kościoła i potwierdzone uroczyście na Soborze Trydenckim katolickie rozumienie Mszy Świętej jako ponowienia Ofiary Krzyżowej, było poglądem „zawężonym i uwarunkowanym antyreformacyjną kontrowersją”, od którego uwolnił Kościół „przewrót” posoborowy. Zastanawiające jest przy tym, jak ks. Blachnicki miał czelność wyrażać tak bałamutne tezy, skoro jako alumn Seminarium Duchownego miał zapewne sposobność zapoznać się z wydaną w tym czasie encykliką papieża Piusa XII o liturgii, w której mógł znaleźć słowa potępiające próby podważania tradycyjnego rozumienia Mszy Św. jako Ofiary:
„(…) jeszcze więcej błądzą ci, którzy (…) twierdzą sofistycznie, że idzie tu nie o samą Ofiarę tylko, ale o Ofiarę i ucztę braterskiej społeczności, i ze wspólnie przyjętej Komunii świętej czynią punkt szczytowy całego nabożeństwa. Otóż raz jeszcze trzeba zwrócić uwagę, że Ofiara Eucharystyczna z natury swojej jest bezkrwawym ofiarowaniem Bożej żertwy, widocznym w sposób mistyczny w rozdzieleniu świętych postaci i w złożeniu ich w daninie Ojcu Przedwiecznemu. Natomiast Komunia Święta należy do uzupełnienia Ofiary i do uczestnictwa w Najświętszym Sakramencie”.
Czy w świetle tych faktów dziwi, iż ruch założony przez ks. Franciszka Blachnickiego wyniósł tak wiele z tradycji... protestanckich? Skoncentrowanie na uczuciach, tworzenie atmosfery modlitewnej mającej sprzyjać otrzymywaniu tzw. „charyzmatów”, wmawianie wiernym posiadania nadnaturalnych zdolności, zastępowanie życia we wspólnocie Kościoła życiem we własnych wspólnotach, liturgia częstokroć okraszona rytmami rodem z afrykańskiej dziczy, to tylko niektóre z wielu aberracji ruchu kościelnego, którego założyciel tak „umiłował” Tradycję Kościoła, iż nie wahał się gardzić nauczaniem Soborów i papieży w jednym z jego najbardziej kluczowych aspektów.
* Cytat za P. Milcarek, „Historia Mszy”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz