Msza Święta Wszechczasów, Msza Święta w klasycznym rycie rzymskim, Msza Święta trydencka. Przeciętnemu katolikowi terminy te mówią niewiele albo zgoła nic. Gdyby jednak uprościć sprawę i sprawdzić, czy katolicy wiedzą o tym, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu Msza Święta była powszechnie odprawiana w inny sposób niż obecnie, to zapewne wielu z nich przyznałoby, że nie tylko słyszało o takim fakcie, ale również mogłoby dodać, że była ona odprawiana po łacinie i „tyłem do ludzi”. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że zmiany sprowadzały się tylko do tych dwóch punktów, lub też że były one istotą reformy liturgicznej. W rzeczywistości porzucenie języka liturgicznego i zmiana orientacji ołtarza były jednymi z konsekwencji czegoś dużo bardziej poważnego, tj. próby przedefiniowania rozumienia Mszy Świętej.
Każdy tradycyjny katechizm katolicki zawierał klarowną definicję Mszy Świętej:
„Msza Święta jest prawdziwą i właściwą ofiarą Nowego Zakonu, bo Jezus Chrystus, zastąpiony przez kapłana, ofiaruje w niej Bogu Ojcu w sposób bezkrwawy i tajemniczy swoje Ciało i Krew pod postaciami chleba i wina” (katechizm kard. Gasparriego)
W roku 1947 r. papież Pius XII w encyklice o liturgii „Mediator Dei” poczuł się w obowiązku obrony katolickiej nauki o istocie Mszy Świętej, krytykując tych, którzy chcieliby ją wypaczyć nawet pod tak – wydawałoby się – zbożnym pozorem, jak podkreślenie wagi Komunii Świętej:
„(…) jeszcze więcej błądzą ci, którzy (…) twierdzą sofistycznie, że idzie tu nie o samą Ofiarę tylko, ale o Ofiarę i ucztę braterskiej społeczności, i ze wspólnie przyjętej Komunii świętej czynią punkt szczytowy całego nabożeństwa. Otóż raz jeszcze trzeba zwrócić uwagę, że Ofiara Eucharystyczna z natury swojej jest bezkrwawym ofiarowaniem Bożej żertwy, widocznym w sposób mistyczny w rozdzieleniu świętych postaci i w złożeniu ich w daninie Ojcu Przedwiecznemu. Natomiast Komunia Święta należy do uzupełnienia Ofiary i do uczestnictwa w Najświętszym Sakramencie. Jeśli jest wprost nieodzowna dla celebrującego kapłana, to wiernym tylko usilnie ją się zaleca”.
Tymczasem w roku 1969, wraz z promulgowaniem nowego rytu Mszy, opublikowano również Wprowadzenie Ogólne do nowego Mszału, w którego pierwszej wersji znaleźć można było taką definicję Mszy Świętej:
„Uczta Pańska czyli Msza Święta jest to święte zebranie bądź zgromadzenie Ludu Bożego, który gromadzi się pod przewodnictwem kapłana, by święcić pamiątkę Pana. Dlatego do lokalnego zgromadzenia Kościoła Św. w szczególnym stopniu odnoszą się słowa Chrystusa: <Gdzie dwaj albo trzej zebrani są w imię Moje, tam jestem pośród nich>”.
Ani słowa o Ofierze, ani słowa o rzeczywistej obecności Jezusa Chrystusa pod postaciami chleba i wina, ani słowa z tego, co zawiera katolicka definicja Mszy Świętej.
Wobec tego typu faktów jakże trafne wydają się słowa wybitnego liturgisty, ks. Klausa Gambera, który w książce „Reforma liturgii rzymskiej – organiczny rozwój czy destrukcja?”, pisał:
„Nie może być wątpliwości, że reformatorzy pragnęli całkowicie nowej liturgii; liturgii, która różniłaby się od tradycyjnej zarówno w duchu, jak i w formie (…). Liturgia oraz wiara są od siebie wzajemnie zależne. Dlatego właśnie został stworzony nowy ryt; ryt, który na wiele sposobów odzwierciedla poglądy nowej (modernistycznej) teologii. Po prostu nie można pozwolić na dalsze istnienie tradycyjnej liturgii w jej dotychczasowej formie, ponieważ była przeniknięta prawdami tradycyjnej wiary oraz starożytnymi wyrazami pobożności. Z tego właśnie powodu usunięto z niej wiele elementów, zaś na ich miejsce zostały wprowadzone nowe obrzędy, modlitwy oraz hymny, a także nowe czytania z Pisma św., pominięto przy tym ustępy niewygodne dla współczesnej teologii – przykładowo odniesienia do Boga, który sądzi i karze”.
Dzięki Bogu, tradycyjna liturgia katolicka, która w zamyśle twórców nowej Mszy miała w krótkim czasie zniknąć z życia Kościoła, po pół wieku od reformy liturgicznej nie tylko nie zanikła, ale powoli, lecz systematycznie odradza się. Dziś również w Polsce dla bardzo wielu katolików, wprawdzie nieraz przy podjęciu pewnego trudu podróży, dostęp do Mszy Św. Wszechczasów stoi otworem nie tylko okazjonalnie, ale każdej niedzieli. Z całą pewnością warto podjąć ten trud aby nie tylko zachwycić się pięknem katolickiej liturgii, ale przede wszystkim by czerpać z niewyczerpalnego zdroju łask płynących z Najświętszej Ofiary, mając pewność, że uczestniczymy w kulcie doskonałym, godnym Boga, katolickim i nieskażonym najmniejszym błędem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz