27 paź 2024

Czy kapłan wymawiając "una cum" nie mówi Panu Bogu prawdy?




Kwestia wypowiadania przez kapłana imion aktualnie piastujących swój urząd papieża oraz ordynariusza miejsca w Kanonie Mszy św. stanowi jeden z punktów niezgodny między przedstawicielami różnych opcji tradycjonalistycznych w Kościele. Jak się wydaje, szczególnie dużo kontrowersji w tej sprawie wzbudza postawa kapłanów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, którzy nie podważając legalności posoborowej hierarchii i wypowiadając formułę una cum, jednocześnie odcinają się od wprowadzanej przez nią od kilkudziesięciu lat rewolucji doktrynalnej i liturgicznej. Jakiś czas temu zdecydowanej krytyki takiej postawy podjął się na swoim blogu przedstawiciel tzw. ruchu oporu, ks. Jacek Bałemba, pisząc m.in.:

„Kwestia una cum dotyczy kapłana odprawiającego Mszę Świętą i jego jedności z papieżem. Chodzi o jedność tej samej wiary – katolickiej i apostolskiej – jak mówią słowa Kanonu Rzymskiego, wypowiadane przez kapłana podczas odprawiania Mszy Świętej (…) Jeśli kapłan jest ortodoksyjny, a więc obiektywnie wyznaje integralnie wiarę katolicką, a na Stolicy Apostolskiej zasiada człowiek nie wyznający wiary katolickiej, wówczas kapłan, odczytując w Kanonie słowa una cum, nie mówi Panu Bogu prawdy. Obiektywnie bowiem nie ma jedności wiary. Jest obiektywna różnica wiar”.

Komentarz ten nawiązywał do drugiego zdania początkowej modlitwy Kanonu (Te igitur), która w tłumaczeniu na język polski (za przekładem Mszału Rzymskiego benedyktynów tynieckich) brzmi następująco:

„Składamy Ci je [dary, daniny, święte ofiary nieskalane – przyp. aut.] przede wszystkim za Kościół Twój święty katolicki, racz go obdarzyć pokojem, strzec, jednoczyć i rządzić nim na całym okręgu ziemskim wraz ze sługą Twoim, papieżem naszym N. i biskupem naszym N., jak również ze wszystkimi wiernymi stróżami wiary katolickiej i apostolskiej”.


Tłumaczenie modlitwy Te igitur, zamieszczone w książce Skarb Tradycji. Przewodnik po Mszy Świętej


    Opierając się na literalnym sensie tego tłumaczenia naprawdę może dziwić opinia ks. Bałemby, iż katolicki „kapłan, odczytując w Kanonie słowa una cum, nie mówi Panu Bogu prawdy”. Nie znajdziemy w nim bowiem wyrażenia, iż kapłan odprawiający Mszę św. jest w jedności wiary z papieżem. W modlitwie tej znajdziemy za to prośbę, aby Bóg obdarzył pokojem, strzegł, jednoczył i rządził Kościołem, wraz z (una cum) aktualnymi papieżem i biskupem. Jest to więc raczej wyznanie tego, iż kapłan uznaje władzę zasiadających na swych stolicach biskupów Rzymu oraz miejscowej diecezji, za których aktualnie się modli. Zgodnie z tym tłumaczeniem nie ma w tej modlitwie Kanonu również słów bezpośrednio wskazujących, iż aktualny papież jest owym „wiernym stróżem wiary katolickiej i apostolskiej”. Wyrażenie „jak również ze wszystkimi…” czyni tutaj wyraźne rozgraniczenie między słowami „papieżem i biskupem” oraz „wszystkimi wiernymi stróżami wiary”. Oczywiście absurdem byłoby zakładać, iż Kościół układając tę modlitwę chciał wyłączyć spośród zbioru „wiernych stróżów wiary katolickiej i apostolskiej” papieża i biskupów. Przeciwnie, to oni jako pierwsi powinni nimi być! Tym niemniej słowa modlitwy nie zawierają stwierdzenia, iż „papież (aktualnie Franciszek) jest wiernym stróżem wiary katolickiej i apostolskiej”. A to – w kontekście krytyki ks. Bałemby – czyni sporą różnicę. Odczytując polską treść modlitwy Te igitur można więc przyjąć, iż integralnie katolicki kapłan, dostrzegający modernistyczny kryzys hierarchii Kościoła, jednak nie mija się z prawdą wypowiadając una cum. Modląc się za Kościół słowami Kanonu, zanosi bowiem modlitwę za uznawanych przez siebie za legalnych (choć pogrążonych w błędach) papieża i biskupa z jednej, oraz za „wszystkich wiernych stróżów wiary katolickiej i apostolskiej” z drugiej strony.

    Rzecz jasna trzeba pamiętać o tym, iż interpretacja tekstów liturgicznych nie jest tak prosta jak zaprezentowana przeze mnie analiza literalnego sensu tłumaczenia przytoczonej wyżej modlitwy. Stąd szukając odpowiedzi na pytanie, czy kategoryczne stwierdzenia przedstawiciela tzw. ruchu oporu mają oparcie w faktach, sięgnijmy do kilku katolickich opracowań z zakresu liturgiki, w których znajdziemy komentarze do modlitw Kanonu rzymskiego. Posłużę się w tym miejscu pozycjami czterech kapłanów: F. Cozela („Msza Święta”), M. Gihra („Ofiara Mszy Świętej”) J. Brinktrine („Msza Święta”) oraz A. Nojszewskiego („Liturgia rzymska”).

Na początku warto przytoczyć, co każdy z nich pisał w kontekście samych słów una cum famulo tuo Papa nostro...

F. Cozel:

„«Wraz ze sługą Twoim Papieżem naszym N. i Biskupem naszym N.»”

Zaraz po modlitwie za cały Kościół św. zanosi kapłan modlitwę za Głowę tego Kościoła, za Papieża. Od czasu, jak sam Jezus Chrystus, Boski Założyciel Kościoła, modlił się za pierwszą Głowę Jego, Piotra: «Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara» (Łk 22,32) wszystkie liturgie od najdawniejszych czasów zawierają tę modlitwę za Papieża (…) łączność z Papieżem jest jakby oznaką prawowierności i łączności z Kościołem samym”.

M. Gihr:

„Sam ogólny owoc ofiarny przypada pojedynczym członkom Mistycznego Ciała Chrystusowego w tym pełniejszej mierze, im się oni więcej przyczyniają do ogólnego dobra Kościoła; dlatego w tym miejscu składa się jeszcze ofiarę i zanosi modlitwę w szczególności i wyraźnie za widzialną głowę całego Kościoła i za biskupa diecezji, w której odprawia się Msza św. (…) Przystoi, by się w całym Kościele modlono i składano ofiarę za papieża (…) Z nim łączą się pojedynczy pasterze i pojedyncze owczarnie tak ściśle, jak promienie ze słońcem, jak gałęzie z pniem, jak strumyki ze źródłem”.

J. Brinktrine:

„Część druga [modlitwy Te igitur, zaczynając się od słów In primis – przyp. aut.] zawiera resztki starej modlitwy odmawianej przez wiernych, a mianowicie modlitwy wstawienniczej za Kościół i papieża”.

A. Nojszewski:

„Zaraz po modlitwie za Kościół, wspomnienie się czyni za głowę Kościoła, papieża. Od czasu gdy sam Zbawiciel dał przykład, iż w szczególności i przede wszystkim za Piotra modlić się należy, przez wszystkie aż dotąd następne wieki, zawsze prawdziwi synowie Kościoła, pierwsze uczucia serca, za nim i jego następców, wznoszą i wznosili do Boga (…) na Zachodzie memento za papieża nigdy żadnemu nie ulegało sporowi i wątpliwości (…) Uważano, że prawowierność i łączność z papieżem za jedno się bierze (…)”.

Bardzo ciekawe i godne podkreślenia są przy tym uwagi ks. Nojszewskiego odnoście samego słowa una. Są one w kontekście współczesnych sporów wokół una cum tym istotniejsze, iż można czasem odnieść wrażenie, iż wiele osób interpretuje wyrażenie una cum (…) papa nostro w ten sposób, jakoby miało ono znaczyć (analogicznie do często przytaczanego wyrażenia ut unum sint – aby byli jedno) „w jedności z naszym papieżem”. Tymczasem – co można już zauważyć z samego przytoczonego wyżej tłumaczenia zawierającej je modlitwy – użyte w tym kontekście znaczy ono „wraz z (….) papieżem”.

„«Una», pospołu. Przysłówek ten tak nierozdzielną dwóch lub więcej przedmiotów wprowadza łączność, że jednego od drugiego oderwać, owszem nawet pojąć nie można; bo jeden drugiego dopełnia i razem stanowią, jeżeli nie fizyczną, przynajmniej moralną całość. Stosowniej tu żaden inny wyraz użyty być nie mógł; wiadomo bowiem, że Kościół katolicki bez papieża to rzecz niezrozumiała, że sprawa papieża to sprawa Kościoła; jedno bez drugiego jest niepojęte. To ścisłe w tej modlitwie zespolenie z Kościołem papieża, pokazuje starodawną pierwszych wieków wiarę, że «gdzie papież, tam Kościół»”.

    Jak widać wyraźnie z powyższych cytatów, wyrażenie una cum famulo tuo Papa nosto jest z jednej strony przede wszystkim modlitwą za papieża, z drugiej zaś wyznaniem, iż „prawowierność i łączność z papieżem za jedno się bierze”, gdyż wiadomo, że „Kościół katolicki bez papieża to rzecz niezrozumiała, że sprawa papieża to sprawa Kościoła”. Owszem, kapłan w założeniu ma łączyć się z papieżem „tak ściśle, jak promienie ze słońcem, jak gałęzie z pniem, jak strumyki ze źródłem”, a trudno mówić o ściślejszym w tym wypadku zjednoczeniu niż zjednoczenie w wierze. W powyższych cytatach nie znajdujemy jednak wzmianki o tym, jakoby słowa una cum były kategorycznym stwierdzeniem ortodoksji papieża, z którym wypowiadający je kapłan jednoczy się w wierze. Stąd można by odwrócić problem zarysowany przez ks. Bałembę i – jak się zdaje słusznie – zapytać, czy katolicki kapłan, który mimo wszystkich błędów Franciszka uważa go za legalnego następcę św. Piotra, ma prawo nie wymieniać jego imienia w Kanonie Mszy św.?

    Być może rzecz ma się jednak inaczej i mimo dość jednoznacznego literalnego znaczenia przytoczonej modlitwy Kanonu, użyte tam wyrażenie „jak również ze wszystkimi wiernymi stróżami wiary katolickiej i apostolskiej”, do którego wprost nawiązywał przecież ks. Bałemba, odnosi się również do papieża. W wyniku takiej interpretacji rzeczywiście można by przyznać, iż kapłan wymawiający una cum pośrednio przyznaje, że aktualny papież jest wiernym stróżem wiary katolickiej i apostolskiej.   

Komentarz ks. J. Brinktrine do tych słów modlitwy Te igitur istotnie wspiera taki tok rozumowania:

„Słowa catholicae et apostolicae fidei cultores należy odnosić do wszystkich w ogóle katolików, a nie, jak sądzono, tylko do tych, którzy w jakiś szczególny sposób przyczynili się do rozszerzenia wiary katolickiej”.

„Jungmann (…) przez [te – przyp. aut.] słowa kanonu (…) rozumie pasterzy Kościoła. Argument, jaki tutaj wysuwa (jak Capelle), nie jest przekonywający. Uważa on, że w innym wypadku powstałaby tautologia, gdyż Kościół, wspominany poprzednio, składa się z ogółu wiernych, wobec tego zapewne nie o nich tu chodzi. Z pewnością nie myślano o tautologii wypowiadając ten dodatek, raczej widziano w nim wyjaśnienie słów poprzednich: Kościół, papież (biskup), wszyscy wierni”.

Inne interpretacje tego wyrażenia znajdziemy za to u pozostałych trzech przywoływanych wcześniej autorów.

F. Cozel:

„Wreszcie kapłan modli się: «i ze wszystkimi prawowiernymi, powszechnej i apostolskiej wiary wyznawcami». Niektórzy liturgiści przez te słowa: «fidei cultoribus» rozumieją wszystkich wyznawców prawdziwej wiary Chrystusowej, ale tak z kontekstu i wedle ściślejszego znaczenia tego słowa, jak też wedle starego liturgicznego zwyczaju i porządku, i wedle zdania wielu poważnych liturgistów, w modlitwie tej kapłan osobno, szczególniej poleca wszystkich pracowników w owczarni Chrystusowej, a zwłaszcza kapłanów, którzy pracą swoją około owieczek Chrystusowych przyczyniają się do ich zbawienia, a przez to i do utrzymania, powiększenia i upiększenia Kościoła Chrystusowego, bo wszystkich razem wyznawców wiary katolickiej, polecał kapłan na samym początku, modląc się za cały kościół katolicki”.

M. Gihr:

„W końcu modlimy się jeszcze za «wszystkich wiernych stróżów wiary katolickiej i apostolskiej». Jak same te słowa wskazują, jest tutaj mowa o takich osobach które nie tylko są prawowierne, tj. słowem i czynem wyznają czystą, nieskalaną, i niesfałszowaną wiarę, lecz jednocześnie są powołane do tego, by zaszczepić, pielęgnować, rozszerzać i umacniać prawdziwą wiarę, która jest «katolicka i apostolska», i to powołanie swoje starają się spełnić. Do takich należy zaliczyć w pierwszym rzędzie biskupów i kapłanów, albowiem są oni pasterzami i nauczycielami (…) nic nie staje na przeszkodzie, ażeby mogły być jednocześnie odniesione lub rozszerzone jeszcze na wszystkich tych, którzy (…) w jakiś inny sposób przyczyniają się do rozszerzenia wiary”.

A. Nojszewski:

„Et omnibus orthodoxis atque catholicae et apostolicae fidei cultoribus (…) powyższe wyrazy (…) zawsze uważane były jako niezbędne dopełnienie prośby za Kościół. Jest to memento ogólne za pracowników winnicy Chrystusa, którzy nauką i pracą około zbawienia bliźnich, przyczyniają się do utrzymania lub powiększenia Kościoła świętego. A że ta rola dostaje się zwykle pokoleniu kapłańskiemu, więc to prośba za kapłanów (…) chociaż są liturgiści, którzy te ostatnie sześć wyrazów, do wszystkich w ogóle wiernych odnoszą, jednak porządek, w jakimś niegdyś w dyptychach kościelnych kapłani byli zapisywani, wysokie nadto stanowisko, jakie wszędzie, a szczególniej przy ołtarzu zajmowali, wreszcie samo dosłowne wyrazu cultores znaczenie, każe to memento, to miejsce, samemu niżej biskupa duchowieństwu stojącemu zostawić”.

Same powyższe cytaty dowodzą, iż nie ma wśród liturgistów jednoznaczniej opinii, która pozwalałaby twierdzić, iż ostatnie słowa modlitwy Te igitur odnoszą się również do wszystkich członków Kościoła, w tym do papieża. Równie dobrze, a w moim odczuciu dużo bardziej spójnie i logicznie, jest odnieść je do niewymienionych wcześniej w Kanonie kapłanów. 

    Nie da się więc bez wątpliwości dowieść, czy to na podstawie interpretacji tekstu modlitwy, czy też w oparciu o opinie liturgistów, iż kapłan wypowiadający w Kanonie imię Franciszka „nie mówi Panu Bogu prawdy”. Zastanawiać może wobec tego, po co ks. Bałemba ogłasza takie właśnie kategoryczne tezy, narażając czytelników swych blogów, wśród których jest z pewnością wielu katolików korzystających z posługi kapłanów wypowiadających una cum, na niepotrzebne zakłopotanie czy skrupuły. Inną kwestią jest to, iż ks. Bałemba zdaje się w tym wypadku również nie pamiętać – jak się okazuje bardzo selektywnie –  o tym, iż teksty liturgiczne nie są definicją dogmatyczną, która wymaga wielkiej precyzji i nie powinna być podatna na interpretacje. Skoro bowiem ze swojej rygorystycznej interpretacji una cum wyciąga on tak daleko posunięte wnioski, iż nie wypowiada imion papieża i biskupa w Kanonie, to czy konsekwentnie nie powinien on np. wstrzymać się od wymawiania fragmentu kolejnej modlitwy Kanonu: „Pomnij, Panie (…) na wszystkich tu obecnych, których wiara jest Ci znana i oddanie jawne”? Czy ma on bowiem pewność co do tego, że oddanie Bogu wszystkich uczestników odprawianej przez niego Mszy św. jest istotnie jawne? A skoro nie ma co do tego pewności, to czy wypowiadając te słowa nie naraża się przypadkiem na to, że nie mówi wówczas Panu Bogu prawdy?

Fałszywy dylemat zarysowany w ostatnim zdaniu chyba wystarczająco dobitnie pokazuje, do jakich absurdów prowadzi traktowanie pewnych tekstów liturgicznych bardziej jako deklaracji doktrynalnej aniżeli jako modlitwy. Ortodoksyjny kapłan wymawiając una cum modli się po prostu za Franciszka jako papieża, o którym wie, iż jest pogrążony w wielu błędach, tak samo jak później modli się za uczestników Mszy św. mając przecież świadomość tego, że wśród nich mogą znajdować się osoby, których oddanie Bogu w żadnej mierze nie jest jawne.

Czy wobec tego wszystkiego nie prościej, ale i uczciwiej ze strony ks. Bałemby byłoby przyznać, iż albo ważnie wyświęcony kapłan katolicki uznaje Franciszka za papieża i wymawia jego imię w Kanonie, albo też oświadcza, iż jest sedewakantystą, a Franciszek to antypapież? To jednak – jak się zdaje – wykracza poza linię nakreśloną przez bp. R. Williamsona związanym z nim kapłanom.


25 kwi 2024

Katolik wobec Novus Ordo Missae #7 Papieże jak strażnicy rytu wschodniego

 


W kontekście rozważania tego czy, a jeśli tak to w jakim zakresie papieże mają prawo wprowadzać modyfikacje liturgiczne, wart odnotowania jest pewien istotny fakt. Otóż papieże rzymscy, jako Najwyżsi Pasterze całego Kościoła powszechnego, również w odniesieniu do rytów wschodnich wyraźnie określali swoją rolę jako strażników liturgii w jej tradycyjnym kształcie, a nie jej kreatorów. I tak samo jak bulla Quo primum stwierdzała nienaruszalność tradycyjnej liturgii Kościoła łacińskiego, tak samo dokumenty innych papieży podkreślały, iż zobowiązują się oni do niezmieniania tradycyjnych rytów wschodnich. Znakomitą ilustracją tego będzie cytat z encykliki papieża Piusa XII Orientales omnes Ecclesias, wydanej w 350. rocznicę przyłączenia do Kościoła katolickiego schizmatyckiego Kościoła rusińskiego na ziemiach polskich. W dokumencie tym, przedstawiając historyczne tło zawarcia tzw. Unii Brzeskiej, Pius XII pisał:


Nasi poprzednicy zawsze dokładali najwyższych starań, by prawny obrządek ruski otoczyć opieką i zachować. Kiedy episkopat ruski prosił papieża za pośrednictwem posłanych do Rzymu biskupów włodzimierskiego i łuckiego, by Jego Świątobliwość raczył w swym własnym i swoich następców imieniu zatrzymać w całości i bez zmian i zatwierdzić obrzędy sakramentalne i ceremonie Kościoła wschodniego, oraz zatwierdzić je w tym stanie, w jakim posługiwano się nimi w czasie zawierania Unii, jak również by raczył stwierdzić, że ani On sam, ani Jego następcy nigdy nie wprowadzą w nie żadnych zmian” – Klemens VIII przychylił się do ich prośby i wydał przepis zakazujący dokonywania takich zmian.”1


Na kanwie tego cytatu rodzi się kolejna refleksja. Skoro byłoby tak, jak twierdzą niektórzy, iż liturgia Mszy Świętej to sprawa dyscyplinarna, którą można zmieniać, to jak wytłumaczyć, iż pragnący pojednać się Kościołem biskupi ruscy tak mocno obstawali przy zachowaniu nietkniętym swojego obrządku? Skąd u nich, posługujących się przecież czcigodną i sięgającą daleko przed czasy schizmy wschodniej liturgią, tak mocne przeświadczenie o jej nienaruszalnym charakterze? Być może ktoś próbowałby to wytłumaczyć obawą biskupów ruskich przed latynizacją ich tradycji liturgicznej. Gdybyśmy jednak nawet karkołomnie przyjęli, że przyczyna ta jest rzeczywistym wytłumaczeniem tak wielkiej czci dla swego rytu wśród unitów, to jak wytłumaczyć fakt, że papież w imieniu swoim i swych następców zobowiązał się nie wprowadzać żadnych zmian w rycie Kościoła rusińskiego? Gdyby papieże zdecydowali się na tak poważny krok i deklarację w materii dyscyplinarnej, czyli z natury takiej, która podlega i to nieraz dość często zmianom, to byłoby to z pewnością zachowaniem czyniącym wyłom w prawie papieży do sprawowania władzy jurysdykcyjnej nad całym Kościołem powszechnym. Jeszcze trudniej oskarżać przy tym papieży, iż składając uroczyście wobec Rusinów wspomnianą przysięgę – rzekomo dotyczącą jedynie dyscypliny kościelnej – w rzeczywistości okłamywali ich, zdając sobie sprawę, że może być ona w dowolnym momencie odwołana przez któregokolwiek z ich następców. Czy raczej nie jest tak, iż zakaz zmiany rytu Kościoła wschodniego wydany przez Klemensa VIII, podobnie jak analogiczne rozporządzenie Piusa V w odniesieniu do rytu rzymskiego, wynikał z postrzegania liturgii w jej tradycyjnym kształcie jako ważnego depozytu naszej wiary, który powinien pozostać nienaruszony?


Historia Unii Brzeskiej w jej liturgicznym kontekście przynosi również inną analogię do dziejów liturgii rzymskiej. Jak pisałem wcześniej, bulla Quo primum, zakazując zmiany tradycyjnej liturgii rzymskiej, nie wiązała i nie mogła wiązać następców Piusa V we wprowadzaniu pewnych, uzasadnionych modyfikacji w Mszale Rzymskim, nie zmieniających jednak istoty rytu. Podobnie rzecz miała się z liturgią wschodnią. Klemens VIII, przyrzekając w imieniu swoim i swoich następców, iż w liturgii wschodniej nie zostaną wprowadzone żadne zmiany, rzecz jasna nie wyłączył tym oświadczeniem prawa papieży do aprobowania i zatwierdzania drobnych zmian w liturgii Mszy Św. Doskonale tłumaczy to Pius XII w cytowanej przed chwilą encyklice:


W podanym tu krótkim przeglądzie historycznym występuje dbałość Stolicy Apostolskiej o zachowanie obrządku ruskiego w całości społeczeństwa i w poszczególnych jego członkach. Nikt jednak nie powinien dziwić się jeśli, ze względu na specjalne warunki, taż Stolica, pozostawiając ów obrządek nietkniętym w jego istocie – zgodziła się na wprowadzenie pewnych zmian pomniejszych lub je na pewien czas zatwierdziła. Tak na przykład nie zgodziła się na wprowadzanie żadnych zmian liturgicznych nawet w tym, co wprowadzono ostrożnie i na próbę, za wyjątkiem kilku, wprowadzonych przez samych biskupów ruskich na synodzie zamojskim.

Kiedy jednak niektórzy zawzięci zwolennicy schizmy usiłowali samowolnie przywrócić dawne i częściowo już zapomniane zwyczaje – pozornie z motywów troski o nienaruszalną całość swego obrządku, a w rzeczywistości by w ten sposób łatwiej odciągnąć nieuświadomioną ludność od wiary katolickiej – papieże rzymscy, idąc za obowiązkiem sumienia. napiętnowali publicznie ich podstępne i skryte zamiary i przeciwstawili się ich niegodziwym knowaniom, zarządzając, iż „nie wolno bez zgody Stolicy Apostolskiej wprowadzać w obrzędy świętej liturgii żadnych innowacji, nawet w zamiarze przywrócenia ceremonii, które wydawałyby się bardziej zgodne z obrzędami, zatwierdzonymi przez tąż Stolicę; innowacje te można wprowadzać tylko z bardzo ważnych powodów i powagą Stolicy Apostolskiej”.

Zresztą jest rzeczą wykluczoną jakoby Stolica Apostolska zamierzała szkodzić zachowaniu i czystości tego obrządku; rzecz ma się przeciwnie: Kościół ruski raczej zawdzięcza jej jak najbardziej religijną cześć dla swych starożytnych pomników liturgicznych. Wyraźnym dowodem czynnej życzliwości dla obrządku ruskiego jest nowe rzymskie wydanie ksiąg świętych, zaczęte w czasie Naszego pontyfikatu, i częściowo obecnie wykończone; dokonując tego na prośbę biskupów ruskich, Stolica Apostolska pragnie ich obrzędy liturgiczne dostosować do ich starożytnych i czcigodnych pamiątek."

 

Zestawiając bullę Quo primum Piusa V z dokumentem Klemensa VIII i dostrzegając wspomniane w ostatnich akapitach analogie między nimi, nie sposób utrzymać – popularnego w niektórych kręgach twierdzenia – że sformułowania Quo primum o zakazie zmiany Mszału to tylko używane w prawniczym języku kościoła figury retoryczne. Niedorzecznością byłoby bowiem twierdzić, że Pius V ustanawiając na zawsze kanon Mszy Świętej w rycie rzymskim pisał w istocie na wyrost, a jego słowa w żaden sposób nie wiązały kolejnych papieży, a jednocześnie zgadzać się z Piusem XII, który z atencją wspomina Klemensa VIII, zakazującego zmiany rytu wschodniego. Skoro Klemens VIII mógł ogłosić jako nienaruszalny w swej istocie starożytny ryt wspólnoty do tej pory pozostającej w schizmie, to tym bardziej miał takie prawo Pius V, ogłaszając nienaruszalnym ryt Matki i Nauczycielki wszystkich Kościołów.


----------------------------

1Pius XII, Orientales omnes Ecclesias, pod adresem: http://rodzinakatolicka.pl/pius-xii-orientales-omnes-ecclesias-o-kosciele-unickim/ (IV 2024).

14 kwi 2024

Katolik wobec Novus Ordo Missae #6 Czy bulla "Quo primum" wiąże innych papieży?

 


Kluczowym dokumentem papieskim odnoszącym się do prawomocności zmian liturgicznych jest bulla „Quo primum tempore” papieża Piusa V z roku 1570. Bulla ta, wprowadzająca odnowiony Mszał rzymski, była wydana na polecenie Soboru Trydenckiego, o czym pisał sam Pius V: „pośród innych dekretów Świętego Soboru Trydenckiego, powierzono nam również obowiązek zrewidowania i ponownego wydania świętych ksiąg, a mianowicie (…) Mszału”1. Czyniąc obligatoryjnym (poza wyjątkami) dla wszystkich kapłanów obrządku rzymskiego wydany przez siebie Mszał, papież stwierdzał m.in.:


(…) odtąd będzie bezprawiem na zawsze w całym świecie chrześcijańskim śpiewanie lub recytowanie Mszy św. według formy innej, niż ta przez Nas wydana (...)

przez tę obecną Konstytucję, która będzie mieć moc prawną po wsze czasy, nakazujemy i polecamy, pod groźbą kary Naszego gniewu, aby nic nie było dodane do Naszego nowo wydanego Mszału, nic tam pominięte, ani cokolwiek zmienione. (...)

niniejsza Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na zawsze pozostanie ważna, i będzie mieć moc prawną (...)”.


Przytoczenie powyższych fragmentów bulli w kontekście prawa papieży do dokonywania zmian liturgicznych często spotyka się z argumentem, iż w gruncie rzeczy nie mają one większego znaczenia i to z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze, z uwagi na zasadę „Par in partem potestatem non habet” („Równi nie mają władzy nad sobą nawzajem”) nie jest możliwym, aby jeden papież zamknął możliwość działania swoim następcom w obszarach, które pochodzą z ustanowienia kościelnego. W myśl tego rozumowania, wyrażenia bulli Piusa V takie jak „na zawsze”, „po wsze czasy” czy „nigdy” należy postrzegać jako pewne figury retoryczne, które należy rozumieć w sensie „póki kolejny papież nie postanowi inaczej”. Po drugie, działania niektórych papieży panujących po Piusie V zadają kłam teorii, jakoby jego bulla była nienaruszalna, gdyż kilkakrotnie wprowadzili oni zmiany w Mszale wydanym przez Piusa V.

Odnosząc się do tych argumentów należy przyznać, iż istotnie kilku następców Piusa V wprowadzało modyfikacje w Mszale Rzymskim, a wymieniona zasada ma zastosowanie również w obrębie władzy kościelnej Przy bliższej analizie problemu okazuje się jednak, że fakty te w niczym nie uprawniają nas do uznania bulli Piusa V za dokument mający obecnie znaczenie wyłącznie historyczne.

Przytaczając zasadę „par in partem potestatem non habet” w odniesieniu do najwyższej władzy w Kościele, po pierwsze powinniśmy pamiętać o tym, iż „Należy z jak największą ostrożnością rozważyć pełne znaczenie tej zasady. Jeżeli papież (…) może rozwiązać to, co inny papież dzięki tej samej władzy związał, powinien użyć tego prawa tylko dla najbardziej istotnych przyczyn: przyczyn, które skłoniłyby jego poprzednika do unieważnienia jego własnego prawa2. Po drugie, należy dodać, iż o ile zasada ta z pewnością ma zastosowanie w przypadku wydawania przez papieży rozporządzeń dyscyplinarnych i odnoszących się do bieżącego życia Kościoła, o tyle nie może odnosić się do spraw wiary. Papież może np. zmienić dyscyplinę postną czy też w inny sposób uregulować procedurę wyboru swoich następców. Są to materie pozostawione regulacji Kościoła i nikt nie może powiedzieć, iż ich zmiana powoduje zagrożenie dla wiary. Inaczej jest natomiast w przypadku obszarów, które bezpośrednio dotyczą spraw wiary i zostały jasno zdefiniowane przez Kościół. Papież nie ma prawa np. orzec – wbrew definicji I Soboru Watykańskiego – iż dogmat o nieomylności dotyczy spraw wiary, ale już nie moralności, czy też stwierdzić – wbrew nieomylnemu nauczaniu Piusa XII – że prawdą wiary jest tylko to, że dusza Najświętszej Maryi Panny została z pewnością wzięta do nieba. Jak na tym tle przedstawia się sprawa kodyfikacji rytu Mszy św? Mając w pamięci choćby wspomniane w poprzedniej części tekstu Kanon 13 Sesji VII Soboru Trydenckiego oraz Trydenckie Wyznanie Wiary nie sposób utrzymać teorii, jakoby ryt Mszy św. był sprawą wyłącznie dyscyplinarną, niemającą ścisłego związku z prawdami wiary. Z drugiej strony należy powiedzieć, iż nie można stawiać znaku równości między rytem sakramentu a definicją dogmatyczną: „Trzeba bowiem odróżnić orzeczenie dogmatyczne od rytu. Już jedno orzeczenie jest konieczne i wystarczające do potwierdzenia doktryny. Msza natomiast jest rytem, tzn. zbiorem znaków (gestów i słów), z których każdy, choć konieczny, nie jest sam w sobie wystarczający i musi łączyć się z wszystkimi innymi, aby potwierdzać doktrynę”3. Ryt Mszy świętej jest więc materią najwyższej wagi ale jednocześnie bardzo „wrażliwą”, gdyż jako całość przekazując Tradycję i potwierdzając doktrynę musi być pozbawiony cienia dwuznaczności i niejako być odpornym na dowolność i zmienność myśli ludzkiej. Co daje gwarancję tego, iż ryt Mszy świętej jest doskonały i nie zawiera żadnych błędów? Kościół miał tutaj zawsze jedną odpowiedź: starożytność rytu i jego trwanie przez pokolenia. Co „uodparnia” ryt na nierozważne zmiany, które mogłyby w konsekwencji narazić na szwank wiarę? Przylgnięcie do przekazanych nam przez Kościół, uświęconych Tradycją obrzędów, które będąc doskonałymi w swym rodzaju nie potrzebują modyfikacji i zastępowania ich innymi. W tym też kontekście należy patrzeć na przytoczone, jakże kategoryczne stwierdzenia bulli Quo primum.

Pius V ogłaszając bullę i wydając Mszał wyraźnie zaznaczył, iż mając na względzie „kwestię zachowania nieskazitelnym publicznego kultu Kościoła”, nie wprowadza niczego nowego, lecz przeredagowuje Mszał aby oddać jego pierwotną formę: „Postanowiliśmy więc przekazać to zadanie (przeredagowania Mszału – A.W.) wybranemu komitetowi uczonych; a oni, porównując na każdym etapie swojej pracy i z najwyższą uwagą starożytne kodeksy z Naszej Watykańskiej Biblioteki oraz odpowiednie (oryginalne lub poprawione) kodeksy z innych źródeł, konsultując to ponadto z pismami uznanych starożytnych autorów, którzy zapisali nam w testamencie treści dotyczące odprawianych świętych rytów, odtworzyli w ten sposób sam Mszał w pierwotnej formie i rycie świętych Ojców”. Skoro więc Pius V bullą Quo primum ogłosił Kościołowi nic innego, jak odnoszące się do Mszy Świętej „przyjęte i uznane obrzędy Kościoła katolickiego, zwyczajowo stosowane przy uroczystym udzielaniu sakramentów”, których nie można zmieniać na inne nowe (Sobór Trydencki), to miał również pełne prawo zastrzec, iż będzie ona ważna po wsze czasy i nie będzie mogła być unieważniona.

Nie oznaczało to rzecz jasna, iż zapisy bulli uniemożliwiały kolejnym papieżom wprowadzanie drobnych poprawek czy zmian, które nie naruszały struktury rytu i nie zmieniały jego wymowy teologicznej: 

„Należy zaznaczyć bardzo wyraźnie że papież [Pius V w bulli Quo primum] nie tyle mówi o pewnej stronie technicznej Mszy świętej, którą promulguje na ten czas, tylko mówi nam o regule wiary, która jest zawarta w Mszale Rzymskim i która będzie obowiązywała wszystkich, ponieważ ta reguła wiary jest tym, co odzwierciedla uchwały Soboru Trydenckiego (...). I dlatego też w tych kwestiach, które dotyczą wiary nie wolno w żaden sposób wycofać tego co poprzednik wprowadził. Stąd też jeśli weźmiemy jakikolwiek stary Mszał, np. z czasów pontyfikatu Jana XXIII to zobaczymy na początku takiego wydania najpierw bullę Quo priumum Piusa V, później szereg następnych bull, które ewentualnie wprowadzały pewne małe zmiany, modyfikacje w Mszale albo dodawały jakieś święta aż do Jana XXIII. Za każdym razem mimo małych modyfikacji mamy do czynienia z tym samym Mszałem. Przeciętny kapłan używający starożytnego Mszału Rzymskiego może bez większych problemów użyć edycji starszej (…) i odnajdzie się w tym Mszale”4.

Należy przy tym jednak podkreślić, że zmiany te były dokonywane niezwykle ostrożnie i w duchu tego, co określił Pius V. I tak na przykład papież Klemens VII wprowadzając w 1604 r. nowe wydanie Mszału (Cum Sanctissimum), zawierające pewne poprawki i uściślenia, stwierdzał: Ulepszenia te jednak, wypływające niejako z tych samych źródeł i zasad, wydają się raczej uzupełniać znaczenie (…) niż wprowadzać coś nowego5. Godnymi przytoczenia w tym miejscu są słowa ks. G. Hesse, który to – na przykładzie reform papieża Piusa X – znakomicie scharakteryzował zmiany w Mszale Rzymskim dokonywane przez następców Piusa V:

„Wszyscy papieże, którzy przyszli po Piusie V aż do Jana XXIII czuli się zobowiązani przez Piusa V. Tych kilku następców Piusa V, którzy ośmielili się zmienić kilka rubryczek albo krótkie modlitwy w mszale, wytłumaczyło się, twierdząc, że [w istocie] niczego nie zmienili. Pius X w 1907 roku zreformował rubryki mszalne. Co takiego zrobił? Na przykład uwydatnił niedziele. W starej kategoryzacji dni liturgicznych mieliśmy kategorię "świąt", które miały odpowiednią oprawę muzyczną, chorałową. Mieliśmy "duplex", w którym śpiewano wszystkie antyfony, "semi duplex", w którym śpiewano tylko połowę z nich i "simplex", w którym śpiewano tylko pierwsze słowa antyfon. Pius X wyniósł niedzielę z kategorii "semi duplex" do kategorii "duplex I klasy", ale tylko materialnie. Przed Piusem X większość „zielonych” niedziel, czyli niedziel po Zesłaniu Ducha Świętego, "dominica post pentacostem", było zajętych przez świętych patronów. Kapłani w niedziele musieli zakładać czerwony czy biały ornat, zamiast czcić niedzielę. Pius X bardzo słusznie stwierdził, [że] kiedy w 1570 roku św. Pius V opublikował swój mszał, nie było tylu świętych co dzisiaj w kalendarzu liturgicznym. Większość niedziel było odprawianych. Mieliśmy więc zachowane okresy liturgiczne. Ale [w czasach] św. Piusa X kalendarz liturgiczny był tak naładowany świętami, że niekiedy przez całe lato nie było ani jednej mszy w zielonym [ornacie]. Pius X uznał, że nie tego życzył sobie św. Pius V. Wyniósł więc niedzielę z kategorii "semi duplex" do praktycznej "duplex I klasy". Od tej pory tylko najważniejsze święta mogły sprawić, że niedziela była drugorzędna, upamiętniana a nie sprawowana. Ale św. Pius X nie ośmielił się zmienić nawet nazw niedziel. Aż do Jana XXIII wszystkie niedziele były "semi duplex", mimo że w praktyce nie były. Pius X był więc bardzo ostrożny, kiedy dotykał mszału i rubryk. W dokumencie, w którym wyjaśnia te zmiany, niemal przeprasza za to, że ośmiela się zmieniać coś tak świętego jak Mszał Rzymski. [Czy kilku papieży, którzy podobnie jak Pius X dokonywali zmian w Mszale] zaprzątałoby sobie głowę pisaniem dokumentów, gdyby nie czuli się zobligowani przez tego pierwszego?”6.

Z pewnością nie jest więc tak, że oceniając dziś prawomocność posoborowej zmiany liturgii Kościoła, możemy pominąć bullę Quo primum krótkim stwierdzeniem, że ona już nie obowiązuje, a Paweł VI miał prawo – jako głowa Kościoła – ustanowić nową liturgię. Quo primum, kodyfikując starożytny ryt rzymski, nie jest bowiem w dziejach liturgii rzymskiej niczym kometa na firmamencie nieba, która nie wiadomo skąd pojawia się i równie szybko znika, a wszyscy mogą o niej zapomnieć. Przeciwnie, bulla ustanawiająca „po wsze czasy” ryt rzymski jest nie tylko wypełnieniem nieomylnego nauczania Soboru Trydenckiego, ale również wpisuje się w szereg świadectw wszystkich wieków chrześcijaństwa, świadczących o tym, iż Kościół zawsze bronił i troszczył się o zachowanie liturgii w jej tradycyjnym kształcie. Tych zaś, którzy nonszalancko twierdzą, że treści zawarte w bulli Quo primum nie mają zastosowania, wypada zapytać, który z papieży przed Paweł VI swymi słowami lub czynami dowodził, iż ma prawo zasadniczo zmieniać tradycyjną liturgię Kościoła i zastępować ją swą własną? A takie właśnie prawo przywłaszczył sobie Paweł VI.


----------------------------------------------

1Cytaty z tekstu bulli Quo primum za: K. Stehlin, W obronie prawdy katolickiej, s. 304-307.

2O. R. Dulac, Zakres obowiązywania bulli Quo primum tempore św. Piusa V, w: W obronie prawdy…, s. 312.

3Ks. J.M. Gleize, II Sobór Watykański w pytaniach i odpowiedziach, s. 64.

4Ks. K. Najmowicz, nagranie pt. Nowa Msza nie jest skoncentrowana na Bogu, jest skoncentrowana na człowieku, pod adresem: https://www.cda.pl/video/506344788 (IV 2024).

5 M. Davies , Rozwój rytu rzymskiego, pod adresem: https://scriptorium361.wordpress.com/2017/01/02/rozwoj-rytu-rzymskiego/ (IV 2024).

6Fragment wywiadu z ks. G. Hesse. Z racji tego, że była to wypowiedź ustna, z cytowanego fragmentu wypowiedzi nie przytaczałem dygresji lub słów charakterystycznych dla języka mówionego. W nawiasach kwadratowych umieściłem moje dopowiedzenia, które w niczym nie zmieniają sensu słów ks. Hesse, a odbiorcy ułatwiają zrozumienie całości jego wywodu. Pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=-Tin4p_q064&list=PLLhGDHLwrHLEZipC5iWtLU20rtg1ZKAYr&index=2&t=2629s (IV 2024).