27 paź 2024

Czy kapłan wymawiając "una cum" nie mówi Panu Bogu prawdy?




Kwestia wypowiadania przez kapłana imion aktualnie piastujących swój urząd papieża oraz ordynariusza miejsca w Kanonie Mszy św. stanowi jeden z punktów niezgodny między przedstawicielami różnych opcji tradycjonalistycznych w Kościele. Jak się wydaje, szczególnie dużo kontrowersji w tej sprawie wzbudza postawa kapłanów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, którzy nie podważając legalności posoborowej hierarchii i wypowiadając formułę una cum, jednocześnie odcinają się od wprowadzanej przez nią od kilkudziesięciu lat rewolucji doktrynalnej i liturgicznej. Jakiś czas temu zdecydowanej krytyki takiej postawy podjął się na swoim blogu przedstawiciel tzw. ruchu oporu, ks. Jacek Bałemba, pisząc m.in.:

„Kwestia una cum dotyczy kapłana odprawiającego Mszę Świętą i jego jedności z papieżem. Chodzi o jedność tej samej wiary – katolickiej i apostolskiej – jak mówią słowa Kanonu Rzymskiego, wypowiadane przez kapłana podczas odprawiania Mszy Świętej (…) Jeśli kapłan jest ortodoksyjny, a więc obiektywnie wyznaje integralnie wiarę katolicką, a na Stolicy Apostolskiej zasiada człowiek nie wyznający wiary katolickiej, wówczas kapłan, odczytując w Kanonie słowa una cum, nie mówi Panu Bogu prawdy. Obiektywnie bowiem nie ma jedności wiary. Jest obiektywna różnica wiar”.

Komentarz ten nawiązywał do drugiego zdania początkowej modlitwy Kanonu (Te igitur), która w tłumaczeniu na język polski (za przekładem Mszału Rzymskiego benedyktynów tynieckich) brzmi następująco:

„Składamy Ci je [dary, daniny, święte ofiary nieskalane – przyp. aut.] przede wszystkim za Kościół Twój święty katolicki, racz go obdarzyć pokojem, strzec, jednoczyć i rządzić nim na całym okręgu ziemskim wraz ze sługą Twoim, papieżem naszym N. i biskupem naszym N., jak również ze wszystkimi wiernymi stróżami wiary katolickiej i apostolskiej”.


Tłumaczenie modlitwy Te igitur, zamieszczone w książce Skarb Tradycji. Przewodnik po Mszy Świętej


    Opierając się na literalnym sensie tego tłumaczenia naprawdę może dziwić opinia ks. Bałemby, iż katolicki „kapłan, odczytując w Kanonie słowa una cum, nie mówi Panu Bogu prawdy”. Nie znajdziemy w nim bowiem wyrażenia, iż kapłan odprawiający Mszę św. jest w jedności wiary z papieżem. W modlitwie tej znajdziemy za to prośbę, aby Bóg obdarzył pokojem, strzegł, jednoczył i rządził Kościołem, wraz z (una cum) aktualnymi papieżem i biskupem. Jest to więc raczej wyznanie tego, iż kapłan uznaje władzę zasiadających na swych stolicach biskupów Rzymu oraz miejscowej diecezji, za których aktualnie się modli. Zgodnie z tym tłumaczeniem nie ma w tej modlitwie Kanonu również słów bezpośrednio wskazujących, iż aktualny papież jest owym „wiernym stróżem wiary katolickiej i apostolskiej”. Wyrażenie „jak również ze wszystkimi…” czyni tutaj wyraźne rozgraniczenie między słowami „papieżem i biskupem” oraz „wszystkimi wiernymi stróżami wiary”. Oczywiście absurdem byłoby zakładać, iż Kościół układając tę modlitwę chciał wyłączyć spośród zbioru „wiernych stróżów wiary katolickiej i apostolskiej” papieża i biskupów. Przeciwnie, to oni jako pierwsi powinni nimi być! Tym niemniej słowa modlitwy nie zawierają stwierdzenia, iż „papież (aktualnie Franciszek) jest wiernym stróżem wiary katolickiej i apostolskiej”. A to – w kontekście krytyki ks. Bałemby – czyni sporą różnicę. Odczytując polską treść modlitwy Te igitur można więc przyjąć, iż integralnie katolicki kapłan, dostrzegający modernistyczny kryzys hierarchii Kościoła, jednak nie mija się z prawdą wypowiadając una cum. Modląc się za Kościół słowami Kanonu, zanosi bowiem modlitwę za uznawanych przez siebie za legalnych (choć pogrążonych w błędach) papieża i biskupa z jednej, oraz za „wszystkich wiernych stróżów wiary katolickiej i apostolskiej” z drugiej strony.

    Rzecz jasna trzeba pamiętać o tym, iż interpretacja tekstów liturgicznych nie jest tak prosta jak zaprezentowana przeze mnie analiza literalnego sensu tłumaczenia przytoczonej wyżej modlitwy. Stąd szukając odpowiedzi na pytanie, czy kategoryczne stwierdzenia przedstawiciela tzw. ruchu oporu mają oparcie w faktach, sięgnijmy do kilku katolickich opracowań z zakresu liturgiki, w których znajdziemy komentarze do modlitw Kanonu rzymskiego. Posłużę się w tym miejscu pozycjami czterech kapłanów: F. Cozela („Msza Święta”), M. Gihra („Ofiara Mszy Świętej”) J. Brinktrine („Msza Święta”) oraz A. Nojszewskiego („Liturgia rzymska”).

Na początku warto przytoczyć, co każdy z nich pisał w kontekście samych słów una cum famulo tuo Papa nostro...

F. Cozel:

„«Wraz ze sługą Twoim Papieżem naszym N. i Biskupem naszym N.»”

Zaraz po modlitwie za cały Kościół św. zanosi kapłan modlitwę za Głowę tego Kościoła, za Papieża. Od czasu, jak sam Jezus Chrystus, Boski Założyciel Kościoła, modlił się za pierwszą Głowę Jego, Piotra: «Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara» (Łk 22,32) wszystkie liturgie od najdawniejszych czasów zawierają tę modlitwę za Papieża (…) łączność z Papieżem jest jakby oznaką prawowierności i łączności z Kościołem samym”.

M. Gihr:

„Sam ogólny owoc ofiarny przypada pojedynczym członkom Mistycznego Ciała Chrystusowego w tym pełniejszej mierze, im się oni więcej przyczyniają do ogólnego dobra Kościoła; dlatego w tym miejscu składa się jeszcze ofiarę i zanosi modlitwę w szczególności i wyraźnie za widzialną głowę całego Kościoła i za biskupa diecezji, w której odprawia się Msza św. (…) Przystoi, by się w całym Kościele modlono i składano ofiarę za papieża (…) Z nim łączą się pojedynczy pasterze i pojedyncze owczarnie tak ściśle, jak promienie ze słońcem, jak gałęzie z pniem, jak strumyki ze źródłem”.

J. Brinktrine:

„Część druga [modlitwy Te igitur, zaczynając się od słów In primis – przyp. aut.] zawiera resztki starej modlitwy odmawianej przez wiernych, a mianowicie modlitwy wstawienniczej za Kościół i papieża”.

A. Nojszewski:

„Zaraz po modlitwie za Kościół, wspomnienie się czyni za głowę Kościoła, papieża. Od czasu gdy sam Zbawiciel dał przykład, iż w szczególności i przede wszystkim za Piotra modlić się należy, przez wszystkie aż dotąd następne wieki, zawsze prawdziwi synowie Kościoła, pierwsze uczucia serca, za nim i jego następców, wznoszą i wznosili do Boga (…) na Zachodzie memento za papieża nigdy żadnemu nie ulegało sporowi i wątpliwości (…) Uważano, że prawowierność i łączność z papieżem za jedno się bierze (…)”.

Bardzo ciekawe i godne podkreślenia są przy tym uwagi ks. Nojszewskiego odnoście samego słowa una. Są one w kontekście współczesnych sporów wokół una cum tym istotniejsze, iż można czasem odnieść wrażenie, iż wiele osób interpretuje wyrażenie una cum (…) papa nostro w ten sposób, jakoby miało ono znaczyć (analogicznie do często przytaczanego wyrażenia ut unum sint – aby byli jedno) „w jedności z naszym papieżem”. Tymczasem – co można już zauważyć z samego przytoczonego wyżej tłumaczenia zawierającej je modlitwy – użyte w tym kontekście znaczy ono „wraz z (….) papieżem”.

„«Una», pospołu. Przysłówek ten tak nierozdzielną dwóch lub więcej przedmiotów wprowadza łączność, że jednego od drugiego oderwać, owszem nawet pojąć nie można; bo jeden drugiego dopełnia i razem stanowią, jeżeli nie fizyczną, przynajmniej moralną całość. Stosowniej tu żaden inny wyraz użyty być nie mógł; wiadomo bowiem, że Kościół katolicki bez papieża to rzecz niezrozumiała, że sprawa papieża to sprawa Kościoła; jedno bez drugiego jest niepojęte. To ścisłe w tej modlitwie zespolenie z Kościołem papieża, pokazuje starodawną pierwszych wieków wiarę, że «gdzie papież, tam Kościół»”.

    Jak widać wyraźnie z powyższych cytatów, wyrażenie una cum famulo tuo Papa nosto jest z jednej strony przede wszystkim modlitwą za papieża, z drugiej zaś wyznaniem, iż „prawowierność i łączność z papieżem za jedno się bierze”, gdyż wiadomo, że „Kościół katolicki bez papieża to rzecz niezrozumiała, że sprawa papieża to sprawa Kościoła”. Owszem, kapłan w założeniu ma łączyć się z papieżem „tak ściśle, jak promienie ze słońcem, jak gałęzie z pniem, jak strumyki ze źródłem”, a trudno mówić o ściślejszym w tym wypadku zjednoczeniu niż zjednoczenie w wierze. W powyższych cytatach nie znajdujemy jednak wzmianki o tym, jakoby słowa una cum były kategorycznym stwierdzeniem ortodoksji papieża, z którym wypowiadający je kapłan jednoczy się w wierze. Stąd można by odwrócić problem zarysowany przez ks. Bałembę i – jak się zdaje słusznie – zapytać, czy katolicki kapłan, który mimo wszystkich błędów Franciszka uważa go za legalnego następcę św. Piotra, ma prawo nie wymieniać jego imienia w Kanonie Mszy św.?

    Być może rzecz ma się jednak inaczej i mimo dość jednoznacznego literalnego znaczenia przytoczonej modlitwy Kanonu, użyte tam wyrażenie „jak również ze wszystkimi wiernymi stróżami wiary katolickiej i apostolskiej”, do którego wprost nawiązywał przecież ks. Bałemba, odnosi się również do papieża. W wyniku takiej interpretacji rzeczywiście można by przyznać, iż kapłan wymawiający una cum pośrednio przyznaje, że aktualny papież jest wiernym stróżem wiary katolickiej i apostolskiej.   

Komentarz ks. J. Brinktrine do tych słów modlitwy Te igitur istotnie wspiera taki tok rozumowania:

„Słowa catholicae et apostolicae fidei cultores należy odnosić do wszystkich w ogóle katolików, a nie, jak sądzono, tylko do tych, którzy w jakiś szczególny sposób przyczynili się do rozszerzenia wiary katolickiej”.

„Jungmann (…) przez [te – przyp. aut.] słowa kanonu (…) rozumie pasterzy Kościoła. Argument, jaki tutaj wysuwa (jak Capelle), nie jest przekonywający. Uważa on, że w innym wypadku powstałaby tautologia, gdyż Kościół, wspominany poprzednio, składa się z ogółu wiernych, wobec tego zapewne nie o nich tu chodzi. Z pewnością nie myślano o tautologii wypowiadając ten dodatek, raczej widziano w nim wyjaśnienie słów poprzednich: Kościół, papież (biskup), wszyscy wierni”.

Inne interpretacje tego wyrażenia znajdziemy za to u pozostałych trzech przywoływanych wcześniej autorów.

F. Cozel:

„Wreszcie kapłan modli się: «i ze wszystkimi prawowiernymi, powszechnej i apostolskiej wiary wyznawcami». Niektórzy liturgiści przez te słowa: «fidei cultoribus» rozumieją wszystkich wyznawców prawdziwej wiary Chrystusowej, ale tak z kontekstu i wedle ściślejszego znaczenia tego słowa, jak też wedle starego liturgicznego zwyczaju i porządku, i wedle zdania wielu poważnych liturgistów, w modlitwie tej kapłan osobno, szczególniej poleca wszystkich pracowników w owczarni Chrystusowej, a zwłaszcza kapłanów, którzy pracą swoją około owieczek Chrystusowych przyczyniają się do ich zbawienia, a przez to i do utrzymania, powiększenia i upiększenia Kościoła Chrystusowego, bo wszystkich razem wyznawców wiary katolickiej, polecał kapłan na samym początku, modląc się za cały kościół katolicki”.

M. Gihr:

„W końcu modlimy się jeszcze za «wszystkich wiernych stróżów wiary katolickiej i apostolskiej». Jak same te słowa wskazują, jest tutaj mowa o takich osobach które nie tylko są prawowierne, tj. słowem i czynem wyznają czystą, nieskalaną, i niesfałszowaną wiarę, lecz jednocześnie są powołane do tego, by zaszczepić, pielęgnować, rozszerzać i umacniać prawdziwą wiarę, która jest «katolicka i apostolska», i to powołanie swoje starają się spełnić. Do takich należy zaliczyć w pierwszym rzędzie biskupów i kapłanów, albowiem są oni pasterzami i nauczycielami (…) nic nie staje na przeszkodzie, ażeby mogły być jednocześnie odniesione lub rozszerzone jeszcze na wszystkich tych, którzy (…) w jakiś inny sposób przyczyniają się do rozszerzenia wiary”.

A. Nojszewski:

„Et omnibus orthodoxis atque catholicae et apostolicae fidei cultoribus (…) powyższe wyrazy (…) zawsze uważane były jako niezbędne dopełnienie prośby za Kościół. Jest to memento ogólne za pracowników winnicy Chrystusa, którzy nauką i pracą około zbawienia bliźnich, przyczyniają się do utrzymania lub powiększenia Kościoła świętego. A że ta rola dostaje się zwykle pokoleniu kapłańskiemu, więc to prośba za kapłanów (…) chociaż są liturgiści, którzy te ostatnie sześć wyrazów, do wszystkich w ogóle wiernych odnoszą, jednak porządek, w jakimś niegdyś w dyptychach kościelnych kapłani byli zapisywani, wysokie nadto stanowisko, jakie wszędzie, a szczególniej przy ołtarzu zajmowali, wreszcie samo dosłowne wyrazu cultores znaczenie, każe to memento, to miejsce, samemu niżej biskupa duchowieństwu stojącemu zostawić”.

Same powyższe cytaty dowodzą, iż nie ma wśród liturgistów jednoznaczniej opinii, która pozwalałaby twierdzić, iż ostatnie słowa modlitwy Te igitur odnoszą się również do wszystkich członków Kościoła, w tym do papieża. Równie dobrze, a w moim odczuciu dużo bardziej spójnie i logicznie, jest odnieść je do niewymienionych wcześniej w Kanonie kapłanów. 

    Nie da się więc bez wątpliwości dowieść, czy to na podstawie interpretacji tekstu modlitwy, czy też w oparciu o opinie liturgistów, iż kapłan wypowiadający w Kanonie imię Franciszka „nie mówi Panu Bogu prawdy”. Zastanawiać może wobec tego, po co ks. Bałemba ogłasza takie właśnie kategoryczne tezy, narażając czytelników swych blogów, wśród których jest z pewnością wielu katolików korzystających z posługi kapłanów wypowiadających una cum, na niepotrzebne zakłopotanie czy skrupuły. Inną kwestią jest to, iż ks. Bałemba zdaje się w tym wypadku również nie pamiętać – jak się okazuje bardzo selektywnie –  o tym, iż teksty liturgiczne nie są definicją dogmatyczną, która wymaga wielkiej precyzji i nie powinna być podatna na interpretacje. Skoro bowiem ze swojej rygorystycznej interpretacji una cum wyciąga on tak daleko posunięte wnioski, iż nie wypowiada imion papieża i biskupa w Kanonie, to czy konsekwentnie nie powinien on np. wstrzymać się od wymawiania fragmentu kolejnej modlitwy Kanonu: „Pomnij, Panie (…) na wszystkich tu obecnych, których wiara jest Ci znana i oddanie jawne”? Czy ma on bowiem pewność co do tego, że oddanie Bogu wszystkich uczestników odprawianej przez niego Mszy św. jest istotnie jawne? A skoro nie ma co do tego pewności, to czy wypowiadając te słowa nie naraża się przypadkiem na to, że nie mówi wówczas Panu Bogu prawdy?

Fałszywy dylemat zarysowany w ostatnim zdaniu chyba wystarczająco dobitnie pokazuje, do jakich absurdów prowadzi traktowanie pewnych tekstów liturgicznych bardziej jako deklaracji doktrynalnej aniżeli jako modlitwy. Ortodoksyjny kapłan wymawiając una cum modli się po prostu za Franciszka jako papieża, o którym wie, iż jest pogrążony w wielu błędach, tak samo jak później modli się za uczestników Mszy św. mając przecież świadomość tego, że wśród nich mogą znajdować się osoby, których oddanie Bogu w żadnej mierze nie jest jawne.

Czy wobec tego wszystkiego nie prościej, ale i uczciwiej ze strony ks. Bałemby byłoby przyznać, iż albo ważnie wyświęcony kapłan katolicki uznaje Franciszka za papieża i wymawia jego imię w Kanonie, albo też oświadcza, iż jest sedewakantystą, a Franciszek to antypapież? To jednak – jak się zdaje – wykracza poza linię nakreśloną przez bp. R. Williamsona związanym z nim kapłanom.